5.3.18

Mój Vintage - Pomarańczowy Filc

Strasznie się na blogu cicho zrobiło. No ale cóż, pomoc przy Breslauerin.pl zajmuje naprawdę sporo czasu, ale i procentuje bardzo cenną wiedzą i znajomościami. Żeby jednak całkiem nie zaniedbać bloga. Dzisiaj parę słów o jednym z moich najstarszych nabytków.

    Ta śliczna sukienka pochodzi z pierwszej połowy lat trzydziestych. Uszyta została z wiskozy i sztucznego futra. Tak, wówczas już takowe istniało. Sztuczne futro to nie wymysł ostatnich dekad, ale jego historia sięga naprawdę daleko, daleko wstecz. Dla wszystkich wegan i sympatyków, to dobra wiadomość: nie każdy real vintage musi mieć prawdziwe futro. To moje zostało wykonane z filcu!
    Co prawda takie rozwiązanie w dawnych latach uznawano za tandetę i brak dobrego gustu, jednak cóż, z dwojga złego wolę to niż nosić autentycznie zdechłego zwierzaka, którego zapach po takim czasie jest już mocno specyficzny.
    Sukienka nie posiada żadnego suwaka, z tyłu regulowana jest paskiem, karczek zaś zapinany jest na jedną haftkę. Przedłużona baskinka, czy właściwie falbana skrywa wnętrze wykonane z satynopodobnego materiału. To dość skomplikowana konstrukcja, która mimo wielu lat trzyma się naprawdę świetnie (stąd jej dość zaporowa cena na etsy, ale jak tylko ją zobaczyłam to musiałam ją mieć. Niczego nie żałuję!)
   Jak o nią dbać? Podwójnie trudno, nie dość, że wiskoza to filc. Pranie w pralce wykluczone. Na razie radzę sobie zwilżoną gąbką i łagodnym środkiem piorącym.
   Swoją drogą, jeśli chcecie wspierać moją działalność blogową, czy tu czy na Płowej Bestii zachęcam Was do wpłacania na moje Ko-Fi. To serwis donacji, obsługujący płatność paypalem, na którym możecie wesprzeć ulubionych twórców. Link znajdziecie w bocznej rubryce mojego bloga oraz tutaj:
https://ko-fi.com/H2H7A6NZ

No comments:

Post a Comment