14.9.16

Goerlitz po raz kolejny

    Jak już nadmieniłam ostatnio, do Goerlitz wróciłam w przeciągu tygodnia i to z bardzo prozaicznych przyczyn: miałam ochotę na wursta. O ile w Polsce nie tykam mięsa i jestem w 100% wege, to jak już zapewne wcześniej wyczytaliście w Niemczech lubię sobie zjeść padlinę. Wynika to z dwóch rzeczy: o tym jak wygląda produkcja mięsa w Polsce wiem za dużo, żeby pozwolić sobie na konsumpcję, a dwa: Niemcy mają lepszą kuchnię. Moim zdaniem, zaznaczam, ale porównując kapciowatego schabowego + papę z pyry i surówki, których pierwsza młodość bezpowrotnie minęła, do robionego na masełku sznycla na kupce podsmażanych ziemniaków z zasmażaną kapustą to sorry, ale wybieram to drugie. Generalnie nie jestem entuzjastą polskiej kuchni (co innego staropolskiej, bo warzywa z miodem, góra soczewicy i jagłów zawsze spoko). Wracając jednak: pojechałam do Goerlitz jeszcze w innym celu: chcąc zobaczyć to, czego do tej pory nie widziałam i zapuścić się w inne części miasteczka.

12.9.16

Jarmark w Goerlitz

      W ostatni weekend sierpnia w Zgorzelcu jak i w Goerlitz odbywa się wielka impreza nazywana po naszej stronie Nysy Jakubami. Upamiętnia to niejakiego Jakuba Boehme, pierwszego niemieckojęzycznego filozofa, okultystę, z zawodu szewca.
      Boehme mieszkał w dzisiejszym Zgorzelcu, zaraz przy brzegu rzeki. Miał dość spore problemy ze wszystkimi możliwymi kościołami, przez co musiał się ukrywać i opuszczać Goerlitz, bywał między innymi w Świnach czy Dreźnie i dopiero właśnie tam zdobył uznanie. Czym jednak wcześniej tak podpadł? Swoimi wizjami i swoim dziełem Aurora, czyli Jutrzenka o poranku, które o rzeczonych wizjach opowiadało. Aurora  nie zachowała się w całości do naszych czasów, pozostały po niej jedynie fragmenty. Zagadnienia, które poruszał dotyczyły w głównej mierze teologii chrześcijańskiej i powiem szczerze, że są one dla mnie umiarkowanie zajmujące.
     Na jarmark jednak pojechałam wraz z mamełę, która odwiedziła mnie we Wrocławiu, zachęcone przez moją zgorzelecką koleżankę Razjel. Wizja regionalnych piw, kiełbasek, staroci i tandety wszelakiej, jeszcze w tak malowniczym anturażu jakim jest Goerlitz, do mnie zdecydowanie przemówiła.

11.9.16

Ostatnie dni lata

    Zanim wrócę nieco w czasie i opiszę wam wizytę w Kopenhadze, postanowiłam podzielić się nieco świeższymi sprawami. Zaniedbałam nieco blogowanie, bowiem sporo podróżowałam, pisałam biografię Heydricha i pracowałam. Wydarzyło się dużo, ale opisywać nie ma komu. Może zatem, zamiast iść chronologicznie, powinnam zacząć od rzeczy najświeższych i skończyć na najwcześniejszych.