24.3.18

Mój Vintage - Klasyczna Emeraldyzacja

Wiecie jak to jest, że wybieracie między jedną, a drugą sukienką a możecie kupić jedną, a potem zastanawiacie się, czy następnym razem wracając do sklepu jeszcze będzie na Was czekać ta druga? Moja całe szczęście czekała.

   Zielona sukienka, którą ostatnim razem zostawiłam w berlińskim butiku Glencheck nie dawała mi zasnąć - wracałam do niej myślami, a to się rzadko zdarza jeśli chodzi o ubrania. Cudowne dzieło lat trzydziestych ze wszystkim tym, co kocham w mojej ulubionej modowej dekadzie: bufkami, falbanami, dopasowanymi przy końcach rękawami, a także bajecznymi marszczeniami.
   Z jakiś powodów współczesne retro marki bardzo lat trzydziestych nie lubią. A przecież dekada ta oferuje tak wiele bajecznych krojów, które byłyby chętnie noszone przez osoby takie jak ja: kompletnie zmęczone kolejnymi takimi samymi rozkloszowanymi sukienkami stylizowanymi na amerykańskie gospodynie domowe, czy kopiami sukienek brytyjskich landgirls z lat wojennych. Pozostało ratować się oryginałami, które niestety niezbyt lubią się z moją sylwetką (czyt. są na mnie za duże ;_;). Mimo tego zdecydowałam się jednak kupić szmaragdowy cud z aksamitu. Ponownie otrzymałam bardzo duży rabat (30 euro), więc grzechem byłoby nie skorzystać. No i bam. No i mam co chciałam.
    Ta piękna sukienka jest naprawdę bardzo kunsztowna, co może nie być widoczne na pierwszy rzut oka. Zachwycają w niej misternie marszczone rękawy, jak i efektowna baskinka przypominająca złożone skrzydła ćmy. Guziki nie służą do zapinania, pełnią funkcję ozdobną. Odpinają się tylko dwie haftki przy dekolcie. Z boku nie ma żadnych haczyków, czy suwaka. Po prostu wciąga się ją przez głowę i związuje paskiem, stąd też nie jest ona tak bardzo dopasowana w talii, dopóki nie założy się do niej paska. Zastosowanie aksamitu okazało się dla niej zbawienne. Ta bardzo gruba, solidna tkanina, bez większego uszczerbku przetrwała wojnę w bardzo dobrym stanie. Trudniej w nim zrobić dziurę niż w wiskozie. Nie strzępi się też tak, ani nie dekoloryzuje jak inne materiały. Podobnie nie jest tak kłopotliwa jeśli chodzi o gniecenie się. Problem ten najczęściej nie dotyczy aksamitu i trzeba się naprawdę postarać żeby taka sukienka wyglądała jak psu z gardła wyjęta. Jeśli miałabym komuś polecać z jakiego materiału wybrać swoją pierwszą vintage sukienkę, to zdecydowanie byłby to aksamit. Niekoniecznie jedwabny, zwykły bawełniany jest trochę grubszy, ale solidniejszy.
 Sukienka świetnie wygląda w towarzystwie koronkowego kołnierzyka. Najprawdopodobniej nie posiadała takiego od nowości ze względu na to, że materiał farbowałby, toteż noszono do niej zapewne zdejmowane kołnierzyki, tak jak ja na zdjęciach. Poniżej możecie przyjrzeć się różnym ujęciom i detalom stylizacji.




  I nie zapominajcie o kawie: Klik!

4 comments:

  1. Sukienka bardzo oryginalna i efektowna i zazdroszczę szczerze...ale takiej talii zazdroszczę chyba nawet bardziej! A poważnie, bardzo korzystnie to wygląda, z tymi jasnymi dodatkami i szerokim paskiem.

    ReplyDelete
  2. Jest piękna! Nie dziwię się, że po nią wróciłaś! :)

    ReplyDelete