Jak wspominałam Majówka była intensywna na skutek uroczego
gościa ze Szczecina. Pewnego dzionka, kiedy pogoda zdawała się być dość
niepewna postanowiliśmy pojechać na wycieczkę gdzieś bliżej. Wybrałyśmy
Samotwór. Pałac w Samotworze był nam bardzo drogi odkąd tylko Kasieł miała o
nim zajęcia, podczas których bardzo chwalono sposób, w jaki obiekt został
zrewitalizowany. Poza tym to niezwykle urokliwie położone miejsce, przez które
przepływa Bystrzyca. Ewentualnie jakoś ciągnie nas we wszystkie miejsca, w
których bywał Manfred von Richthofen – co jest czystym przypadkiem.
Niemniej Samotwór od naszej ostatniej wizyty się zmienił.
Brama była zamknięta i choć informacje o hotelu pozostały, to go zamknięto
jakieś dwa lata temu. Właściciele wyjechali do Niemiec, a park otaczający
budowlę stopniowo zarasta. Przykry widok. Do pałacu nie da się zbliżyć, jest
odgrodzony licznymi tabliczkami z napisami: ZAKAZ WSTĘPU, TEREN PRYWATNY. Po obiekcie wędrują tylko koty, karmione
przez właścicieli pobliskiej stadniny.
Trochę zawiedzeni, stwierdziliśmy, że mamy dwie godziny do
kolejnego autobusu i postanowiliśmy iść w nieznane: do Gałowa, zupełnie nie
wiedząc co czeka nas po drodze. A czekały na nas śliczne jaszczurki, mimozy,
kaczeńce, puchate drzewka i inne cuda natury. Za to w samym Gałowie
zobaczyliśmy mały cud architektury. Pałac.
A właściwie jego ruiny.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to jego fundamenty i fragmenty murów,
które są zdecydowanie starsze niż górna część obiektu. Jak się okazało pałac z
XVIII wieku na dużo, dużo starszym założeniu. W miejscu obecnego pałacu stał
dwór należący do znanego śląskiego rodu von Seidlitzów. Niestety padł on ofiarą
wojny trzydziestoletniej. Pałac odbudowano na planie podkowy z okazałą wieżą.
Uległ on znacznej przebudowie w wieku XIX, o czym świadczą liczne tablice z
datami kolejnych renowacji, które przypadały właśnie na dziewiętnaste stulecie.
Pałac przetrwał w dobrym stanie wojnę, zorganizowano w nim
mieszkania, w ruinę popadł, nie w PRL-u, ale w okresie transformacji, kiedy
trafił w ręce prywatne. Właściciel najprawdopodobniej chce obiekt wykończyć.
Przed planowanym remontem, w 1998 roku ktoś pałac podpalił i odtąd stoi i
niszczeje. Niemieckojęzyczne napisy ktoś wyraźnie próbował zeskrobać, kartusze
herbowe dawnych właścicieli z rodów von Seidlitz i von Roeder, zasłonił wielki
banner, który zerwał się częściowo i śmiałek chcący się wdrapać na dość wysoką
ścianę był w stanie ów banner podnieść i zobaczyć płaskorzeźbę za nim skrytą - tylko ostrożnie!!!!
Wydaje
się, że obiekt jest nie do odratowania, a jeśli już to koszta odbudowy byłyby
horrendalne. Został taki smutny strupek, powoli popadający w coraz większą
ruinę.
Okolica pałacu także jest niezwykle zjawiskowa, w pobliżu
znajduje się niewielki strumyczek z romantycznym mostkiem, a także liczne,
pozarastane już stawy. Z pałacu doskonale widać renesansowy kościół z pięknymi
sgraffitami, który niestety był zamknięty.
No comments:
Post a Comment