16.4.18

W T-barach przez Świat - II - Bobolice - Pałac i Sankturarium

   Kolejny pieszy wypad, jaki odbyłyśmy w tym roku ciągnął się od Ząbkowic Śląskich do niewielkiej miejscowości jaką są Bobolice, gdzie znajduje się renesansowo-barokowy pałac i barokowe Sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej.


    Pałac został wzniesiony w 1615 roku na zlecenie rodu von Mettich. Miał pełnić funkcję rodowej rezydencji. Wybudowano go w modnej wówczas manierze z charakterystycznym arkadowym dziedzińcem. Jego przebudowa miała miejsce jeszcze w tym samym stuleciu, w latach 90-tych. Dodano wówczas barokowe już elementy, takie jak charakterystyczną sygnaturkę. Pałac ocalał szczęśliwie II wojnę światową. W czasie działań wojennych Niemcy zgromadzili tam część zbiorów z Muzeum Etnografii w Berlinie. Po wojnie przez pewien czas stacjonowali w nim Sowieci, którzy próbowali wysłać zbiory do ówczesnego Leningradu, ale szczęśliwie pociąg, który je przewoził został zatrzymany przez Polaków. Po wojnie zadecydowano o remoncie pałacu, który przypadł na koniec lata 60-te i 70-te. Przez pewien czas mieściła się tam biblioteka, jednak obecnie budowla stoi opuszczona. Przez okna widać nieziemski wprost rozgardiasz, jaki panuje w środku: połamane krzesła, tony makulatury i jakiś pakuł.






    Chociaż budynek nie jest jeszcze ruiną, to w kolejnych latach może się w nią zmienić. A budynek jest naprawdę ciekawy i malowniczo położony. Od strony Ząbkowic niegdyś rozciągał się park, który obecnie zmienił się w straszliwe chęchy i zatraca swój urok. Aleja, która niegdyś prowadziła do pałacu, flankowana dwoma kolumnami przedstawiającymi męską i żeńską postać, jest zarośnięta i ogrodzona nieestetyczną siatką. Same kolumny zdewastowano odrywając im głowy i ręce. Ciekawe komu tak bardzo przeszkadzały? Za to wśród drzew wczesną wiosną jest malowniczo i można podziwiać prawdziwy cud w postaci połaci zawilców (moich ulubionych kwiatków, oprócz polnych fiołków i bratków, których też było mnóstwo).






     Gdyby odnowić to miejsce byłoby niesamowitą atrakcją, czy całkiem porządnym hotelem, albo chociaż domem pielgrzyma, w końcu kawałek dalej jest całkiem spore sanktuarium, a poza tym sam region jest na tyle atrakcyjny, że dużo osób niezwiązanych z religią chrześcijańską (jak ja) mogłyby gdzie przenocować czy coś zjeść. Niestety pałac stoi pusty i niszczeje, a park zarasta, a lokalsi wydają się niezbyt przejmować tym i nie wygląda na to, że sprzątają teren o czym świadczą liczne puszki po piwie, czy butelki po wysoko procentowych alkoholach, a także puste paczki po czipsach i innych przekąskach. W 2015 roku Express Ząbkowicki donosił:
    Cena za jaką można było kupić nieruchomość podczas ostatniego przetargu ogłoszonego końcem 2014 roku wynosiła niespełna 653 tys. zł. To o połowę mniej niż w maju poprzedniego roku. Wówczas ANR za budynek chciała otrzymać ponad milion trzysta tys. zł. Mimo sporego obniżenia ceny nikt nie wyraził chęci kupna zabytku. Kwota dot. nabycia nieruchomości może zostać obniżona aż o 50 proc. jeżeli nabywca zobowiąże się do dokonania na tej nieruchomości, w terminie określonym w umowie sprzedaży, nie dłuższym niż 5 lat od jej zawarcia, nakładów w wysokości co najmniej uzyskanego obniżenia ceny za obiekt. Gwarantuje to fakt, iż obiekt znajduje się w rejestrze zabytków. Jeżeli właściciel nie wywiąże się z obietnicy będzie musiał zwrócić obniżoną kwotę na rzecz ANR. Potencjalny nabywca musi także liczyć się z tym, że każda ewentualna zmiana sposobu użytkowania pałacu nie może mieć negatywnego wpływu na zabytek i musi uzyskać pozytywną opinię inspektora ochrony zabytków. - Może zamiast kupować kolejnego krzyżackiego strupa na Pomorzu internauci powinni zainwestować w coś trochę bardziej nadającego się na kręcenie biznesu. Nie tam, że coś sugeruję, ale miejsce jest naprawdę wspaniałe i ma spory potencjał.
   Co do samej miejscowości dojście do niej na pieszo wydaje się być bardzo łatwe a droga przyjemna. To około 5-6 km od Ząbkowic Śląskich. Z dworca PKS/PKP skręciłyśmy w ulicę Wrocławską, a potem w Strzelińską i dalej już prostą drogą do Bobolic. Wszystko fajnie, ale pobocza praktycznie nie ma, a lokalsi jeżdżą jak wariaci prując zdrowe 150 km na godzinę na tak wąskiej drodze, co sprawia, że praktycznie ciągle trzeba było uskakiwać w rów, żeby nie zostać zabranym z powrotem do Ząbkowic Śląskich. Ludzie, opanujcie się. Na szczęście od granicy Bobolic można iść już szerokim, nowym chodnikiem, który ciągnie się aż do sanktuarium. Całe szczęście.
   Sanktuarium natomiast jest hitowe i spodoba się każdemu miłośnikowi baroku śląskiego. Jest to naprawdę spora kobyła, która wygląda jak mniejsza siostrzyczka Krzeszowa (umówmy się, że barokowy krążownik Imperium trudno przebić pod względem rozmiarów i przepychu). Niestety dobrze go nie spenetrowałyśmy, bo trwał ślub, ale zajrzałyśmy i zamiast barokowego obrazu Schefflera ukazał się naszym oczom tragiczny grób pański estetycznie nawiązujący do najgorszych koszmarów lat 90-tych dwudziestego wieku. Ludzie, czemu to robicie?! Kolejnym kuriozum była lista wpłat na kościół, gdzie wymienione były nazwiska z okolicznych wsi i tabelka w którym miesiącu kto ile wpłacił. Ta religia jest dla mnie kosmiczna, serio. Za to miłym gestem było odnowienie tablicy poległych w I wojnie światowej. Wygląda to naprawdę ładnie.
   Na pobliskim cmentarzu nie zachowały się żadne niemieckie nagrobki, jednak ciekawy jest jego mur, w którym znajdują się puste, barokowe kaplice. Może jakaś droga krzyżowa, albo godzinki (czymkolwiek są, ale Kasieł wysnuła taką teorię, a ona się zna na katolickich zwyczajach). Sam kościół ma bardzo smukłą, przyjemną dla oka bryłę, na skutek tego, że pierwotnie było to założenie gotyckie, które znacznie przebudowało. O przeszłości kościoła świadczy jedna z elewacji, konkretnie ta od strony cmentarza.




Przygoda była miła gdyby nie wariaci mknący po wiejskiej drodze z niedozwoloną prędkością, a także grupa gnojków w BMW (przypadeg? nie sondzem), która zwyzywała nas od k***w i macior. Dbanie o turystę: Bobolice, robicie to źle.
Jeśli wpis się podobał, będę wdzięczna za małą kawę.

No comments:

Post a Comment