Kolejny sklep, który moim zdaniem zasługuję na odrobinę uwagi to Pony Maechen. Jest to niewielki butik mieszczący się w Berlinie, którego oferta to misz masz inspirowany latami 40, 50 i 60-tymi. Prócz pięknych, klasycznych sukienek znajdziemy też stroje inspirowane mundurami i folkiem. W ich ofercie znajdują się też sukienki z wszytymi gorsetami, co wygląda dość ciekawie. Moim faworytem jest Sommernachtstraum.
Marlenes Töchter - kolejny obiekt moich westchnień po Veconie. W ofercie znajdziemy stroje inspirowane latami 30, 40 i 50-tymi. Są i klasyczne sukienki z baskinkami, ale także zniewalająca kolekcja morska. Niesamowite są też kombinezny.
Frozen Hibiscus - Trzeci berliński butik na mojej liście i kolejny, który wywołuje drżenie w moim sercu. Oferta bazuje głównie na strojach inspirowanych latami 40 i 50. Wśród nich znajdziemy eleganckie kostiumy, swing dresses, szerokie spodnie, a także piękne odzienie wierzchnie. Ceny niestety nie należą do najniższych.
Stop Staring to amerykańska marka, w ofercie której znajdziemy eleganckie sukienki inspirowane w dużej mierze latami 40-tymi i 50-tymi. Dominują sukienki ołówkowe, ale parę rozkloszowanych również się znajdzie. To jednak te pierwsze u Stop Staring są najbardziej udane. Stylowe, nieprzekombinowane i bardzo kobiece. Moją ulubienicą w ofercie jest Cadete.
PDS Lady Fire - vintage dla zmęczonych dominacją lat 30. W ofercie znajdziemy i lata 40, ale także czasy edwardiańskie, lata 20 i 30, a także trochę nowszych wzorów. Ciuszki są niezwykle urokliwe i idealne dla osób, które niekoniecznie chcą być bardzo sexy, a jednocześnie nie wyglądać jak smutna babcia. Bardzo chwalę sobie staranność wykonania i dobrą jakość płaszcza od nich. Ceny także są bardzo przystępne. Zamówienie z taobao może co prawda wydawać się kłopotliwe, ale na szczęście mamy serwisy typu Tanio z Chin.
Dajesz z tymi wpisami! :D
ReplyDeletez automatu. :D doslownie, przygotowalam wczesniej i jadą :) w tygodniu tylko heydrichowanie
Deletesuper te sklepy!
ReplyDelete^^ w rzeczy samej
DeleteKocham vintage głównie lata 40 i 50. Wszystkie ciuchy mam z second handu, od babć i cioć. Większość to prawdziwe vintage- autentyki, część z metkami, część szyta przez krawcowe. Część jest bardziej współczesna- stylizowana, ale co najważniejsze że ich cena nie przekroczyła nigdy 10 zł. W życiu bym nie dała 100$ za coś co udaje jakieś lata,jakiś styl!
ReplyDeleteA ja dam, bo uważam, że lepiej dać firmom szyjącym takie ubrania, niż sieciówkom śmieciówkom i lumpeksom, które ładują tony deratyzatorów w ciuchy. Nawet po wypraniu, wypłukaniu i wyprasowaniu miewam po takich rzeczach wysypkę :(
DeleteSieciówek też nie lubię- głównie ze względu na wyzysk przy produkcji. Ogólnie chodziło mi , że cenie sobie autentyki i takie perełki domowej produkcji. Z tymi chemikaliami też dużo zależy od lumpka, ale ogólnie kupując coś co ponownie przywołuje do życia, minimalnie uspokajam swoje sumienie. Nie potępiam też firm które mają wysokie ceny za ubrania, a wręcz przeciwnie jak są to firmy działające fer wobec pracowników i ochrony środowiska, to taka cena jest uzasadniona w 100%. Ale jakoś nie lubię takich "udawanych" ubrań i podbijania ceny tylko dlatego, że coś jest w stylu retro.
DeleteJa też, brzydzi mnie wykorzystywanie ludzi i doprowadzanie ich do ostateczności. Dlatego nawet jak coś z sieciówki mi się podoba to wolę nawet kupić to potem od kogoś niż bezpośrednio. Może to dziwne.
DeleteZ odzieza alternatywna jakakolwiek jest taki problem, ze sam fakt, ze jest alternatywna, czesto zwalnia producentow z tego by dbali o jej jakosc i pracownikow (dlatego strasznie propsuje niemieckie marki jak Vecona czy Frozen Hibiscus, ktore sa robione w Niemczech przy uzyciu czegos wiecej niz 97% poliester 3% elastan)
Jestem pod wielkim wrażeniem. Świetny artykuł.
ReplyDelete