4.12.15

Nie tylko Hell Bunny- gdzie kupować retro ubrania? cz. III

Pora na kolejny odcinek przewodnika po retro butikach i im podobnych. Co dziś nas czeka? Całkiem sporo niemieckich sklepów, nieco większa amerykańska firma i kilka innych ciekawostek. Nim przejdziemy jednak do wpisu, to chciałabym nadmienić, że w niedzielę we Wrocławiu na Pokoyhofie o godzinie 11 odbędą się targi mody Vintage. Link do wydarzenia na facebooku: KLIK!


Kolejny sklep, który moim zdaniem zasługuję na odrobinę uwagi to Pony Maechen. Jest to niewielki butik mieszczący się w Berlinie, którego oferta to misz masz inspirowany latami 40, 50 i 60-tymi. Prócz pięknych, klasycznych sukienek znajdziemy też stroje inspirowane mundurami i folkiem.  W ich ofercie znajdują się też sukienki z wszytymi gorsetami, co wygląda dość ciekawie. Moim faworytem jest Sommernachtstraum.

Marlenes Töchter - kolejny obiekt moich westchnień po Veconie. W ofercie znajdziemy stroje inspirowane latami 30, 40 i 50-tymi. Są i klasyczne sukienki z baskinkami, ale także zniewalająca kolekcja morska. Niesamowite są też kombinezny.

Frozen Hibiscus - Trzeci berliński butik na mojej liście i kolejny, który wywołuje drżenie w moim sercu. Oferta bazuje głównie na strojach inspirowanych latami 40 i 50. Wśród nich znajdziemy eleganckie kostiumy, swing dresses, szerokie spodnie, a także piękne odzienie wierzchnie. Ceny niestety nie należą do najniższych.


Stop Staring to amerykańska marka, w ofercie której znajdziemy eleganckie sukienki inspirowane w dużej mierze latami 40-tymi i 50-tymi. Dominują sukienki ołówkowe, ale parę rozkloszowanych również się znajdzie. To jednak te pierwsze u Stop Staring są najbardziej udane. Stylowe, nieprzekombinowane i bardzo kobiece. Moją ulubienicą w ofercie jest Cadete.

Vivien of Holloway - brytyjska marka oferująca ubrania inspirowane latami 50-tymi. Duży wybór swing dresses, kwieciste wzory, dużo kraty i mocne kolory - tak w skrócie można opisać to, co znajdziemy u Vivien of Holloway. Do tego skromny dział dla panów, w którym znajdziemy klasyczne koszule. Podobnie jak w wypadku Collectif dość łatwo znaleźć ciuszki od VoH na portalach aukcyjnych w bardzo okazyjnych cenach.

PDS Lady Fire - vintage dla zmęczonych dominacją lat 30. W ofercie znajdziemy i lata 40, ale także czasy edwardiańskie, lata 20 i 30, a także trochę nowszych wzorów. Ciuszki są niezwykle urokliwe i idealne dla osób, które niekoniecznie chcą być bardzo sexy, a jednocześnie nie wyglądać jak smutna babcia. Bardzo chwalę sobie staranność wykonania i dobrą jakość płaszcza od nich. Ceny także są bardzo przystępne. Zamówienie z taobao może co prawda wydawać się kłopotliwe, ale na szczęście mamy serwisy typu Tanio z Chin.

9 comments:

  1. Replies
    1. z automatu. :D doslownie, przygotowalam wczesniej i jadą :) w tygodniu tylko heydrichowanie

      Delete
  2. Kocham vintage głównie lata 40 i 50. Wszystkie ciuchy mam z second handu, od babć i cioć. Większość to prawdziwe vintage- autentyki, część z metkami, część szyta przez krawcowe. Część jest bardziej współczesna- stylizowana, ale co najważniejsze że ich cena nie przekroczyła nigdy 10 zł. W życiu bym nie dała 100$ za coś co udaje jakieś lata,jakiś styl!

    ReplyDelete
    Replies
    1. A ja dam, bo uważam, że lepiej dać firmom szyjącym takie ubrania, niż sieciówkom śmieciówkom i lumpeksom, które ładują tony deratyzatorów w ciuchy. Nawet po wypraniu, wypłukaniu i wyprasowaniu miewam po takich rzeczach wysypkę :(

      Delete
    2. Sieciówek też nie lubię- głównie ze względu na wyzysk przy produkcji. Ogólnie chodziło mi , że cenie sobie autentyki i takie perełki domowej produkcji. Z tymi chemikaliami też dużo zależy od lumpka, ale ogólnie kupując coś co ponownie przywołuje do życia, minimalnie uspokajam swoje sumienie. Nie potępiam też firm które mają wysokie ceny za ubrania, a wręcz przeciwnie jak są to firmy działające fer wobec pracowników i ochrony środowiska, to taka cena jest uzasadniona w 100%. Ale jakoś nie lubię takich "udawanych" ubrań i podbijania ceny tylko dlatego, że coś jest w stylu retro.

      Delete
    3. Ja też, brzydzi mnie wykorzystywanie ludzi i doprowadzanie ich do ostateczności. Dlatego nawet jak coś z sieciówki mi się podoba to wolę nawet kupić to potem od kogoś niż bezpośrednio. Może to dziwne.
      Z odzieza alternatywna jakakolwiek jest taki problem, ze sam fakt, ze jest alternatywna, czesto zwalnia producentow z tego by dbali o jej jakosc i pracownikow (dlatego strasznie propsuje niemieckie marki jak Vecona czy Frozen Hibiscus, ktore sa robione w Niemczech przy uzyciu czegos wiecej niz 97% poliester 3% elastan)

      Delete
  3. Jestem pod wielkim wrażeniem. Świetny artykuł.

    ReplyDelete