18.6.15

Spacer po Halle - Marienkirche

       Jak już wspominałam ostatnio z Kasią wyruszyłyśmy do Berlina i powrotem zahaczyłyśmy o Halle i Lipsk. Tak się jakoś złożyło, że Halle jak zwykle zdominowało wyjazd. Nie da się ukryć, że w tym mieście jestem fatalnie zakochana i mam nadzieję kiedyś się w nim osiedlić. Zachwyca mnie i architektura (malkontentów uciszę, że nie chodzi mi tylko o centrum miasta, bo w sumie najczęściej bywam na Paulusviertel, znam bardzo dobrze Giebichenstein, okolice kliniki uniwersyteckiej, Lutherplatz i Thearviertel) i wydarzenia kulturalne i urocze knajpki i zasobność biblioteki. A dodatkowo sklepów pod dostatek, przy czym ceny są bardzo atrakcyjne.


      Bardzo często jeździmy do Halle blablacarem. Towarzyszący nam Polacy są miastem zachwyceni i bardzo cieszą się, że mają okazję tam żyć. Wyjątkiem były młode osoby, które stwierdziły, że w Halle nic się nie dzieje, a jak były na operze, to cytuję, była „siara” (okazało się, że nie do końca zrozumiały zamysł interpretatorów, ale to inna para kaloszy). Według nas, a średnio jesteśmy w tym mieście co miesiąc, albo nawet częściej, w Halle notorycznie się coś dzieje i chodziłybyśmy na różne eventy (ostatnio był festiwal haendlowski, i strasznie żałuję, że nie byłyśmy na dłużej). Tak po przyjeździe idziemy do ukochanej Fliese na cydr i flammkuchen, przespacerujemy się po okolicach Ludwig Wucherer Strasse i około 23 padniemy na wyro w hostelu. A co najsmutniejsze hostel nam przenoszą i nie będzie już w dawnej willi Lewinów, co jest rzeczą nieodżałowaną. 
      Przy naszej ostatniej wizycie miałyśmy nad ranem sporo czasu na spacer po naszych ulubionych miejscach. Trasa przebiegała dość dziwnym wężem, jednak nie będę próbowała jej odtworzyć i zacznę sobie od najbardziej charakterystycznego punktu Halle, czyli Marienkirche, którego pełna nazwa brzmi Marktkirche Unser Lieben Frauen.
      Obecny budynek kościoła wzniesiono na miejscu dwóch starszych świątyń Marii i świętej Gertrudy. Ten drugi powstał w jedenastym stuleciu. Przy nim stanął w wiek później kościół Marii. U schyłku średniowiecza, a właściwie z początkiem oświecenia, zadecydowano o tym, by na starych fundamentach wybudować kolejną świątynię. Wiązało się to z potrzebą zwalczania reformacji, która w okolicach Halle kwitła w najlepsze. W tym samym czasie powstał też przepiękny cmentarz Stadtgottesacker (którego zdjęć bardzo wiele pojawi się przy kolejnej notce o Halle), o którym pisałam na drugim blogu. Wróćmy jednak do Marienkirche. Budowa rozpoczęła się wraz z rokiem 1529, kiedy wyburzono nawę kościoła św. Getrudy. Pozostawiono natomiast piętnastowieczne Błękitne Wieże. Ze świątyni Marii ostały się Wieże Strażników, które znacznie przebudowano. Ich nazwa pochodzi od łącznika, po którym przechadzali się strażnicy wypatrujący pożarów i niebezpieczeństw.


      Dawne wieże starych kościołów połączono podłużną halą charakteryzującą się niesamowitym sklepieniem sieciowym, a w bocznych nawach gwieździstym. Filary świątyni są jednakże dość gołe. Wynika to z faktu, iż Halle w latach 40. XVI wieku stało się protestanckie, stąd nie uświadczymy zbyt wielu świętych we wnętrzu Marienkirche. Ich wizerunku widoczne są na ołtarzu z 1529 roku. Jedną z nich jest święta Katarzyna Aleksandryjska, po drugiej stronie moja ukochana święta Urszula (w istocie dawna pogańska Bogini), pomiędzy innymi znajdują się święty Jan i Augustyn. W dolnej części ołtarza mieści się malowidło przedstawiające Maryję z Dzieciątkiem w otoczeniu świętych. Ołtarz kryje w sobie jednak niespodziankę. Po całkowitym otwarciu ukazują się trzy kolejne obrazy: kardynała klęczącego przed Maryją w centrum. Wizerunek ten flankowany jest przez świętego Maurycego i Aleksandra. Ponad ołtarzem ulokowano maleńkie organy. Są one najstarszymi w regionie. Tu uczył się grać młody Georg Friedrich Haendel, którego nauczycielem był Friedrich Zachau, lokalny organista.
       O detalach mogłabym się jednak długo rozpisywać, bo mamy w Marienkirche pięknie zdobione balustrady, czy chrzcielnicę, jednak creme de la creme tego kościoła, według mnie, to niebywała gwieździsta ambona z 1541 roku, przebudowana wiek później. Szczerze powiedziawszy myślałam, że to dziewiętnastowieczna fantazja na temat gotyku, jak się okazało: nie. Łączy ona dwa style, gotycką strzelistość i renesansowe zamiłowanie do antyku. Trudno ją jakkolwiek opisać, bo poraża mnogością detali. Kosz stoi na kolumnie, prowadzą do niego schody z fantazyjną, złoconą balustradą. Baldachim ma formę gwiazdy i jest wielopiętrowy. W jej centrum, patrząc od dołu znajduje się wizerunek Ducha Świętego pod postacią Gołębicy, otoczony glorią. Powyżej w niewielkich niszach umiejscowiono wizerunki aniołów. Stoją one też na każdym z rogów gwiazdy. Nieco wyżej znajdują się kolumny podtrzymujące kolejną kondygnację ambony, na szczycie której widoczna jest figura Mojżesza i Chrystusa. Powiedzmy sobie szczerze: jest efekt wow.

No comments:

Post a Comment