Powróciły upały. Niestety, parę dni spokoju i szarugi odeszło w dal i znowu skwar leje się z nieba. Żeby nie palić sobie włosów, które w lato mają tendencję do przybierania jasnosłomkowego koloru (który mi się swoją drogą bardzo podoba, ale fakt, że kosmyki się od tego niszczą, już mniej), skorzystałam z jednego z tutoriali rozsianych po internecie i z apaszki rodzicielki zorganizowałam sobie całkiem fikuśny i wygodny turban. Myślałam, że w czymś takim głowa się zaraz zapoci i po powrocie czeka mnie masakra. O dziwo, nie wiem jakim cudem, nawet się ten wielki kokon nie nagrzał. Widocznie trafiłam na przewiewną chustkę. Kolorystycznie apaszka dobrze skomponowała się z kupioną w Berlinie sukienką z Hearts and Roses.
Kiecka owa okazała się jednym z moich lepszych zakupów. Jest bardzo wygodna i dopasowana do mojej figury, a z tym jest trochę trudno, bo wszystko zawsze odstaje w talii. W tym wypadku jedynie minimalnie więc odpuściłam sobie noszenie paska.
Zgrabny zestaw, lajkuję :D Od jakiegoś czasu podpatruję różne letnie fryzury, niestety jak do tej pory opanowałam jedynie upiętego warkocza (wow, taki wysiłek). Turban brzmi ciekawie, ale podejrzewam, że z czarną chustą na głowie upał dość szybko by mnie wykończył >D
ReplyDeleteWarkocz upięty jest w sumie efektowny dość, łatwy i wygodny, więc co więcej do życia trzeba :D
DeleteA ja zazdroszczę włosów. ;_; Jak zwykle mam jakieś uj wie co na głowie i jedyną fajną rzeczą, która by mi pomogła jest papierowa torba...
ReplyDeleteKocham całym sercem Twoje stylówki <3
Zapuść je, nie farbuj, nie prostuj, oddadzą ci w naturze, serio serio ;D
DeleteDziękuję <3