W czwartym odcinku "Króla", jeśli chodzi o modę kobiecą dzieje się dość niewiele. Są stylizacje dzienne i szlafroczki. Wracamy do Burdelu Ryfki, ale kobiet w tym wszystkim jest mniej niż zwykle.
Pierwsze panie widzimy w Synagodze i wszystkie są dość szczelnie okutane, prócz statystki, w ładnej, czarnej, prostej sukience o odpowiednim dla swego okresu kroju. Oficjalna konkubina Szapiry ma na sobie bardzo udaną sukienkę, o fantastycznym kroju, zapinaną z boku, niestety nie widzimy dokładnie na co.
Sukienka wygląda dokładnie tak, jak stroje z połowy lat trzydziestych. Jest naprawdę dobra i w dodatku ma piękny kolor.
Do końca nie wiemy czy to szlafrok, czy sukienka i dopiero w późniejszych scenach, widać, że to jednak podomka. Jak na podomkę może być, chociaż wygląda odrobinę współcześnie.
W tłumie jest dość sporo wyglądających poprawnie osób, szczególnie ładnie prezentuje się kobieta w kremowym kapeluszu i kremowym płaszczu. Dużo gorzej pani w czerwonym kółku. Nie mam pojęcia, czemu znalazła się ona w pierwszym rzędzie, skoro jej żakiet jest tak mocno PRL-owski, że nijak nie wpasowuje się w lata trzydzieste.
Powróciła także Karen i jak zwykle wygląda dyskusyjnie, ale przynajmniej się nie odzywa. Ta postać miała jakiekolwiek kwestie do powiedzenia chyba tylko w pierwszym odcinku i z każdym kolejnym było jej coraz mniej. Całe szczęście. W tle natomiast niezbyt udany płaszcz, który można było ozdobić apaszką - apaszki przecież często i gęsto pojawiały się w stylizacjach po domu, a na ulicy ich nie ma. To trochę nielogiczne.
Wracamy do domu rozkoszy pani Ryfki i jak zwykle jest tutaj powalająco. Zaczyna się od zupełnie nieepokowego obuwia, które odnalazłoby się świetnie w latach sześćdziesiątych, za to w latach trzydziestych... niezbyt.
Powróciły bardzo dyskusyjne sukienki i szlafroczki. Małoletnia kochanka Kaplicy ma na sobie sukienkę-pensjonarkę, która sprawdziłaby się świetnie jako lata siedemdziesiąte. Pin-up Candy ktoś strasznie skrzywdził suknią z bardzo długą białą koronką u dołu. Oprócz tego szlafroczki jak z "Bożej Podszewki".
Przy sukni Ryfki standardowe frędzle i cekiny jak na bal u Gatsby'ego - współczesny Sylwester z nutą retro, jak najbardziej, jako sukienka z lat trzydziestych... nie.
W pełnej krasie widać bardziej, że mamy do czynienia trochę z suknią z uniwersum "Dynastii" i bardzo mroczną stylizacją, którą nie pogardziłaby wkurzona do granic możliwości Alexis. Czemu nie mogła do nas wrócić czarna, prosta suknia Ryfki?
Powróciły natomiast współczesne staniki i pas do pończoch, który chociaż minimalnie udaje, że rzecz dzieje się w dawnych czasach, chociaż i tak nie wygląda on tak, jak pasy do pończoch z lat trzydziestych. Przykłady z lat 1936 i 1937: klik, klik, klik.
I póki co, to tyle. Niestety ten odcinek nad stylizacjami nie rozpieścił.
No comments:
Post a Comment