Czekaliście cierpliwie tydzień, za co serdeczne dzięki dla Was. Dzisiaj kolejna odsłona kostiumów damskich w "Królu". Znów jest bardzo nierówno i po raz kolejny, to, co najładniejsze i najbardziej epokowe, pojawia się gdzieś w tle. Pierwszy plan po raz kolejny straszy niepotrzebnym efekciarstwem...
Na pierwszy ogień idzie ten zestaw. Właściwie cały ten zestaw to jest definicja tego, co w "Królu" jest nie tak. Niby gdzieś dzwoni, ale niestety, niekoniecznie w dobrym kościele. Na plus jest toczek, który i być może być zbliżony epokowo (mam bardzo podobną rzecz z początku lat 40-tych, a i na rycinach w późnych 30-tych ten kształt się pojawia), wydaje mi się jednak, że ten dzióbek powinien iść do przodu, a nie być z boku. Problemem jest wszystko inne. Mamy tutaj spodnie i bardzo wydekoltowaną bluzkę. Widziałabym coś takiego w garderobie Katherine Hepburn w późnych latach czterdziestych. Czyli o dekadę później. Tutaj mamy jednak Warszawę 1937 roku, a nie Hollywood. I o ile spodnie uchodziły jako odzież sportowa, czy część piżamy plażowej, albo jako kostium do filmu/teatru, to raczej na galę bokserską, gdzie wszystkie inne kobiety są w sukienkach wieczorowych, albo dziennych (nie wiem czemu), to coś takiego raczej by nie przeszło. W Stanach prędzej, ale nie w Polsce. Pamiętajmy o tym, jakie wzburzenie wywoływała Dietrich czy Hepburn w Hollywood, pojawiając się w spodniach poza ekranem. W Polsce spodni kobiety nie nosiły w celach innych niż robocze i sportowe jeszcze naprawdę bardzo długo. Widać, że jakąś tam lekcję odrobiono, ale zamiast przyglądać się rodzimym zdjęciom chociażby na stronie Narodowych Archiwów Cyfrowych, czy przeglądając stare magazyny modowe, albo nawet zdjęcia z ulic Białegostoku Bolesława Augustisa, które są wręcz kopalnią inspiracji, to tutaj zdecydowanie zapatrzono się w filmy i styl zza wielkiej wody, przez to ogrom stylizacji (o tym później) na pierwszym planie wygląda jak styl filmowy z Hollywoodu. To tak, jakby ktoś za 80 lat robił film o Polsce 2010-2020 i postaci pierwszoplanowe ubierał według stylu Lady Gagi z czasów jej najbardziej odjechanych stylizacji, czyli sukienki z mięsa, kosmiczne sukienki, buty-kraby itp.
W publice daje się wychwycić parę naprawdę dobrych stylizacji kobiecych, skromnych, ale dokładnie takich, jakie powinny być. Przykład: pani z perłami.Wróćmy do tego kadru i odklejmy się od naszej hollywoodzkiej warszawianki. Mocno po prawo po oczach daje spódnica, która nijak nie ma prawa bytu w latach trzydziestych - to lata osiemdziesiąte najprawdopodobniej. Z tyłu jest też dyskusyjne nakrycie głowy w połączeniu z totalnie nieepokowym sweterkiem w jakiś paisley.
Tutaj, za panem narodowcem rysuje się żakiet, który spokojnie mógłby wystąpić w stroju Hiacynty Bukiet w "Co ludzie powiedzą" - widać, że to nie są lata trzydzieste, ramiona są zbyt kwadratowe i krój kołnierza jest bardziej współczesny.
Tutaj znów problem z PRL-em - zestaw, który wyglądałby dobrze w latach sześćdziesiątych, w późnych latach trzydziestych jest niezbyt na miejscu.
Współcześnie jako strój na dziewczyńską imprezę boho, jak najbardziej, lata trzydzieste, nie, nie, nie. Szlafrok może jakoś inaczej zestawiony przeszedłby z bólem, ale ta ozdoba i przede wszystkim tragiczne uczesanie... No nie
Bielizna absolutnie niehistoryczna: staniki w latach trzydziestych wyglądały zupełnie inaczej. Wówczas kształt gałki loda, idealnie okrągłem raczej nie był w cenie. Nie były też tak szpiczaste, jak w latach czterdziestych, ale to co tutaj nie widzimy, to po prostu współczesna bielizna. Podobnie, jak wiele par majtek, jakie widzimy w scenach w burdelu, nie wyglądają one epokowo. Majtki kiedyś bardziej wyglądały jak spodenki i częstokroć zasłaniały pępek.
To samo - definitywnie współczesny stanik. W bonusie Karen.
Totaj wdzianka, które niezbyt nadają się do lat trzydziestych, ale w siedemdziesiątych zrobiłyby już szał.
Chyba najlepiej prezentuje się ten szlafroczek - wygląda w miarę epokowo, ma ciekawą kolorystykę, ale niestety stylizację niszczy piórki na gumce od zasłon. Dlaczego? Zbliżenie na czarne wdzianko. Wygląda to trochę jak sukienka ero lolity - podstylu lolita fashion, który ma krótsze spódniczki, niż pozostałe.
Rozplaskana kokarda... W latach pięćdziesiątych były podobne rzeczy, ale lata trzydzieste to trochę za wcześnie, plus współczsne ramiączko od stanika.
Ja wiem, że to w sumie mega obrzydliwa i dramatyczna scena, ale ten szlafroczek to też zdecydowanie coś z lat siedemdziesiątych i estetyki Domku na Prerii, a nie lat trzydziestych.
Ceglany szlafroczek po lewej cierpi również na lata siedemdziesiąte. I póki co, moi mimi, to tyle. Nie jest źle, ale dobrze specjalnie też nie jest. Piękne stroje marnują się gdzieś z tyłu, a kamera raczy nas kolejnymi dziwnymi, uwspółcześnionymi wizjami. W sumie podobne "ale" mam do wnętrz, które wyglądają jak współczesne "glamour" pokoje z epokowymi elementami, ale jednak tonie to wszystko w typowo współczesnym połączeniu kolorów, w dekoracjach typu IKEA i współczesnym designie. Hitem były dla mnie ryciny z królikami, w czarnych, dziwnych ramach, na bankiecie, a także pseudo-barokowy, typowo współczesny, czarny świecznik stojący u Szapiro. Ze strojami jest podobnie. Coś gra, ale dużo rzeczy nie gra w ogóle. No nic, za tydzień kolejny odcinek.
No comments:
Post a Comment