Trzeba byłoby pod najciemniejszym kamieniem się schować, by nie natrafić na jakąkolwiek reklamę serialu Canal+ "Król", na podstawie książki Szczepana Twardocha. "Król" opanował polskie media. Po premierze pierwszego odcinka portale zapełniły się ekstatycznymi recenzjami.
Z którymi nijak się nie zgadzam. Póki co serial wydaje mi się strasznie nudny. Chwalony wszędzie Szyc jest po prostu tragiczny i przerysowany do granic ludzkich możliwości. Postać pani Kaszkieciary, którą w dalszej części nazywać będę Karen, to chyba najgorsze możliwe przedstawienie osoby LGBT w tekście kultury od bardzo dawna. Zanim przejdę do analizy strojów damskich w serialu pragnę trochę napisać o Karen. Otóż Karen jest naszkicowana tak grubą kreską i powiela wszystkie możliwe stereotypy krążące o lesbijkach, a które... nie mają zbytniego przełożenia na rzeczywistość (jak dobrze wiecie akurat w tej kwestii możecie na mnie polegać XD). Mamy więc typową chłopczycę, ubierającą się po męsku, są żarty z chęci przelecenia Grety Garbo i adoptowania sierot. Jest to wybitnie niesubtelne. Oczywiście już wtedy zdarzały się pary typu butch i femme, ale jeśli poczytamy trochę literatury lesbijskiej z początku XX wieku (Skorpion), czy obejrzymy filmy (Dziewczęta w mundurkach), tudzież zajrzymy w magazyny LGBT (niemiecka "Die Freundin") to jednak nie znajdziemy postaci malowanych aż tak grubą kreską. Dla mnie postać Karen to taki odwrócony typowy gej z produkcji TVN, pokroju Magdy M, czy BrzydUli. Stereotypowość tej postaci jest tak przejaskrawiona, że staje się nieznośna i dla osoby, która jest LGBT oglądanie czegoś takiego jest zwyczajnie nieprzyjemne, bo czyjaś orientacja seksualna, powiedzmy sobie szczerze jest średnim motywem na "comic relief". Tym bardziej, że "Król" miał zerwać z tym, co widzieliśmy dotychczas w polskich serialach. Tymczasem doskonale kopiuje motyw, który był wałkowany we wczesnych dwutysięcznych, tylko zamiast zniewieściałego do przesady geja, mamy zmaskulinizowaną do wymiotów lesbijkę. I nie zrozumcie mnie źle, gdyby ta postać miała jakiekolwiek inne cechy charakteru niż mówienie o własnej orientacji seksualnej, to odebrałabym dodanie jej jako coś fajnego i pozytywnego. Póki co mam po prostu duży niesmak.
Ale nie zebraliśmy się tutaj, żeby robić dogłębną analizę wątków LGBT w "Królu", ale żeby popatrzeć na damskie ciuszki. I z tymi jest... Lepiej niż w produkcjach, które do tej pory opisywałam, ale nie jest to nadal poziom światowy, czy europejski. Nadal mamy dość dyskusyjne zestawienia, dużo mody powojennej i szeleszczącego bistoru, chociaż nie rzuca się on w oczy tak, jak jaskrawe, wybitnie nieestetyczne zestawienia z seriali TVP.
Kobiet jest póki co niewiele i w przeciągu godziny raczej hasają one w tle, niż pojawiają się na pierwszym planie, stąd nie ma zbyt wiele materiału, ale to co jest to omawiamy.
Ten kapelusz nie wygląda zbyt dobrze. Oczywiście w latach trzydziestych były słomkowe kapelusze, ale w zestawieniu z ciężkim płaszczem i letnią sukienką, wygląda to wszystko niezbyt realistycznie.
Gdyby nie PPS wszędzie powiedziałabym, że to jest kadr z filmu o strajkach i dobie PRLU. Te sweterki, żakiety, powojenne płaszcze... Nie widzę tu lat trzydziestych w ogóle. Szczególnie źle wygląda pani w chustce i swetrze. Totalnie nie ta epoka.
Jak na 1937 rok to ta sukienka jest stanowczo za krótka. W latach czterdziestych by przeszła.
Chyba w ogóle to są jakieś lata osiemdziesiąte, ale wzornictwo na upartego mogłoby się nadać.
Na pierwszym planie przemykają sukienki z lat osiemdziesiątych, na pile znow krótka sukienka, której oversizowość raczej krzyczy latami powojennymi, ale na upartego można by to przepchnąć.
Widać trochę lepiej sukienkę: odcięcie jest trochę ponad naturalną talią, tak jak powinno być w latach trzydziestych, za to wydaje mi się, że są tu jakieś poduszki w ramionach. Bez nich miałoby to bardziej epokowy wygląd. Ale ta sukienka nie jest zła.
Domek na Prerii w kolorze lila. Kobieta siedząca tyłem w blado-fiołkowej sukience z bardzo wyraźnym, długim suwakiem. Lata siedemdziesiąte zdecydowanie. Nie tylko ze względu na pseudo-wiktoriański krój, ale przez suwak właśnie. W latach trzydziestych tak długiego i widocznego suwaka nikt by nie zamontował w stroju damskim. Uważano to za wulgarne!
Ten szlafrok i koszula nocna nie są złe i wyglądają trochę jak kostiumy Lilian Harvey z "Trzech ze stacji benzynowej" Jest ok.
Czego tu nie ma? Groszki, zielony toczek i etola z lisa. Etola jest super sama w sobie i mam bardzo podobną z lat trzydziestych/czterdziestych. Toczek też nadaje się super do lat trzydziestych. Bluzka jest już problematyczna i najprawdopodobniej to coś współczesnego, albo lata osiemdziesiąte. Najgorsze jednak jest zestawienie tego wszystkiego razem. To ze sobą nie współgra zupełnie!
Apaszka, żakiet i bluzka wyglądają zbyt współcześnie. Gdyby to ukryć za pomocą jednego epokowego to stylizacja doskonale by się obroniła. Swoją drogą nie rozumiem czemu po domu dużo osób chodzi w apaszkach?
Lata osiemdziesiąte. Jest tyle pięknych wykrojów na bluzki z lat trzydziestych. Tutaj ta oversizowość bardzo rzuca się w oczy.
Znów bardzo współczesna koszula i apaszka po domu. Nie rozumiem?
I jest ona! Królowa odcinka. Ta sukienka jest doskonała. Świetna, genialna. Wspaniała. Bez kitu i bez cienia szydery: to wygląda jak lata trzydzieste pełną gębą. To jest najlepsza sukienka w całym godzinnym epizodzie. Jest wspaniała. Nosiłabym, polecałabym każdemu, kto kocha lata trzydzieste, żeby nabył taką właśnie sukienkę. Jeśli w kolejnych epizodach będzie więcej takich krojów to jestem kupiona.
I jeszcze zbliżenie na tą cudowną sukienkę. Takich sukienek potrzebujemy! Tego nam dajcie więcej! Sukienko, jesteś piękna.
No comments:
Post a Comment