Produkt najprawdopodobniej niemiecki, ozdobiony haftami i pięknymi, szklanymi, malowanymi bladozłotą farbą dekoracyjnymi guzikami. Brak jakichkolwiek zapięć w okolicy talii: sukienkę wciąga się przez głowę, dlatego ma dość sporo materiału w dolnych partiach, inaczej, nikt by się w nią nie wcisnął. Odpinana jest natomiast strefa przy dekolcie (spójrzcie na zdjęciach na prawą stronę). Z boku umieszczono zatrzaski, dzięki czemu można ją wygodnie na siebie zarzucić. Poduszek i podszewki nie zanotowano. Najprawdopodobniej to druga połowa lat trzydziestych. Podczas wojny nie marnowanoby materiału i bardziej dopasowanoby sukienkę do sylwetki. Nieprakatyczne, szklane guziki, zapewne byłyby wykonane z innego, trwalszego materiału. Choć niewykluczone, że są to też jakieś wczesne lata czterdzieste, obstawiałabym jednak, że sukienka jest ociupinę starsza. Dość ciekawy jest tył, na którym znajdują się zatrzaski - montowano na nie zapewne kołnierz - jest ich 5, są z tyłu, umieszczone równomiernie. Fragment kołnierzyka w szczątkowej ilości (kawałek lamówki na zatrzasku) był nawet obecny - w formie paru milimetrów, ale jednak.
Sukienka jest uszyta z grubego aksamitu w kolorze, który Anglosasi nazywają midnight blue. W zestawie z bladozłotymi haftami i guzikami, ubranko wygląda jak kawałek nocnego nieba z gwiazdkami. Aksamit jest bardzo wytrzymały, Kasieł myślała, że sukienka jest praktycznie nową wariacją na temat, jednak to resztki kołnierzyka, farba, która odprysnęła ze szklanego guzika, a także wnętrze pełne charakterystycznych dla dawnych lat rozwiązań krawieckich, przekonało ją, że sukienka jest leciwa. Niemniej jednak, to jedna z lepiej zachowanych rzeczy, jaką mamy w swoich szafach. Można się poczuć jak Ida Cath :)
No comments:
Post a Comment