28.10.16

W poszukiwaniu rolli idealnych

Victory Rolls, legendarna fryzura z lat czterdziestych przypominająca pozawijane na bokach głowy różki. Nazwana na cześć lotniczego manewru wykonywanego przez alianckich lotników (słyszałam też wersję, że nazywano to uczesanie tak w maju 1945), w Polsce kojarzy się raczej negatywnie, z czasem okupacji i fikuśnymi uczesaniami Niemek. Istnieje miliard tutoriali jak je wykonać, ale nie każdemu się to udaje. Między innymi bardzo długo nie udawało się to mi.
Pomagały mi wypełniacze, które można dostać w Claire's:
     Jeśli macie długie włosy, a nawet bardzo, bardzo długie włosy, to jest to pomoc nieoceniona. Z tym, że polecam z wałków ściągnąć rzepy, które niepotrzebnie powyrywają wam włosy. Bez nich, wypełniacze sprawują się o wiele lepiej. Niestety dla bardzo jasnych blondynek odpadają ze względu na to, że są ciemnobrązowe. Na moim ciemnym blondzie zbytnio się nie odcinają w sezonie zimowym, ale jak tylko słoneczko mocniej przygrzeje to włosy mi płowieją i widać, że mam na głowie jakieś gąbki.



    Ostatnio jednak zaczęłam robić rollsy bez pomocy wałków. Pytanie jak? Mój pierwszy eksperyment, najbardziej spektakularny wyniknął dzięki innemu eksperymentowi, który się nie powiódł. Próbowałam zakręcić sobie włosy na chustę (tak zwane bandana waves), ale nic z tego nie wyszło. Włosy tylko trochę uniosły się u nasady i zrobiły się bardziej puchate. Paradoksalnie bardzo pomogło mi to w otrzymaniu naprawdę pięknych Victory Rolls.






Tył fryzury podpięłam sobie innym wypełniaczem z Claire's, Heidi Rollem. Z przodem fryzury poradziłam sobie dzięki książce kucharskiej (sic!). Chodzi o niezwykle uroczą Vintage Tea Party Book z przepisami Angel Adoree.


    Są trzy książki z tej serii, wszystkie w bajecznie ślicznej szacie graficznej z bardzo pysznymi przepisami (od których odejmuje 95% masła i mięso, bo dla mnie taka ilość tłuszczu jest niejadalna, ale Brytyjczycy mają to od małego, więc im to pewnie nie przeszkadza), które często serwuje gościom. Szczególnie jeśli chodzi o ciasto z bakłażanami i jabłka w karmelu.
    W książkach tych, prócz kulinariów znaleźć można także różne przepisy DIY: na pudełeczka, ozdoby na filiżanki, wykroje na fartuszki, ale także fryzury i makijaże. Nie jest ich co prawda wiele, ale są bardzo efektowne, klarownie opisane i da się wyczarować na głowie cuda.



   Pani Angel Adoree ma dużo krótsze włosy ode mnie i niestety fikuśny tył z dwóch podwiniętych pasm włosów musiałam zastąpić jednym konkretnym. Dwa niestety są za ciężkie dla moich włosów, ale ktoś, kto ma piórka do łopatek zapewne będzie wyglądał anielsko. 
  Na książeczki trafiłam swego czasu w TK Maxx i do tego stopnia mnie oczarowały, że zapragnęłam mieć wszystkie. Nawet tą poświęconą cukierkom i słodyczom, chociaż nie jestem fanatykiem słodkości innych niż ciasta i czekolada. 

No comments:

Post a Comment