17.7.16

Sukienka w sznaucerki i pokemony

    O Pokemonach trąbią teraz wszędzie, zupełnie jak wtedy, kiedy byłam małym dzieciakiem i namiętnie oglądałam serial. Wtedy co prawda protestowały różne dziwne organizacje kościelne, które doszukiwały się w Pokemonach treści satanistycznych, teraz wszyscy są przerażeni, bo ludzie wyszli z domu! Ci sami, którzy narzekali, że młodzież się nie rusza, nie nawiązuje znajomości poza internetem, teraz marudzą na tych, którzy w pogoni za wirtualnymi stworkami przemierzają dzielnie kolejne kilometry. A co więcej zmuszeni są do poznawania nowych osób, bo w grupie łazić raźniej, bo lure działa na więcej niż jednego gracza, przez co codziennie, o każdej porze dnia i nocy, Plac Solny i okolice zawalone są graczami.


     Ale oczywiście grupie malkontentów, którzy muszą żyć w wiecznym strachu i poczuciu końca dziejów, sytuacja ta przeszkadza. A bo potworki wymyślone, a bo ludzie rozkojarzeni, bo w ekrany patrzą, a bo to NWO i GMO. Nie dogodzisz. Ale tym ludziom dogodzić się nie da, oni po prostu muszą żyć w poczuciu, że ich młodość upływała idyllicznie, a każdy kolejny rok to staczanie się świata i cywilizacji w otchłań. I tą otchłań sobie stwarzają, a jest ona jeszcze bardziej wirtualna, niż stworki na ekranie smartfonów.
   Moja przygoda z pokemonami, co zaznaczyłam wcześniej, zaczęła się jakoś w szkole podstawowej dzięki serialowi emitowanemu na Polsacie. Potem przyszła pora na gry. Chociaż nigdy nie miałam żadnej konsoli, to korzystałam z emulatorów i w każdą sesję egzaminacyjną musiałam pograć w Pokemony, bo inaczej byłabym chora. I tak doszło do pojawienia się Pokemon GO. Z ogromnego sentymentu i wielkiej ciekawości postanowiłam spróbować z czym to się je. I powiem szczerze, że bardzo mi się podoba. Zwiedziłam mnóstwo miejsc we Wrocławiu, o których do tej pory nie miałam pojęcia, albo których dotychczas nie zauważałam. Także polecam.
  Na dzisiejszym polowaniu w rejonie Parku Południowego (DRATINI!) i odbijaniu Gyma na Wieży Ciśnień, odziałam kolejną zdobycz z Seamstress of Bloomsbury w sznaucerki i toczek vintage z lat 50-tych. Sukienka jest cud miód orzeszki, tak jak i jej wersja kwiatkowa.





8 comments:

  1. Jedna z najładniejszych sukienek, pasuje ci idealnie! Sama chętnie bym taką ubrała.

    ReplyDelete
  2. Coś w tym jest. Ja ogólnie jestem przeciwniczką wszystkiego co modne i popularne, a poza tym na sto procent uzależniłabym się od tej gry.

    ReplyDelete
    Replies
    1. ale to jest zdrowe uzaleznienie wiec czemu nie, pochodzisz, pozwiedzasz. :D We Wrocławiu pokestopy często są przy secesyjnych detalach architektonicznych ;D

      Delete
  3. Jak łapać pokemony to tylko w dobrym stylu ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. No jasne i przy działających serwerach :D

      Delete
  4. Hahah media pokazują tę pokemoniastą frajdę jak apokalipsę ;)
    Zgadzam się z pierwszym komciem, sukienka jedna z najfajniejszych, a taka skromna, takie tam pieseczki. Nie wiem na czym polega jej urok, ale jesteś w niej uosobieniem wdzięku.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Taka apokalipsa to co pokolenie, ostatnio co rok, media muszą straszyć rodziców i dziadków przed nowościami ;) chyba od Horacego w kółko to samo o tym jak każde następne pokolenie ma być tym ostatnim ;)

      Dziękuję bardzo :D

      Delete