26.3.16

Spódnica z lat trzydziestych

Po drutach i szydełku przyszła droga na kolejną umiejętność: szycie. Od wielu lat chodziło mi po głowie żeby nauczyć się szyć, ale nie miałam ku temu sposobności. Zapisałam się więc na kurs w pracowni A tu się szyje! we Wrocławiu. Oczywiście, podobnie jak w przypadku drutów nie mogłam zacząć od czegoś banalnego. Postawiłam na spódnicę z wysokim stanem z klinów, krój niezwykle popularny w latach trzydziestych. Jak mi poszło?


     To jest efekt moich prac. Spódnica powstała dzięki zmodyfikowanemu wykrojowi z Burdy (któryś numer z lat 90-tych). Została uszyta z tkaniny, o której nie wiem nic więcej, niż to, że nazywa się Orlando. Wygląda jednak na coś wiskozowego. Z tyłu zapinana jest na suwak (niezbyt historyczne posunięcie, ale nie param się rekonstrukcją ubioru, tylko chcę szyć ubrania na co dzień). Kolor, oczywiście ciemna zieleń. Sen o spódnicy spełniony. Jestem z niej bardzo, ale to bardzo zadowolona, ale nigdy bym nie uszyła czegoś takiego, gdyby nie kurs. 
   W dobie ogromnej popularności wszelakich tutoriali, wiele osób twierdzi, że wszystkiego można nauczyć się z internetu. Po raz kolejny powtarzam: nie da się. Nie nauczycie się śpiewać, ani szyć, (moim zdaniem nie da się też nauczyć naprawdę dobrze malować, na co jestem doskonałym przykładem) jeśli ktoś nie będzie kontrolował waszych postępów. Oczywiście możecie mieć wrodzony talent, ale zawsze lepiej jest mieć kogoś, kto wskaże wam drogę rozwoju. Dlatego jeśli się zastanawiacie czy warto iść na kurs obojętnie czego, to mówię wam: zróbcie to! 
Co do moich włosów, nie nie obcinałam ich, zakręciłam je tylko i trzymałam papiloty dwa dni i część z nich podpięłam z tyłu. :D 




14 comments:

  1. Świetnie Ci wyszła! <3
    Ja myślałam o kursie, ale nie wiem jak z kasą i czasem. Czy da się spokojnie pogodzić go ze studiami/pracą? Ile trwał Twój? :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wiesz co pracuję 8h dziennie, studiuję (co prawda ostatni semestr ostatniego roku, ale still), piszę książkę, robię na drutach, maluję, śpiewam i jeszcze mam czas na oglądanie Bollywoodów i wspaniałego stulecia. Więc da się ;) mój trwał 8 godzin, ale pójdę jeszcze na więcej ;) bo jest fajnie po prostu.

      Delete
  2. Do śpiewania/malowania trzeba mieć dar, do takiego prawdziwego, szycie to tylko umiejętność :) aczkolwiek owszem, mimo tutoriali w necie nie wszystkiego można się nauczyć z sieci.
    Ale podziwiam Twoje umiejętności, o ile szycia nauczyłam się całkiem sama, o tyle do drutów nie mam za grosz ręki, z netu mi nie idzie i dopiero pokazówka na żywo pomogła z nabieraniem oczek czy robieniem ażurków :) i tym bardziej robię O.O widząc Twoje swetry :) i szytą spódnicę też :))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję :D
      Nie mam daru do spiewania, ale duzo cwicze i zaczyna wychodzic, ale tylko dlatego, ze mam naprawde doskonala nauczycielke, bez niej nie bylabym w stanie nic zrobic.
      Nie deprecjonowalabym jednak szycia, jako jedynie umiejetnosci. Moja babcia nie potrzebuje do szycia wykrojow, jedzie wszystko z glowy i wychodzi jej idealnie rowne. W tym wypadku to moze byc wlasnie dar ;D

      Delete
    2. Moja robi tak samo :D ale obstawiam tu jedynie doświadczenie, grube dziesiątki lat spędzonych na rysowaniu wykrojów i szyciu :) można z szycia zrobić talent, kutiur paryski, ale ja wiem? Czy to jeszcze szycie czy już malowanie tkaniną? :) Ale znowuż podstawy szycia, wykroje - wciąż te same, tylko dodatki inne, bogatsze, szlachetne tkaniny i od razu wygląd inny niż spod prostej maszyny prostej szwaczki :)

      Delete
    3. to fakt, o ile szycie, projektowanie sa przeze mnie podziwiane i ja jednak widze w tym sztuke (oczywiscie nie we wszystkim na hura) to jednak za sztuke nie uznaje kompletowanie ubran i czytanie o nich. ostatnio, w zwiazku z notka o tym, czemu lolita nie jest dla mnie, na fb komentowala wlasnie jedna z lolitek strasznie sie burzac na to, ze uznalam, ze pisanie ksiazki historycznej jest jednak trochę bardziej angazujace intelektualnie niz chodzienie w ubraniach, niewazne jak piekne by byly.

      Delete
    4. Nie no, chodzenie w ubraniach to nie sztuka :) styl życia nie może być sztuką choćby nie wiem ile lolit, goth czy emo mnie zalało hejtem też. ubieranie się też nie jest sztuką, choć ubrania same w sobie mogą być dziełem sztuki (cyt. kutiur czy paryski czy petersburski czy z australijskiego baletu). Ale że ja sama założę takie dzieło nie oznacza, że stanowię z nim jedność i nabywam jego cechę niepowtarzalności i wyjątkowości :) ale to temat woda, możnaby tak i do końca roku gadać :)
      Pisarz mimo wszystko jest artystą. Tworzy coś nowego, nie ma wyznaczonych granic jako takich, nie ma barier technicznych, które ograniczają np. krawca, projektanta czy szwaczkę, bo materiały maja ograniczenia niestety. Robi - pisze co chce i jak chce. Nawet korzystając z innych źródeł przetwarza je po swojemu, skopiować nie może bo prawa autorskie. Oburzenia lolity nie zrozumiem, ale to tak jest z hejtem, jak ktoś sam ma problem z zaakceptowaniem swojego życia, nawet jeśli decyduje sam co, z kim, gdzie robi i co nosi, to doszukuje się takiego braku akceptacji u innych ;)

      Delete
    5. Też uważam, że chodzenie w ubraniach to nie sztuka. Nie widzę w tym żadnej ideologii, odbicia traum z dzieciństwa i innych tego typu rzeczy. Dla mnie to kwestia gustu.
      Nie szata zdobi człowieka, ale człowiek szatę, nieprawdaż?
      Ludzie na siłę chcą czuć się wyjątkowi, a ja nie jestem taka pewna czy wyjątkowość za wszelką cenę jest naprawdę taka fajna i pożyteczna, jak zwykło nam się wmawiać. Teraz szuka się wyjątkowości w rzeczach dość błahych i nieubogacających, stąd chęć bycia sztuki po najmniejszej linii oporu.

      Delete
  3. Cudowna <3
    Jeśli chciałabyś kiedyś zacząć szyć na zamówienie...

    ReplyDelete
  4. Jestem pod wrażeniem, naprawdę Ci się udała :D
    Zdziwiłam się tylko czytając, że kolor to ciemna zieleń - na moim lapku wygląda na piękny granat, nie ma nawet jednego zielonego refleksu :P

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję ;D
      Tak to ciemna zieleń, zdecydowanie, ale mam naprawde kiepski aparat :<

      Delete
  5. Piękna :) Kurs to dobra sprawa ale często nie wszystko. Moja koleżanka robiła kurs szycia i dalej mało co kuma. Ja się nauczyłam z internetu i książek.

    ReplyDelete
    Replies
    1. :D no coz zawsze sie znajda oporni na wiedze :D i wyjatkowo bystrzy z drugiej stroy

      Delete