7.7.15

Flapperka o towarach luksusowych

       Bardzo nie lubię mody lat 20. Uważam ją za tragiczne wynaturzenie i wielki błąd, podobnie jak lata 70. Są jednak pewne aspekty, które w drugiej dekadzie XX stulecia są całkiem ujmujące. Jest to w mojej opinii część wieczorowych fasonów. Ostatnio w ręce trafiła mi sukienka inspirowana latami 20. Przykuła moją uwagę zarówno pięknym, morskim kolorem, jak i naszytymi na nią cyrkoniami i kamykami. Dodatkowo nie jest aż tak mocno workowata i nie zniekształca sylwetki jak oryginalne kreacje z lat 20, co uważam za jej dodatkowy atut. Mimo, że została uszyta z aksamitopodobnej tkaniny, to nadaje się dość dobrze na obecne, tragiczne upały.

      Na poniższą stylizację składają się także tony biżuterii: mój turecki pierścień, naszyjnik pożyczony od Kasi i klipsy, które z kolczyków przerobiła mi mama. Wszystkie te gadżety, plus naszyte cyrkonie sprawiły, że świeciłam się na każdym kroku.
      Fryzura w formie rogalika, powstała przy pomocy koronkowej opaski, wokół której owinęłam włosy.
Na nogach, chociaż tego w ogóle nie widać miałam pończochy nylonowe od Cervin. I jako pończochowy laik i noob, powiem szczerze: mam też pończochy z Knittexu i prócz szerszej manszety we francuskich pończochach, to wyglądają na nogach tak samo. I tak wiem, że wzmocnienie stopy w Knittexach jest elastyczne i, że Cervin jedyne prawdziwe pończochy produkowane współcześnie, to laik, taki jak ja, nie widzi jakiejś wielkiej różnicy, dla której miałby za Cerviny płacić 50 zł więcej. Możecie mnie za to spalić na stosie, trudno. Swoją drogą właśnie to skłoniło mnie do pewnej rozkminy na temat tego, czy rzeczywiście ekskluzywny towar jest nam potrzebny i tego, że same taką potrzebę wielokrotnie generujemy tworząc różne grupy. To samo tyczy się lolit, gorseciarek, miłośniczek pończoch i spódnic, a także wielu, wielu innych, nawet z innej paczki, vide modelarze, kolekcjonerzy lalek. Przez to giną fora dyskusyjne, fanpejdże i inne społeczności. W pewnym momencie zabawa czerpana ze wspólnej pasji się kończy i zaczyna się tworzenie elitarnych grup, które stać na więcej i które mają potrzebę bycia wyżej nad "motłochem". Zaczyna się kupować dobra nie dla siebie, ale dla tego, żeby pognębić innego. Jest to jakaś perwersyjna forma potlaczu, z tym, że dar zostaje w rękach tego, który go zdobył, a reszta i tak musi być w jakiś sposób uznana za gorszą, co znowu sprawia, że chcą nadrabiać. I tak wynajdą najmniejsze pierdoły w gorsetach produkowanych masowo, a nie zauważą, że szwy w gorsecie od gorseciarki są niestaranne i krzywe, a gipiura też odstaje. Ale gorseciarki są na topie, a np. Rebel Madness jest be. A ja się trochę wyłamię z tego trendu także. Miałam ostatnio okazję bardzo dokładnie porównywać, wraz z koleżanką, która bardzo dobrze zna się na gorsetach, kilka Rebeli ze swoim underbustem i niestety mój wygląda na ich tle niestarannie. Szczególnie te krzywe szwy i nierówna waist tape, którą odkryła moja koleżanka. I przestało przekonywać mnie tłumaczenie, a bo ty masz jeden taki, a tamte są masowo robione przez szwaczki. No to chyba właśnie tamte powinny mieć krzywe szwy, nie mój. Podobnie, chociaż mniej drastycznie mam z tymi luksusowymi pończochami. Widocznie doszłam do tego wieku, że przepłacać mogę tylko za archiwalne mikrofilmy.
       A jeśli kiedykolwiek czuliście się gorzej, bo nie macie Cervinów, dollfów, sukienek z Baby the Stars Shine Bright, gorsetów od gorseciarek, lalek z 3R, limitowanych edycji jakiś głupot i ktoś was przez to uznał za noobów, ignorantów, to powiem Wam tak: przechodziłam to i też kupowałam takie rzeczy, ale wcale nie sprawiło to, że byłam w jakikolwiek sposób szczęśliwsza. Dużo więcej frajdy sprawia mi wieczorny spacer brzegiem Soławy, czy Odry, kilka zdań do mojej książki, kolejna paczka dokumentów, wypad z dziewczyną, czy zwiedzanie starych kościołów i pałaców. Wy też na pewno macie takie radości, więc nie dajcie sobie ich zabrać na rzecz wymogu grupy nieznanych Wam ludzi z internetów. To nie jest tego warte.





12 comments:

  1. Ok, walnę wazelinę.
    Wyglądasz zjawiskowo w tym wszystkim. Naszyjnik jest mega. O :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. A proszę Cię bardzo :D Tym bardziej, że wiesz (a przynajmniej mam nadzieję) że nie wazelinuję każdemu :D

      Delete
  2. Zgadzam się z Tobą. Ja i tak głównie źle się czuję przez to, że słucham iż nie umiem się ubierać, wisi mi czy mam brando. Ważne, że coś jest ładne. ;-)
    Stylizacja bardzo mi się podoba. Ten typ butów to chyba jeden z moich ulubionych! Mam takie czarne i marzą mi się czerwone.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie czuj sie przez to zle, w ogole uznalam ze takie fora i grupy maja nikly sens i uprzywilejowane sa w nich osoby, ktore sa od poczatku, a mlodych uzyszkownikow traktuje sie jak smieci. Rob swoje, najwazniejsze, ze ty sie dobrze czujesz :)

      Delete
  3. Boski kolor! Takie głębokie morskości bardzo Ci pasują.

    Co do kasy - tylko jakość. Porządny materiał i widoczna praca, która się na tę jakość przekłada, wymogi tego typu. W masówce niestety ciężko czasami tego szukać, chociaż zdarzają się wyjątki, ale rynek też się zmienił. Małe firmy, projektanci z szołrumów i duże "ekskluzywne" marki też oszczędzają na materiałach, bo baby, niestety, strasznie dużo kupują, zmieniają, liczy się fason, nie jakość. Zresztą to dotyczy też innych spraw. Opisane grupy "elitarne" to po prostu droższa konsumpcja, ale nadal konsumpcja. Szarżująca i wypełniająca puste przestrzenie, które powinny być zagospodarowanie przez prawdziwe pasje i realne przeżycia zamiast zbierania lajków i komci w internetach.

    PS Ja tam znajduję w latach 20. i 70. całkiem fajne rzeczy ;) W gruncie rzeczy to najmniej chyba lubię lata 80. XX wieku, zabawne, bo wtedy się urodziłam. A tak w każdym okresie i epoce znajdę coś co mi się bardzo nie podoba i cosie, które mi się podobają.

    To pisałam ja, Absynt.

    ReplyDelete
    Replies
    1. wlasnie brakuje mi w wiekszosci tych luksusowych towarow tej obiecanej jakosci. niestety, ale wiekszosc wcale nie zachwyca jakosciowo, a niby powinno. najbardziej drastycznym przykladem sa lolicie firmowe kiecki. mialam nieszczescie trafic na jedna zrobiona z tetry, inna prosta militarna z plastikowymi guzikami zrobiona z bawelnianej surowki i trzecia z lichej jakosci bawełenki. dodajmy do tego jednostronne, niestaranne nadruki w AP i inne tego typu cuda i za kazdym razem jak czytam opinie od lolit jakie to sa super szczegolowe i doskonale jakosciowo ubrania, to chce mi sie troche smiac. bo niestety placi sie glownie za fason, za kolorowy nadruk i metke.
      Taka firma ktora naprawde mnie urzeka i ktorej ceny sa adekwatne do jakosci jest moim zdaniem Miss Candyfloss, ciuszki sa naprawde perfekcyjnie wykonane.

      a co do prawdziwych pasji, to nadal wmawia sie kobietom, ze to nie dla nich. ze lepiej te wszystkie ciuchy, kosmetyki, ponczoszki i wszystko to, co sluzy kupowaniu, ciaglemu nieskonczonemu kupowaniu nowych itemkow, bez przesmyslenia czy aby na pewno ich potrzebujemy. na kobiety z pasja, jakakolwiek inna, patrzy sie jak na dziwaczki. a szczegolnie niebezpieczne sa takie, ktore tworza cos same i unikaja wielkich osrodkow konsumpcji.

      Delete
    2. Dlatego najlepsze są wintadże. Nie wiem jak to jest, ale ciuchy naszych babć i prababć nadal nadają się do noszenia. Czasami nawet bardziej niż roczne sieciówkowe. Za 300 dolców można sobie kupić na etsy sukienkę, do której dzisiejszy twór w tej samej cenie zazwyczaj się nie umywa. Po tym ile lat użytkowania przetrwał ciuch i nadal jest dobry widać właśnie jakość. Niesprane kolory, szwy piękne i nadal na miejscu, detale - hafty, guziki, koronki. I to są rzeczy z lat 50.czy 60. Nawet bluzki i sukienki z około 1910 można kupić w stanie do noszenia od ręki... Ponadstuletnie heh Naprawdę chciałabym zobaczyć lolicią kieckę za sto lat albo ciuch z wyższej półki sieciowkowej.

      Delete
    3. Te stare rzeczy robione z wyższej jakości tkanin, bez jakiś śmieciowych dodatków. Obecnie ubrania często szyje się z tak zwanej bawełny ekologicznej, która z ekologią i ekonomią nie ma wiele wspólnego, bowiem szmaci się już po paru praniach. Szczególnie widać to na przykładzie ubrań tych najpopularniejszych sieciówek, większość bluzeczek to na dobrą sprawę jednorazówki.
      I tak jak się przyjrzy człowiek na to jak wygląda splot tkaniny takiej vintage, a obecnej, to nawet laik zobaczy różnice, że kiedyś było to obliczone na to, żeby ciuch przetrwał długi czas, z tym, że producentom się to nie kalkulowało i masz ci babo placek.

      Delete
  4. Aha. Właśnie. Ukryte zyski :) Kiedyś w manufakturowym trybie opłacało się robić jak najlepiej, dziś konkurencja ma inny charakter.

    Swoją drogą, tak jeszcze mi się pomyślało, że mimo tych wszystkich faz feminizmu nadal jesteśmy szufladkowane i zamykamy się w swoich babskich kółeczkach. Nadal kobieta, która ma tzw.niebabskie zainteresowania odstaje dopóki nie znajdzie podobnych do siebie. Najgorzej, gdy są to tzw . męskie zainteresowania np.sporty walki, astronomia albo historia. I to jeszcze nic, jak mówię, po prostu się nieco odstaje, ale da się żyć., :D Niestety, bywa jeszcze gorzej, gdy obok tych pseudomeskich pasji pojawia się jakieś tam uczucie dla ciuszków i kosmetyków. Nadal jest tak, że dziewczyny, które interesują się czymś bardziej niż zawartością szafy i byciem matką w przyszłości tworzą swoje osobne środowisko, gdzie nie wypada być inteligentną i wyksztalcona i do tego lubić zakupy. To się trzyma od czasów sprzed tej rzekomej rewolty obyczajowej z lat 60. Dodatkowo faceci też pieja z zachwytu, gdy chodzisz na strzelnice i lubisz czołgi, ale marudzą, gdy jednocześnie interesujesz się ciuchami. Oczywiście, sami do tego z góry w wielu przypadkach skreślają "babochlopy", ale nie wpadną na to, ze ich atrakcyjna koleżanka ma też inne, "babskie" życie skoro ma ładne ciuszki na sobie, gdy dyskutują o czołgach... Internet jeszcze bardziej ułatwia taką szybką ocenę, co nieźle pokazuje przykład blogerki szafiarki z ostatniego tygodnia i tego jak ludzie jeżdżą pi niej po śmierci nazywając pusta i bezwartościową, bo miała bloga modowego.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Niestety industrializacja ma wiele wad i chociaż wszystkiego jest więcej, to niestety rozłazi się to w rękach i robione jest w nieludzkich warunkach.

      Oj coś o tym wiem, jeśli chodzi o "męskie" hobby, z choćby przysłowiową kategorię facet na wp, gdzie wepchnięto ciekawostki historyczne :)
      Takim smutnym przykładem, który jest jechany przez mezczyzn, ale i kobiety za to ze obok męskich ma i "niemeskie", błahe pasje, jest Simone Simons, wokalistka zespołu Epica. Nieszczesna wokalistka zaszufladkowana w "męskiej" muzyce jaka jest niby metal prowadzi tez bloga o modzie i urodzie, co budzi fale protestow rzecz jasna. A ze dodatkowo jest urodziwa, to i fala hejtow jest wieksza.
      A blogerka szafiarka i ta cala moda zeby jechac komus po smierci to jest szczyt kurestwa imo.

      Delete