Bal z epizodu szóstego trudno będzie przebić pod kątem strasznych kostiumów damskich. Wydaje mi się, że mogło być to apogeum horroru wizualnego, jaki co tydzień TVP funduje widzom w serialu "Ludzie i Bogowie" - nie znaczy to jednak, że kończę się pastwić nad tym serialem. Przed nami epizod 7, w którym mamy bardzo dużo koszmarnych ubiorów. Rozstrzał od PRL-u i Domki na Prerii, po Garden Party u Hiacynty Bukiet z serialu "Co ludzie powiedzą".
Panie i Panowie, przed państwem siódmy odcinek "Ludzi i Bogów". Analiza kostiumów damskich. Przy okazji w tym epizodzie jest parę bardzo zabawnych scen, do których zalicza się to, co widzicie powyżej, a także ostatnia scena. Warto, bo jest to bardzo zabawne.
O ile ten szlafrok wygląda dość dobrze i pewnie jest raczej z lat siedemdziesiątych, to udaje lata trzydzieste i nie rzuca się specjalnie w oczy, jest w porządku. Nie w porządku jest za to zestaw drugie bohaterki, która ma na sobie żakiet, którzy przeszedłby w latach sześćdziesiątych, stanowczo niehistoryczną bluzkę, która mogłaby być użyta jako kostium do lat siedemdziesiątych i torebkę z lat osiemdziesiątych. Dodatkowo standardowo bardzo brzydkie nakrycia głowy. Znowu mamy też rozrzut stylistyczny, źle dobrany kolorystycznie zestaw, natłok wzorów. Powiedzmy sobie szczerze, jaka epoka by to nie była, raczej nikt by tak z domu nie wyszedł, bo tu wszystko jest z innej parafii. Nienaturalność tego wszystkiego nie tyle bierze się z anachronizmu, co z tego, że ten zestaw jest paskudnie skomponowany, zresztą jak bardzo wiele zestawów. To nie przekonuje swoją sztucznością i brakiem zmysłu estetycznego. Kostiumograf nie ma tego zmysłu i to jest największy problem. To po prostu brzydko wygląda. Jak zestawienie fioletowej kratki na żółtym tle z motywem zeberki rzuconym na to.
Ta sukienka nie byłaby zła, gdyby nie jej długość (jeśli zdecydujecie się oglądać, to jej długość to jednak lata osiemdziesiąte/dziewięćdziesiąte) i rękawy, które wypadałoby przeszyć, żeby wyglądały bardziej historycznie. Drobna przeróbka i z tej szmizjerki można byłoby uczynić całkiem porządnie udającą lata czterdzieste sukienkę.
Ten płaszcz i kapelusz okrutnie rażą PRL-em. Byłyby świetne do dużo późniejszych dekad. Sylwetka tutaj w ogóle nie wygląda ani na lata trzydzieste ani na czterdzieste.
A pod to wszystko rzucona bardzo pstrokata bluzka. Znowu mamy zestaw bez żadnego przemyślenia i minimalnego zmysłu estetycznego. Nawet gładka, biała bluzka byłaby lepsza i wyglądała naturalnie. Tutaj mamy ciężki płaszcz i letnią bluzkę w psychodeliczne kwiatki. Znowu, nikt by czegoś takiego nie założył, obojętnie czy to lata czterdzieste, czy 2020.
Te spodnie nie wyglądają w ogóle na lata czterdzieste. To raz, dwa, już zwracałam uwagę na to, że w okupowanej Polsce jednak nie chodzono w spodniach tak chętnie jak w Stanach Zjednoczonych (gdzie i tak spotykało się to z ogromnym szokiem) - do tego paskudny toczek i omawiany wcześniej żakiet i torba. Kolejny zestaw, który ominęło podstawowe poczucie estetyki.
Jeśli widzieliście kiedykolwiek teledysk Kazika do pewnej piosenki o niecenzuralnym tytule, to sceny na bazarze wyglądają jak żywcem wyjęte z tego właśnie klipu, który powstał w 1991 roku. Na 1941 to wszystko nie pasuje. Mamy kawalkadę okropnych płaszczy, które obecnie noszą starsze panie i które nijak mają się do tego, co nosiło się za okupacji. Wtedy nie było takich krojów. Dodatkowo znowu widzimy POWALAJĄCE pstrokacizną zestawy.
Śpiewamy dalej "Coście sk... uczynili z tą krainą" - PRL-owskie płaszcze i okropne nakrycia głowy w natarciu.
Ten trencz razi współczesnością. Jak na lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte jeszcze by uszedł, ale lata czterdzieste... Widać, że mamy do czynienia z bardzo syntetyczną tkaniną. A pod spodem kwiecista letnia sukienka na lata sześćdziesiąte i ciężki, wełniany toczek na zimę. Czy naprawdę ktokolwiek w jakiejkolwiek dekadzie, nie mówię tu o osobach ubierających się awangardowo, bo bohaterki tego serialu do tego nie aspirują, wyszedłby tak na ulicę? Wiosenny płaszcz, letnia sukienka, zimowy toczek? Wszystko w zupełnie innej kolorystyce. W tle za to całkiem ładny zielony zestaw.
Bluzka, która zdecydowanie nie jest latami czterdziestymi, ale bardzo spoko, że pokazuje się, że kobiety musiały robić sobie same buty.
Po raz kolejny ta bohaterka ma najładniejsze stylizacje. Nie wiem czy ma osobnego kostiumografa, ale za każdym niemal razem jej zestawy wyglądają porządnie i na miejscu. Tutaj bardzo śliczny sweterek.
Lata sześćdziesiąte czy już siedemdziesiąte? Jak sądzicie, bo ja nie wiem. Na pewno nie lata czterdzieste. Wzornictwo jak i kołnierz to zdecydowanie późniejsza epoka.
Zaczynamy Garden Party u Hiacynty Bukiet. Brytyjski schyłek lat osiemdziesiątych i początek lat dziewięćdziesiątych w rozkwicie.
W tle Hiacynta Bukiet rozmawia z Elżbietą o Szeridanie. Ta koronkowa parasolka. Ludzie nie używajcie ich w filmach. One wyglądają spoko jako rekwizyt do komunijnej sesji zdjęciowej, ale nijak mają się do parasoli przeciwsłonecznych z lat trzydziestych i czterdziestych. Dodatkowo brzydkie, ciężkie nakrycie głowy, współczesne szpilki, paskudne zestawienie czarnego z majtkowym różem i koszula z lat osiemdziesiątych. Kto uznał, że ten zestaw wygląda dobrze?
W tle więcej lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, tragiczne sukienka po lewej stronie - jak będziecie oglądać film to jest to pani z wachlarzem. Po prawej spódnica maxi w kolorze błękitnym... A to nie jest jakiś bankiet, czy okazja do prezentacji sukni balowej/wieczorowej. Dlaczego? Dlaczego użyto tego w tym miejscu?
Na razie to na tyle, widzimy się w kolejnym epizodzie.