20.9.18

Ciekawy Vintage - Dollyrockers

Nie jestem jakąś wielką miłośniczką lat siedemdziesiątych. Nie chodzi o to, że uważam, że to jakiś zły okres w modzie, ale po prostu nie czuję się w takich kreacjach dobrze. Świetnie wyglądają na kimś, ale to zdecydowanie nie moja bajka.


Nie z mojej bajki jest też ostatnie moje znalezisko. Maxi sukienka, trochę w stylu lat trzydziestych, od Dollyrockers. Co jest w niej wyjątkowego? Jest to rzecz naprawdę świetnej jakości, wykonana z cienkiej warstwy bawełny i acetatowej podszewki, pochodząca z bardzo znanego butiku. Projektantem w Dollyrockers był Samuel Sherman, znany pod pseudonimem Sambo, który wytworzył bardzo charakterystyczny styl dla krojów i deseni, na punkcie którego oszalała Wielka Brytania. Tak jak w latach 50-tych panowała moda na Horrockses, tak lata sześćdziesiąte, a właściwie już siedemdziesiąte były zdominowane przez Bibę i Dollyrockers. Dollyrockers było tak popularne, że produkowało duże metki, często wszywane na wierzchniej stronie, by było wiadomo, że nosi się firmową rzecz. Na ówczesne czasy było to novum. Pierwotnie butik znajdował się na terenie Camden, z czasem jak popularność firmy wzrosła, ubrania Dollyrockers zaczęły sprzedawać ówczesne sieciówki takie  jak Top Shop.



Początkowo Dollyrocksers dużą część swoich ubrań wykonywało z dużo starszej odzieży z lat trzydziestych czy czterdziestych, przerabiając ją, tak by wpasowywała się w psychodeliczną modę lat siedemdziesiątych.Być może w jakimś stopniu proceder ten dotyczy to sukienki, którą udało mi się dorwać. Co mogło zostać zmienione? Rękawy, które wyposażono w dziwaczne rozcięcia i troczki, ale przede wszystkim w długi, nylonowy suwak z tyłu, który nie miałby prawa bytu w latach trzydziestych. Wzór jednak zdecydowanie bardziej pasuje do lat siedemdziesiątych, z tymi wydatnymi kwiatkami i liśćmi przypominającymi pulsującą dżunglę.
Dollyrockers zakończyło swój barwny żywot w połowie lat siedemdziesiątych, a Sherman zajął się marką sygnowaną własnym nazwiskiem.
Spodobał się Wam post?
Co powiecie na kawę?

No comments:

Post a Comment