19.11.17

Snood i pani z Breslau

Ostatnio pisałam o kapeluszu z bardzo tragiczną historią. Dzisiaj znowu na smutno, chociaż nie aż tak. Dzisiaj będzie o siatce na włosy, która przejechała się nieco po Dolnym Śląsku.


   Jakiś czas temu sama nauczyłam się robić na szydełku snoody. Jest to jedyna rzecz, jaką umiem tym sposobem stworzyć, przy czym, moje pierwsze próby miały dość spore oczka, z których wychodziły mi na prawo i lewo włosy. Tak było z brązowym, wełnianym snoodem, który mam na sobie na zdjęciu wyżej. Zrobionym w Goerlitz, przy bramie do jednej z kamienic.
   W październiku była piękna słoneczna pogoda i trafił mi się dzień wolny, który wykorzystałyśmy z Kasiełą na wizytę w Goerlitz i Reichenbach. O Goerlitz pisałam nie raz. O Reichenbach też, ale na drugim blogu, w zupełnie innym kontekście: kiedyś szukałam tam potwierdzenia pewnych badań genealogicznych. Bardzo mi się tam spodobało i chciałam wrócić. Wróciłam, by podziwiać kościół z cud emporami, pełnymi zdobień, okalany wysokim, warownym murem, z bramą zwaną husycką, liczne dworki i pałace, a także niziutką, pierniczkowatą zabudowę. Urocza miejscowość u stóp Landeskrone. Jeżdżą tam busy z Goerlitz i za 3 euro można sobie ufundować naprawdę malowniczą wycieczkę.
   Wracając jednak do Goerlitz. Tak sobie łaziłyśmy po sklepach z antykami zastanawiając się co nabyć i co i rusz upychając moje włosy do siatki. I o to znalazł się. Brązowy snood, wyprodukowany fabrycznie w latach czterdziestych i wiązany u dołu na troczki.

Jak widzicie jest bardzo gęsty i nie ma szans żeby coś z niego wypadło. Początkowo zastanawiałam się czy aby na pewno go potrzebuję, ale w końcu się przełamałam i kupiłam. Jak zwykle zagadałyśmy się przy ladzie. Sprzedawczyni, pani wydawałoby się w wieku 45-55 lat zapytała nas skąd jesteśmy, na co my radośnie odpowiedziałyśmy, że z Breslau i sobie przyjeżdżamy do Goerlitz na wycieczki. Pani się zadumała i powiedziała, że no cóż: ona też jest z Breslau i kilkadziesiąt lat temu musiała stamtąd uciekać jako młoda dziewczyna. Zrobiłyśmy wielkie oczy, bo pani się bardzo dobrze jak na swój wiek trzymała. Osiadła w Goerlitz i od tej pory bardzo tęskniła za swoim rodzinnym domem, który po wielu latach zobaczyła dopiero niedawno. Kolejna tragedia spowodowana okrucieństwem i głupotą wojny, stawianiem wszędzie gdzie się da granic, murków i barier. I ktoś powie pewnie: A mogli Niemcy wojny nie zaczynać!  Tylko czy ta pani, wówczas mocno nieletnia, podobnie jak całe jej pokolenie, miała wpływ na wariactwo swojego rządu i popleczników? Nie wszyscy Niemcy szaleli za Hitlerem... pragnę przypomnieć, że pierwsze lata reżimu upłynęły pod znakiem aresztowań opozycji: komunistów, socjaldemokratów, konserwatystów, a także stronnictw narodowych, którym nie było po drodze z nazizmem. Potem do nich dołączyli miłośnicy muzyki swingowej, antropozofowie, wolnomularze, Żydzi pochodzenia niemieckiego, dziennikarze, którzy podpali niezbyt przychylnymi artykułami, artyści, komicy, uczeni i wielu innych. Reszta, miała wybór: skończyć w obozie, wyjechać póki się dało, albo siedzieć cicho, licząc, że to szaleństwo minie. Ale nie minęło: eskalowało i doprowadziło do tragedii, której ofiarą byli najczęściej kompletnie niewinni ludzie.

No comments:

Post a Comment