Ta dość podniszczona pięknotka trafiła w moje ręce jakiś czas temu na Targach Staroci w Kłodzku, na których znalazłam się całkiem przypadkowo. Od razu rzuciła mi się w oczy i wiedziałam, że wróci ze mną do domu. Zapłaciłam za nią jedynie 45 zł.
Parasolka pochodzi z lat dwudziestych, a przynajmniej tak udało mi się ustalić dzięki lekturze książki Anny Sieradzkiej "Moda w Przedwojennej Polsce", gdzie na jednej z fotografii znajduje się bardzo podobna parasolka.
Zdjęcie z książki Anny Sieradzkiej "Moda w przedwojennej Polsce" |
Moja ma właśnie bawełniane pokrycie, na którym widzimy Chińczyków płynących łódkami, za plecami których znajdują się mostki, bujna roślinność i świątynie. Wzór jak najbardziej epokowy. W latach dwudziestych, podobnie jak w poprzednich dekadach, fascynacje Orientem były nadal bardzo silne.
Część wzorów wykonano złotą farbą, która do tej pory pięknie mieni się w promieniach słońca. Jednak przed jego promieniami wolałabym parasolkę raczej chronić, dlatego dość rzadko wychodzę z nią na miasto, w obawie przed wyblaknięciem materiału, który jest dość mocno nadwyrężony przez upływ czasu.
Pokrycie parasolki ma parę dziurek, które zabezpieczyłam przed powiększaniem się, lakierem do paznokci (doskonała metoda na oczka w pończochach i na rozchodzący się materiał w wiskozowych ubraniach). Rdzawych plam nie próbowałam usuwać- materiał był wystarczająco często nadwyrężany by cudować na nim z jakąkolwiek chemią inną niż łagodny szampon z Biolavenu-a i to zaaplikowałam bardzo ostrożnie w obawie przed zniszczeniem parasolki. Co do samej rączki (najprawdopodobniej bakelitowej) i mechanizmu, to zachowały się one w świetnym stanie i spokojnie będą służyć kolejne lata.
Parasolka zagrzała sobie miejsce w moim sercu i ze mną na pewno zostanie, tym bardziej, że jest bardzo efektownym gadżetem i ma za sobą kawał przebytej historii.
No comments:
Post a Comment