31.5.17

Mój Vintage - Nimfa

   Długo się za to zbierałam, bo sukienka jest u mnie już parę miesięcy, ale dopiero ostatnie tygodnie dały mi możliwość noszenia jej częściej. Nieziemskie znalezisko z Etsy jest obecnie moją ulubienicą.

      Mowa o ślicznej sukieneczce z lat czterdziestych. Przyleciała do mnie z Australii, ale wykonano ją z wiskozy dawno, dawno temu w Stanach Zjednoczonych.
      Przyjemna i przewiewna, ale całe szczęście nieprześwitująca idealnie nadaje się na letnie dni - choć moczenie jej, jak to już z wiskozą bywa, może wiązać się ze zrobieniem zacieku. Jest na to jednak rada: wystarczy spryskać sukienkę czystą wodą. Ja używam w tym celu pustego opakowania po toniku w sprayu.

      Sukienka zapinana jest z boku na ciężki metalowy suwak, który ukryty jest pod niewielkim panelem z materiału - jak już pisałam wcześniej, dawniej zamki na widoku uznawane były za wulgarne, dlatego starano się je ukryć przed oczami osób postronnych. Prócz tego, wkładanie sukienki znacznie ułatwia rząd drobnych guziczków. Ozdób jest w niej bez liku: i piękne koronkowe wykończenia dekoltu i ogromnych kieszeni, i liczne drapowania, aż wreszcie urocza kokardka. Dbałość o szczegóły: pierwsza klasa. Czaiłam się na nią długo, nie mając pewności, czy aby na pewno powinna znaleźć się w mojej kolekcji: paradoksalnie odstraszała mnie niska, jak na warunki Etsy, cena, która mogła zwiastować nierzetelnego sprzedawcę. Jak się okazało, moje obawy były całkowicie błędne. Sukienka była u mnie w przeciągu tygodnia, a sprzedawca tłumaczył taką, a nie inną cenę rozmiarem - który idealnie odpowiadał mojej sylwetce - a także brudnym paskiem, który powiem szczerze, psuł kompletnie wygląd ciuszka, dlatego leży teraz w moim domu rodzinnym i czeka na sukienkę, do której będzie pasował.


4 comments:

  1. Przepiękna sukienka i mega Ci pasuje!

    ReplyDelete
  2. Wyglądasz naprawdę fantastycznie! I odnoszę się tu do całokształtu, nie tylko do tej konkretnej stylizacji.
    Na blog trafiłam zupełnie przypadkiem i bardzo się cieszę, bo pamiętam Cię z czasów lolity.
    Lolita mnie nie przekonała, choć czasem wyglądałaś naprawdę fajnie to w codziennym użyciu jest to dla mnie po prostu przebranie. A przebrania mnie nie przekonują.
    Teraz wyglądasz naprawdę cudnie i bez mrugnięcia okiem przejęłabym chyba każdą stylizację którą widziałam na blogu.
    Powodzenia w wyszukiwaniu kolejnych pereł!
    Justyna

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję :D czekała mnie długa droga żeby zrozumieć, że jak się ma 170 to nie wciska się w ubrania dla dużo niższych Azjatek. Po prostu, na innych może wyglądać to dobrze, na mnie zdecydowanie nie.

      Delete