Początkowo nie byłam przekonana czy jest to oryginał z lat pięćdziesiątych, czy późniejsza wariacja na temat. Krój, krótki, metalowy zamek z boku, materiał, wykończenie dołu, jak i tkana metka, która informowała o tym, że sukienkę zrobiono w szwedzkim Vaxjo w zakładzie Persson, wskazywały na to, że jest to oryginał. Obawy budziło wykończenie niektórych miejsc overlockiem. No właśnie, jest to dość rzadkie, w ubraniach damskich przed latami sześćdziesiątymi, ale się zdarza. I tak jest w tym przypadku. Zrobiłam dokładny research na Vintage Fashion Guild, a dokładniej na tamtejszym forum, gdzie dowiedziałam się tego, że sporo skandynawskich ubranek z lat pięćdziesiątych było wykańczanych overlockiem, o ile nie była to domowa robota. Persson, który obecnie produkuje meble, a swoją działalność rozpoczął z końcem XIX wieku, do małych zakładów nie mógł należeć. A więc oryginał! Co za przyjemna niespodzianka.
Sukienka jest na mnie odrobinę przyduża, jednak po spięciu jej paskiem chyba nie rzuca się to tak bardzo w oczy - jedynie dość kłopotliwe są za szerokie ramiona, które co i rusz muszę poprawiać, niemniej jednak sukienka jest fantastyczna pod względem materiału: lekkiej, ale dość mocnej mimo swojego wieku, bawełny drukowanej w kwiaty pokryte lodem. Bardzo to skandynawskie w rzeczy samej.
Jestem kompletnie zakochana w jej tyle, który został wykonany z dość sporą fantazją nadając jej swego rodzaju księżniczkowatości i dodatkowego obwodu u dołu - przydałaby się do niej trochę szersza halka, niż ta, którą obecnie dysponuję.
Pięknie w niej wyglądasz!
ReplyDeleteDziękuję :D
DeleteDzień dobry.
ReplyDeleteGdzie Pani kupuje takie sukienki? Chodzi w nich Pani na co dzień czy tylko do sesji?
Wszystko jest opisane na blogu, w kwestii tego skąd pozyskuje ;) i tak chodzę tak na co dzień
Delete