15.5.17

Mój Vintage - Wiosenna Łąka

Coś mi się namnożyło tych łączek: od późnojesiennych, do całkiem wesołych i wiosennych. O dziwo, wszystkie one pochodzą z tego samego okresu: przełomu lat 40-tych i 50-tych.

Łączka wiosenna w kolorze błękitu jest uroczą, bawełnianą sukieneczką, najprawdopodobniej niemieckiej produkcji (na metalowym zamku, który znajduje się z boku tej pięknej sukienki, widnieje napis NAGEL - Made in Germany). Jest rozkloszowana, ale nie tak bardzo, jak w przypadku sukienek z głębokich 50's. To raczej nieco starsza sukieneczka, ale zdecydowanie uszyta w okolicach newlookowego szału i na pewno po zakończeniu II wojny światowej.

Sprawę zamków omawiałam nieco wcześniej, ale, powtórzmy. Pierwsze zamki były rzecz jasna metalowe i pojawiały się początkowo w modzie męskiej: w strojach sportowych i mundurach. Przy ubiorach damskich unikano ich praktycznie do końca lat trzydziestych. Powody były dość kuriozalne. Suwaki uznawano za... wulgarne. Dlatego też z początku unikano ich, albo zasłaniano materiałem. Początkowo znajdowały się one po boku, na wysokości pasa, tak by ułatwić wkładanie ubranka i tak jak ma to miejsce w omawianej przeze mnie sukience. Z czasem powędrowały na tył. Powstawały kolejne rodzaje ekspresów: nylonowe, plastikowe, które znalazły swoje zastosowanie w późniejszych dekadach, jednak można znaleźć sukienki z lat 40-tych z niemetalowymi zamkami: wiązało się to z ograniczeniami, jakie niosły za sobą działania wojenne. Były one tak niepraktyczne, że najczęściej po prostu je wymieniano. Zdarzyć się też może, że mamy do czynienia z sukienką, która ma ponad 70 lat, a ktoś wmontował w nią całkiem niedawno współczesny ekspres. Wtedy nie pozostaje nic innego, tylko patrzeć na szwy ubranka.
Sukienka nie posiada absolutnie żadnych metek, jednak szwy i wykończenie dołu jasno wskazują, że nie jest to jakaś wariacja na temat lat dawnych, która powstała na przełomie lat 80-tych i 90-tych. Bardzo interesujące są w niej drapowania, jakby echo lat czterdziestych, które znajdują się nieco pod ramionami. To dość przyjemny detal, który może nieco zginąć na zdjęciach, dlatego daję na niego zbliżenie.
      Niestety blogger nie ogarnia, że zdjęcie jest w poziomie. Przy okazji możecie przyjrzeć się wykończeniu przy dekolcie.
     Gdzie dorwałam kolejną łączkę? Na Vintage Targach we Wrocławiu - gdzie ta ślicznota była wciśnięta w straszliwą ilość ubrań z St Michel (linia Marks and Spencer, która święciła tryumfy w 80'sach swoimi stylizowanymi na retro sukienkami) i innych reliktach sprzed góra 30 lat. Inne cudo, z lat czterdziestych było u pani z Retromanii (u której nabyłam śliczne rękawiczki ze zdjęć powyżej i poniżej), ale nie na sprzedaż (loath and pain).



    Swoją drogą zmieniłam fryzurę. Jak się Wam podoba?

No comments:

Post a Comment