27.3.17

Kamieniec Ząbkowicki

Minął mi właśnie jeden z lepszych weekendów tego roku (ok, to dopiero trzy miesiące). Przede wszystkim zostałam porwana po kursie niemieckiego do Kamieńca Ząbkowickiego, co było moim ogromnym marzeniem ze względu na znajdujący się tam pałac, ale przede wszystkim jeden z kościołów, w których podziwiać można rzeźby Thomasa Weisfeldta, artysty z Norwegii, który w dobie baroku tworzył na terenie Dolnego Śląska; ale także obraz Willmanna. 2w1 jeśli chodzi o moich śląskich ulubieńców.

Pałac Marianny Orańskiej miał być jedynie dodatkiem do tej wyprawy, ale tak się stało, że do niego zawędrowałyśmy w pierwszej kolejności... po dość osobliwym spacerze, bo jak to na Dolnym Śląsku bywa, stacja kolejowa z nazwą miejscowości, często jest w dość sporym od niej oddaleniu (w tym przypadku około 2,5km, ale w Środzie Śląskiej stacja jest 6 km za miastem).
     O Mariannie Orańskiej kiedyś bardzo dużo czytałam, szczególnie o tym, co zrobiła dla regionu i jak została potraktowana przez pruski dwór. Smutne były to czasy, w których kobieta musiała znosić z kamienną twarzą kolejne zdrady męża i nie do pomyślenia było, żeby sama szukała szczęścia poza małżeństwem. Powiem szczerze, że kompletnie nie rozumiem ludzi tak bardzo romantyzujących XIX wiek i ówczesne obyczaje (ciekawe czy byłyby zadowolone, gdyby kazano im wchodzić  do własnej posiadłości przez okno i co 24 godziny meldować się na posterunku, a do tego wszystkiego dzieci umierające na różne choroby, które teraz leczy się bez większych problemów...). Marianna widząc te wszystkie damy tęskniące do jej czasów zapewne popukałaby się w głowę.
    O ile o Mariannie można by pisać wiele pozytywów, to sam pałac jest dość... Dyskusyjny. O ile lubi się projekty Schinkla to pewnie i to cudo przypadnie do gustu, ja jednak chyba nie jestem fanką tego architekta, niemniej sam pałac jest imponujący i naprawdę ogromny. Niestety, nie dość, że padł ofiarą Armii Czerwonej, to swoje dołożyli Polacy. Do 2012 roku obiekt stopniowo popadał w ruinę. Jakoś od połowy lat 80-tych był wydzierżawiony, ale dzierżawca zrobił totalną masakrę, którą podziwiać można do tej pory: to paskudne malowidła olejne, między innymi kopia Hołdu Pruskiego (sic!) i jakieś damy, lochy i smoki. Chce się krzyczeć z bólu patrząc na tą masakrę. Doprowadzenie obiektu do jakiegokolwiek decent stanu ma być skończone do 2030 roku. Niemniej wykupić sobie zwiedzanie pałacu i wesprzeć całe przedsięwzięcie... Smutne, że w tym kraju jest kasa na kolejne paskudne papieże, tandetne obiekty sakralne, czy popiersia L. Kaczyńskiego, ale żeby odnowić jeden z największych romantycznych pałaców w Europie, to nie ma komu i gmina, w dodatku dość uboga, musi radzić sobie praktycznie sama. Dramat
    A co do kościoła z Weisfeldtem i Willmannem, to był zamknięty. Pech!







No comments:

Post a Comment