Nie wierzę. Spadł śnieg i nie stopniał w przeciągu 30 minut, a do tego zamiast berbeluchy i ołowianych chmur możemy się cieszyć czystym niebem i słoneczkiem. Słowem: zima, jaką lubię. Jeszcze tydzień temu wszyscy powątpiewali w jej nadejście. Tylko mnie łupało w kościach. I tak jak to zwykle bywa, było to oznaką śniegu i mrozu. Oby utrzymał się on jak najdłużej i obyśmy wszyscy mogli ominąć etap pluchy, ciągłych deszczy i szalejącego wiatru.
Do zimy w tym roku przygotowałam się dość dobrze. Ocieplany płaszcz był pierwszym krokiem. Kolejnym stały się buty. Z tym zawsze mam problem. Mam wąskie łydki i sklepowe obuwie zimowe jest dla mnie zazwyczaj za szerokie, przez co wpada mi za nie śnieg, albo wieje mi po nogach. Dodatkowo wszystkie modele jakie oglądałam w tym roku są zwyczajnie brzydkie i nie nadają się do noszenia ze spódnicami ołówkowymi. W ogóle nie nadają się do spódnic. Postanowiłam zakupić buty do tańca ludowego. Szukałam wśród śląskich, krakowskich, łowickich i nie mogłam się zdecydować. Pewnego dzionka weszłam na OLX i zobaczyłam krakowiaki w moim rozmiarze. Toteż się w nie zaopatrzyłam i w przeciągu 24 godzin miałam je w domu. Są śliczne i bardzo wygodne. A przede wszystkim ciepłe. Ich jedynym minusem jest to, że są ze skóry naturalnej... ale z drugiej strony posłużą mi przez wiele lat, a nie jak kolejne cudaki z sieciówki, czy gotyckiego luksusowego sklepu, które rozklejają się po dwóch miesiącach (albo łamią im się obcasy, vide Demonie i Funtasmy, nie polecam).
Zapisałam się też na kurs robienia na drutach, co chodziło mi już od dłuższego czasu po głowie. Nie żałuję swojej decyzji. Wielu osobom wydaje się, że przecież to łatwe i można ogarnąć to z tutoriali na youtubie, ale to nieprawda. Podobnie jak ze śpiewaniem, tak i z robieniem na drutach i malowaniem, najlepiej ćwiczyć pod okiem profesjonalisty, który pokieruje i podpowie co mamy robić: co jest dobrze, a co źle. Tutorial na youtube nie powie nam, że zdzieramy sobie gardło, albo, że lepimy z włóczki kokon.
Dodatkowo tutoriale na youtubie nie są przystosowane dla leworęcznych. A tak się składa, że jestem leworęczna i nie mogłam za nic odwrócić sobie wszystkich ruchów w umyśle. Na razie stworzyłam coś w szaliczkowatej formie, ale moim celem jest dzierganie sweterków z książek datowanych na lata czterdzieste i pięćdziesiąte. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Opanowałyśmy też z Kasią robienie tofurnika. Pierwsza próba, która miała miejsce miesiąc temu zakończyła się pływającą, rzadką masakrą, ale tym razem, trzymając się przepisu udało się osiągnąć tofurnik idealny. Korzystałyśmy z przepisu z Jadłonomii, bo wydawał się najłatwiejszy: Jadłonomia!
Świetna fryzura ♥ Miałaś mnóstwo szczęścia, że udało Ci się kupić tak piękne buty. Wąskie łydki chociaż są bardzo estetyczne i zgrabne, to nie cieszą się popularnością wśród projektantów obuwia dostępnego w sieciówkach. Wszystkie modele albo odstają jak gumowce, albo są zwyczajnie paskudne. Chyba sama zacznę przekopywać OLX i allegro w poszukiwaniu czegoś podobnego.
ReplyDeleteU mnie śniegu tyle, co kot napłakał :/
Dziękuję. :D no to był duży fart.
DeleteBo teraz wszystko jest na jeden rozmiar: na chudych wszystko wisi, tęgich obciska, a producenci wciskają, że taka moda i każdy wygląda dobrze w jednym modelu. Otóż nie.