Moja miłość do lżejszych odmian metalu jest powszechnie znana. Stałych bywalców bloga zapewne nie dziwią już kolejne recenzje różnych dziwnych krążków, które pojawiają się od czasu do czasu na Poli-Loli. Tych, którzy jeszcze się nie zaznajomili: rubryka muzyczna sporadycznie się pojawia. Są to wypadki, w których muzyką jestem dogłębnie oczarowana, albo rozczarowana. Jak jest w przypadku mojego ukochanego Rhapsody of Fire?
20.1.16
19.1.16
Trudne słowa
Z językami jest tak, że czasem rodzima mowa nie wystarczy by określić dokładnie to, o co nam chodzi i potrzeba dać jej czas, by sama wykształciła nazwy niektórych zjawisk. Póki tego nie zrobi trzeba zdać się na inne języki. Sfera mody, w której następują gwałtowne przemiany jest obszarem, z którym język polski niezbyt dobrze sobie radzi: to używając jakiś archaicznych słów, to popełniając kalki językowe, albo próbując na siłę wprowadzić coś polskiego, przykład: zwis męski. Tak się miało wołać na krawat. Nazwa, jak nietrudno się domyślać nie przyjęła się i przetrwała jedynie w żartach.
13.1.16
Przygody z drutami
Zaczęłam dziergać. To trochę szumnie powiedziane, bo idzie
mi to na razie dość koślawo, ale mam dwie dobre nauczycielki: jedną
profesjonalną z pracowni krawieckiej, drugą w postaci mojej rodzicielki.
Zachęcona wykonaniem koślawego szaliczka przystąpiłam do karkołomnego zadania
stworzenia sweterka, którego wzór znalazłam w niemieckim magazynie z lat
30-tych. Chwilowo jestem na pierwszym elemencie, który do końca nie wiadomo czy
będzie przodem czy tyłem korpusu.
4.1.16
Winter Wonderland
Nie wierzę. Spadł śnieg i nie stopniał w przeciągu 30 minut, a do tego zamiast berbeluchy i ołowianych chmur możemy się cieszyć czystym niebem i słoneczkiem. Słowem: zima, jaką lubię. Jeszcze tydzień temu wszyscy powątpiewali w jej nadejście. Tylko mnie łupało w kościach. I tak jak to zwykle bywa, było to oznaką śniegu i mrozu. Oby utrzymał się on jak najdłużej i obyśmy wszyscy mogli ominąć etap pluchy, ciągłych deszczy i szalejącego wiatru.
Subscribe to:
Posts (Atom)