22.9.20

Ludzie i Bogowie - cz. II

 W porównaniu z odcinkiem pierwszym, odcinek drugi pod względem mody damskiej prezentuje się odrobinę lepiej. Przede wszystkim nie ma aż tak nachalnej pstrokacizny, w tak wielu ujęciach. Stroje są raczej w zgaszonych barwach, przez co często i gęsto udaje się ukryć, że wcale nie są one historycznie poprawne - znajdują się jednak nadal pewnego rodzaju ancymonki. 

Kelnerki w wielu ujęciach ewidentnie mają na sobie 80sdoes40s, ale udaje się to ukryć za pomocą mniej więcej spójnego klucze kolorystycznego. Całkiem udanie prezentuje się też ta purpurowa sukienka, chociaż ma trochę za głęboki dekolt jak na swoje lata - mimo wszystko, spokojnie może ujść. Problem zaczyna się przy współczesnym kapeluszu i niefortunnym zdobieniu (najlepiej popatrzeć w ruchu, wtedy ewidentnie rzuca się w oczy jego plastikowość). 
W scenie na rynku mamy kilka nieudolnych stylizacji, dziewczyna w niebieskim berecie to jedna z nich. Ołówkowa, bardzo obcisła spódnica to zdecydowanie nie są lata czterdzieste, w dodatku w zestawieniu z zielonym, najprawdopodobniej tyrolskim żakietem i intensywnie niebieskim beretem to wygląda totalnie nieepokowo i niezbyt ładnie. 
Zielony zestaw nawet by przeszedł, gdyby sweter nie był tak wyciągnięty i nie sprawiał wrażenia oversizowego - w formie obecnej, to jednak krzyczy przełomem lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych - pochwalić natomiast można brązową stylizację. 
Stonowana brązowa stylizacja, z bliska zdecydowanie wygląda współcześnie, ale z daleka fajnie da się ją obronić i prezentuje się na dobrze na dojrzałej kobiecie, która niezbyt podążą za modą i jej styl osadzony jest jeszcze mocno w latach trzydziestych - jest to całkiem ok.

Tutaj znowu dostajemy bistorowym szaleństwem - ta urocza szmizjerka to zdecydowanie lata osiemdziesiąte - gdyby trochę przerobić rękawki i kołnierz jeszcze można byłoby próbować tego bronić, ale tak niestety trochę za bardzo się odcina od swojej epoki. 
Ta bielizna to też zdecydowanie późniejsze lata - obstawiam sześćdziesiąte, albo nawet siedemdziesiąte. Przede wszystkim dość dobrze widać, że to są rzeczy z lekkim, syntetycznym połyskiem i zapięcia z tyłu, plus plastikowe żabki do pończoch jednak rażą. 
Tutaj więcej widoków na tą niezbyt dobrze dobraną bieliznę. Mały plus, że to jednak pończochy, a nie rajstopy. Do tego widać butki u obu pań w stylu retro, ale ewidentnie z Lulu Hun, albo tym podobnej marki - ten obcas raczej lepiej wyglądałby przy latach sześćdziesiątych, niż czterdziestych.

No comments:

Post a Comment