3.1.19

Nie mój Vintage - Różowa dirndlowa

Moda na dirndle nie przeminęła wraz z upadkiem Trzeciej Rzeszy. I dobrze. Na fali była i jest w kolejnych dekadach, aż do dziś. W przeciwieństwie do polskich strojów ludowych, czy ogólnej ludowości, która odżyła dopiero w ostatnich latach, po pewnej wyrwie jaką stanowił okres transformacji - pamiętajmy, że w PRL-u dość mocno kładziono nacisk na to, żeby stroje, czy zespoły ludowe miały swoje miejsce w mainstreamie - w modzie austriackiej, niemieckiej, ale też amerykańskiej, czy brytyjskiej, dirndl zawsze jakoś funkcjonował i inspirował, choć nie wszyscy byli tego świadomi.


Ta urocza sukieneczka z lat pięćdziesiątych jest na to doskonałym dowodem. Sukienka pochodzi z Wielkiej Brytanii i stanowi luźną inspirację dirndlem. Bufiaste rękawy, różowa kratka, trochę koronek, urocze guziczki, to wszystko przywodzi na myśl raczej południowo-niemiecki, czy tyrolski, niż brytyjski folk. Wykroje na tego typu sukienki, nazywane po prostu folk dresses, czy u Amerykanów dirndls, pojawiały się w prasie bardzo często. Niektóre wyglądały jak newlookowe wersje bawarskich sukienek, inne były znacznie bardziej wierne oryginałom. Niemcy pozostawali znacznie bliżej prawilności, jednak w prasie pojawiały się też bardzo urocze wariacje, ze znacznie bardziej obszernymi spódnicami, niż miało to miejsce dekadę, czy dwie wcześniej.
Po lewej: Das Goldene Schnitt z lat 50-tych, po prawej amerykańskie Simplicity
Wariacji jak widzicie było naprawdę wiele i dirndle zadomowiły się na całym Zachodzie, podobnie jak węgierskie bluzki, których inspiracje inspiracji możemy znaleźć nawet we współczesnych sieciówkach... tak samo jest z dirndlami, co zauważyć można w okolicach października nie tylko na niemieckich witrynach sklepowych - niestety w Polsce ten trend nie może się zbytnio zadomowić, a szkoda, bo dirndle są, w dużej mierze, świetnej jakości i bardzo czasoodporne. Możemy je znaleźć w bardzo atrakcyjnych cenach w lumpeksach -czasami znajdowane okazy to perełki z lat czterdziestych, czy pięćdziesiątych właśnie. Trend na noszenie dirndli na co dzień, w Polsce był krótkotrwały i proponowały go dziewczyny zainteresowane japońską modą uliczną, gdzie też zrobił szał, szczególnie wśród przedstawicielek mori girl, czy antique dolly kei. Polki próbowały trochę inspirować się japońską inwencją z niemieckimi elementami, ale z tego, co zauważyłam, chyba sprawa umarła. Pozostało więc retro i vintage, gdzie dużo dziewczyn nieświadomie dirndluje. :)
  Ten łup pochodzi z Ebaya i podobnie jak w przypadku sukienki seledynowej, którą wam niedawno prezentowałam, tak i na to nie było chętnych ze względu na rozmiar. I o ile ja się w ogóle nie czuję w różu, to sukienkę drogą wymianki przehadlowałam z Zuzanną, z którą ten kolor znacznie lepiej rezonuje.
Podobał się wpis? Co powiecie na kawę? 
.




No comments:

Post a Comment