Ostatnio z Kasiełą robiłyśmy sobie prawdziwy challenge. Miał on polegać na jeżdżeniu tak długo po Dolnym Śląsku, dopóki nie trafi się nam sukienka z lat czterdziestych. Wyzwanie zakończyło się bardzo szybko. W pierwszym second-handzie, który odwiedziłyśmy znalazłam taką sukienkę:
Jest to niezwykle elegancka sukienka uszyta z wiskozy w kolorze śliwkowym. Ozdobiona wielkimi guzikami, które pełnią jedynie dekoracyjną rolę. Z boku zapinana jest na szereg metalowych zatrzasków, a w pasie ma ozdobną klamerkę. Dekolt, nieco asymetryczny, udekorowano taśmą z śliwkowych i czarnych cekinów. Spódnicę przykrywają dwie kaskady asymetrycznych falban. Jak widzicie dużo się tu dzieje. Sukieneczka najprawdopodobniej to produkt brytyjski, chociaż, trudno to ocenić, bowiem nie ma żadnych, nawet najmniejszych oznaczeń odnośnie jej pochodzenia. Wnioskujemy głównie po tym, że towar przypłynął do naszego ukochanego lumpeksu z UK - nawiasem mówiąc, taka ciekawostka: w wielu second handach z "odzieżą brytyjską", co tydzień, albo co dwa, zmienia się źródło pochodzenia ubrań. Czasem są to Niemcy, czasem Wielka Brytania. Można podpytać sprzedawców o to, albo domyślić się, po metkach i suwakach przeglądanych ubrań. No i po obecności dirndlów :) albo po sari. Jeśli dominują w dostawie sari, to raczej jest brytyjska, jak dirndle to niemiecka. Dawniej często spotkać można było odzież skandynawską, ale teraz pozostały, przynajmniej na Dolnym Śląsku, niedobitki. Niestety nie można w nich znaleźć takich cudeniek, jak w niemieckich second-handach, gdzie jest odzież z Danii. Niemniej, wróćmy do sukienki.
Kiecuszka wygląda bardzo porządnie, ale to najprawdopodobniej produkt domowej roboty, albo stworzony przez mały zakład krawiecki. Metek brak, zapasy nieobrzucone i w wielu miejscach krzywo wycięte (grunt to frunt! Ale frunt jest piękny). Po wyglądzie, ze względu na dość łagodną linię ramion, mogły być to także późne lata trzydzieste, tym bardziej, że sukieneczka jest odrobinę dłuższa, niż typowe ubranka z lat czterdziestych - Kasieła jest dość wysoka, ma 177 cm, więc nie sugerujcie się zbytnio, że sukienka sięga ledwie za kolanko. Z drugiej jednak strony, te baskinki, ozdobne guziki, czy cekiny i dość głęboki dekolt, mogą być znakiem lat czterdziestych, połączonych z poprzednią dekadą. Zgodzimy się jednak, że jest niezwykle piękna i pasuje do swojej właścicielki.
Podobał się wpis? A może kawa?
O rany, takie rzeczy na Dolnym Śląsku! Czy zdradzisz, jaka to miejscówka? A jeśli nie, to może zorganizujecie event ,,po lumpeksach z Breslauerin", czo coś w tym guście? :)
ReplyDeleteNie zdradzę, bo rozgrabio kolekcję :D
DeleteAle poważnie to myslimy nad takimi wspolnymi shoppingami, ale to by musialy byc male grupy, zeby upchac sie w bus.