31.10.18

Mój Vintage - CC41 - Dwa sery ślubne

Po długich poszukiwaniach, w końcu mi się udało! Zdobyłam, w drodze bardzo korzystnej wymiany, sukienkę CC41. W zamian na oddanie poszło parę bardzo ładnych, ale kompletnie niepasujących ani do mnie, ani do Kasieły, sukienek. To ślubne cudo odnalezione zostało w second-handzie, w jednym z dolnośląskich (a jakże) miast. Szczęśliwie natrafiła na nie dziewczyna, która trochę zna się na rzeczy, która postanowiła ubranko ocalić od skończenia jako czyściwo. I chociaż nie do końca był to jej styl, to sukienka wróciła z nią do domu. Bierzcie przykład z Ani, moi mili. Stare ubrania, nawet jeśli nie są w waszym guście, czy rozmiarze, zawsze można sprzedać, czy wymienić. Ja zawsze zabieram psychodeliczne 60sy i 70sy, chociaż to kompletnie nie moje bajki, ale te rzeczy są po prostu urocze i bardzo często świetnie wykonane. Tylko wymagają znalezienia nowych właściciela, który zrobi z nich użytek. Alternatywnie mogą po prostu cieszyć was swoim widokiem w szafie.

W czasie drugiej wojny światowej, w Wielkiej Brytanii, podobnie, jak w wielu innych krajach biorących udział w konflikcie, wprowadzono kartki na niezbędne dobra. Za kartki kupić można było między innymi, oprócz umeblowania, czy żywności, także odzież, która na czas wojny musiała być wykonywana w określony przez rząd, sposób. Chociaż ilość kartek była równa dla niższych i wyższych klas, te drugie mogły sobie pozwolić na więcej dzięki dodatkowym funduszom. Doprowadzało to do sytuacji, w których biedniejsi musieli wydać tyle samo kartek, na przedmioty niskiej klasy, co bogaci na to samo, w dużo wyższej jakości. Doprowadziło to rzecz jasna do niezadowolenia społecznego, które w politycznie niestabilnych czasach, stanowiło dla Wielkiej Brytanii spore niebezpieczeństwo.  W lutym 1942 roku rząd zadecydował o wprowadzeniu specyfikacji dla odzieży, którą nazywano Utility Clothing Scheme.  Zredukowano ilość fabryk produkujących ubrania cywilne – często przekształcano je w zakłady szyjące spadochrony, mundury, czy wyposażenie stricte wojenne.  Te fabryki, które nadal zajmowały się szyciem odzieży dla zwykłych ludzi musiały dostosować się do rządowych wytycznych: przede wszystkim należało używać tkanin, które były wytrzymałe i nie zniszczyłyby się w przeciągu kilku sezonów, jednak nie należało marnować ich na niepotrzebne ozdoby w postaci zbyt wielu marszczeń, falban, czy dekoracyjnych haftów. Materiały musiały być odporne na blaknięcie czy kurczenie się. Oszczędzano na guzikach, wielkości kołnierzyków, obfitości rękawów, długości spódnic, szerokości spodni, a także wielkości zapasów. Co ciekawe ubrania z tego okresu były dość kolorowe i jaskrawe, a to ze względu na oszczędzenie barwników, których po prostu nie mieszano zbyt często.  Oznaczano je charakterystyczną metką z napisem CC41 (Controlled Commodity 1941 – mimo wprowadzenia regulacji w życie w roku późniejszym, data wskazywała na rozpoczęcie planów nad  regulacjami), którą często nazywano dwoma serami, ze względu na to, że C w logo wyglądały trochę jak kręgi sera z wyciętymi kawałkami. Obecnie zdarza się mówić na nie Pakmany. Późniejszym odpowiednikiem dwóch serów był talerz ze sztućcami, wprowadzony w latach powojennych, o którym była już mowa.

Produkcja ubrań CC41 wynosiła zazwyczaj 50% odzieży na brytyjskim rynku, w skrajnych sytuacjach osiągając nawet 85%. Choć początkowo stroje z serami nie cieszyły się wielkim powodzeniem, to dzięki wsparciu ze strony brytyjskich projektantów, na przykład Normana Hartnella, udało się wypuszczać skromne, acz bardzo eleganckie ubrania ready-to-wear, które uszczęśliwiły niższe klasy społeczne. Do tej pory nie do pomyślenia byłoby, że robotnice, czy chłopki mogły pozwolić sobie na ubrania tworzone przez projektantów współpracujących z rodziną królewską, czy  z różnymi gwiazdami ektanu. Był to swego rodzaju początek tego, co obecnie wyewoluowało w ekskluzywne kolekcje projektowane przez znane nazwiska dla sieciówek. Z pewną różnicą: CC41 nie powstawało w krajach Trzeciego Świata – nie tyle przez względy humanitarne, co przez odcięcie Wielkiej Brytanii od jej licznych kolonii. Ubrania CC41 nie były też zazwyczaj niskiej jakości, chociaż wielu osobom kojarzyły się z pewną zgrzebnością. Narzekano głównie na gorsety i pasy do pończoch, których żabki dość szybko się psuły. Co do odzieży nie było większych zastrzeżeń.

CC41, jak widzicie na przykładzie tej pięknej sukni z A Gordons Gown, dotyczyło także ubiorów ślubnych. Zdobycie ich nie należało jednak do łatwych. Po gotowe suknie ślubne były zapisy, a w kolejce czekało się niejednokrotnie wiele miesięcy.  Część kobiet decydowała się na przerobienie starych sukien ślubnych swoich matek, czy babek, inne improwizowały szyjąc z czego popadło, w tym z firanek. I choć zdarzały się próby szycia z jedwabiu ze spadochronów, to nie były one tak częste, jak obecnie się przyjmuje. Sukienki gotowe, tak jak nasz łup, wykonywano najczęściej z acetalu, czy wiskozy. Jedwab zarezerwowany był dla celów militarnych. Często, gdy komuś udało się już zdobyć upragnioną suknię, przechodziła ona z rąk do rąk, oczywiście za odpowiednią opłatą. Prowadzono także wypożyczalnie sukni ślubnych.
Ciekawe ile ślubów przeżył ten model?

Sukienka miała i częściowo ma, parę plamek na spódnicy, szczególnie u dołu. Niestety nie do końca udało się je wywabić za pomocą mydła Domol, chociaż są one zdecydowanie bledsze niż były przed praniem. Długo musiała leżeć w szafie złożona. Była dość mocno pogniecione, ale w miejscach, gdzie ktoś ją zgiął – zapewne była to rodzinna pamiątka, która w pewnym momencie po prostu się znudziła. Sukienka zapinana jest z boku na metalowe zatrzaski. Dodatkowo w talii wiązana jest na kokardę. Jak na suknię objętą regulacjami, wykonano ją z dość dużej ilości materiału: spódnica jest dość obfita, przypominająca kreacje hollywoodzkich syren z lat trzydziestych. Góra zaś posiada misterne marszczenia. W rękawach wszyto malutkie poduszeczki wypchane ścinkami materiałów. Dzięki nim, przy ramionach tworzą się lekkie bufki. Rękaw zapinany jest na metalowe zatrzaski. Sukienka jest dość cienka i najlepiej prezentuje się z halką pod spodem. Nie posiada żadnych innych ozdób, jednak sam jej krój jest bardzo efektowny.













1 comment:

  1. Gratuluję! Nie dość, że sukienka z rodowodem i nacięcie na kolbie, to do tego jest bardzo efektowna - sama w sobie i na Tobie. Pozdrawiam, Ewa

    ReplyDelete