23.11.20

Ludzie i Bogowie - Ślub

 Kolejność się trochę nam posypała, ale nie omawiamy przecież produkcji TVP chronologicznie i nie skupiamy się na fabule, ale na kostiumach, a w ostatnich dwóch odcinkach było ich całkiem sporo. Był nawet ślub. Nadal jest nierówno, ale wydaje mi się, że trochę lepiej niż na początku serii. 

Tutaj mamy niezbyt ładny kapelusz, w dalszym ujęciu wygląda trochę jak kapelusze modne w teledyskach amerykańskich gwiazd we wczesnych dwutysięcznych, kostium natomiast nie jest rażący. 
To austriacki sweterek, co widać bardzo dobrze po charakterystycznych guziczkach. Najprawdopodobniej z lat siedemdziesiątych albo osiemdziesiątych - ale można powiedzieć, że całkiem dobrze udaje lata czterdzieste i do tego ma ładniutki kolor. 
Starsza pani went full Dynastia in this one. Bardzo imprezowo i na lata osiemdziesiąte. Na plus ładna torebka i stylizacja młodszej kobiety. 
Żałodników nie widzimy w pełni, ale ich sylwetki wyglądają w miarę poprawnie. Dziwi trochę osoba w brązowym zestawie w rudym, niezbyt ładnym toczku. 
Ładny sweterek, niezbyt ładny kapelusz i całkiem nieźle zrobiona sukienka retro, która jednak przykryta nie wygląda zbyt współcześnie. 
Ta koszula bardzo mocno daje latami powojennymi, uszłaby zdecydowanie w latach sześćdziesiątych - spójrzcie na ten charakterystyczny kołnierz. 
Ta bluzka jest zdecydowanie zbyt krzykliwa, do tego zbyt ołówkowa spódnica i znajomy płaszcz, w którym ciągle chodzi ta bohaterka. Wszystko się ze sobą bardzo gryzie. 
Blondynka ma bardzo współczesną sukienkę w stylu retro - stylizowaną, ale jednak widać ten plastikowy guzik z przodu, bufki mają zupełnie inny krój, niż jak miało to miejsce w latach czterdziestych - co dodatkowo uwypuklone jest przez sweterek drugiej dziewczyny. 
W tym lokalu obsługa jak zwykle nie zawodzi. Powróciła Dolly Parton z pierwszego odcinka a do tego mamy Miss Moskwę w złotej furażerce. Jak na klip do militarnego dark electro by uszło. Jak na serial o okupacji w Warszawie... niezbyt. 
Kolorystyka charakterystyczna dla mody PRL, ale sam krój nie jest wybitnie zły. Trochę wyczuwalny jest szelest bistoru. 
Zestaw w tle wygląda niezbyt dobrze: bardzo powojennie - oversizowy sweter, ołówkowa spódnica - właściwie trudno przypisać to do jednej, konkretnej dekady. Na pewno nie wygląda to na lata czterdzieste. 
Ten płaszcz i kapelusz cierpią na podobną przypadłość. Wszystko jest z innej bajki i ze sobą nie współpracuje.

Ten sweter jest wyjątkowo nietwarzowy i wygląda arcy współcześnie, do tego nakrycie głowy, które raczej mogłoby zagrać lata pięćdziesiąte. 
To są późniejsze sukienki niż lata czterdzieste, ale chociaż jakoś przy nich popracowano, że mogą udawać. Szczególnie udana jest ta kraciasta z gładkimi, zielonymi rękawami. Sukienki z różnych materiałów były w latach czterdziestych popularne ze względu na to, że nie było wiele dostępnych materiałów i często szyto ze starszych ubrań, tworząc Frankensteiny. 
Szara sukienka natomiast nie jest jakoś wybitnie zła w kroju, ale czuć od niej latami osiemdziesiątymi, które zostały przerobione. Ten wzór i kolorystyka, niezbyt ładna różyczka z satyny przy dekolcie. I tak na możliwości tej produkcji nie jest źle. 
Ten różowy zestaw i turkusowy kapelusz, plus nieudana fryzura, plus szpileczki jak z lat pięćdziesiątych są po prostu oczu kąpielą. Bardzo źle to wygląda, tym bardziej, że w tle jest inna różowa, ale dużo ładniejsza sukienka. 

Ta kurteczka wygląda na lata sześćdziesiąte w wydaniu lekko sportowym. To dość ładny komplet razem ze spódnicą, ale niekoniecznie na lata czterdzieste. 
Ta sukienka to lata siedemdziesiąte stylizowane na czterdzieste. Bardzo pstrokaty wzór, do tego specyficzny kołnierzyk. Od wielkiej biedy może przejść, ale jednak ten pattern mocno krzyczy seventisowym boho. 
Tutaj mamy lata osiemdziesiąte zaadaptowane na lata czterdzieste, czy nawet trzydzieste. Krój jest bardzo ładny, natomiast wzór w angielskie róże trochę za bardzo trąci drugą połową XX wieku - natomiast duży plus, że chciało się taką sukienkę przystosować do bardziej epokowego wyglądu.
Z daleka wygląda lepiej. 
Ten kapelusz w końcu ma kształt, jakie miały kapelusze w latach czterdziestych i nie daje wyścigami konnymi w roku 2019. 
Ta bluzka w kolorze zielonym natomiast w ogóle nie wygląda jak z lat czterdziestych i jej ogólna poliestrowość rzuca się mocno w oczy. 
Sukienka z nocy poślubnej z daleka nie prezentuje się zbyt spektakularnie, ale jeśli zerkniemy na detale, to odkryjemy, że jest to epokowa rzecz. 
Po pierwsze śliczny sutaszowy ornament na korpusie.
Po drugie wykończenie dołu przy pomocy taśmy i ręcznego szycia. Niestety nie widzimy tego ubranka w pełnej okazałości a szkoda. 
Suknia ślubna. Z kontekstu wynika, że suknię bohaterka dostała chyba od swojej matki; w każdym razie od starszej kobiety, która wyciągnęła ją z szafy. Dlatego ok, w jakiś sposób nawiązuje ona do wczesnych lat dwudziestych, albo późnych dziesiątych. 
Pani w zielonym trochę powojennie wygląda, ale sam żakiet nie jest zły i krojem trochę nawiązuje do lat trzydziestych. Niezbyt dobrze komponuje się tu współczesna apaszka i miętowy kapelusz. Za to mamy całkiem uroczą torebeczkę. 
Suknia ślubna z bliska, na szczęście przysłonięta welonem, przez co nie widać tak mocno jej seventisowości. Problematyczny jest welon, a właściwie ta ewidentnie współczesna woalka syntetyczna. No i drugi, czarny toczek u matki. W tle ponadto całkiem paskudny, czerwony kapelusz. 
Póki co, to tyle jeśli chodzi o "Ludzi i Bogów" 

Zachęcam do wspierania mojego chuligańskiego trudu na: Ko-Fi

No comments:

Post a Comment