8.11.20

Bal u Kura! - "Król" - odcinek 1

 Trzeba byłoby pod najciemniejszym kamieniem się schować, by nie natrafić na jakąkolwiek reklamę serialu Canal+ "Król", na podstawie książki Szczepana Twardocha. "Król" opanował polskie media. Po premierze pierwszego odcinka portale zapełniły się ekstatycznymi recenzjami.

Z którymi nijak się nie zgadzam. Póki co serial wydaje mi się strasznie nudny. Chwalony wszędzie Szyc jest po prostu tragiczny i przerysowany do granic ludzkich możliwości. Postać pani Kaszkieciary, którą w dalszej części nazywać będę Karen, to chyba najgorsze możliwe przedstawienie osoby LGBT w tekście kultury od bardzo dawna. Zanim przejdę do analizy strojów damskich w serialu pragnę trochę napisać o Karen. Otóż Karen jest naszkicowana tak grubą kreską i powiela wszystkie możliwe stereotypy krążące o lesbijkach, a które... nie mają zbytniego przełożenia na rzeczywistość (jak dobrze wiecie akurat w tej kwestii możecie na mnie polegać XD). Mamy więc typową chłopczycę, ubierającą się po męsku, są żarty z chęci przelecenia Grety Garbo i adoptowania sierot. Jest to wybitnie niesubtelne. Oczywiście już wtedy zdarzały się pary typu butch i femme, ale jeśli poczytamy trochę literatury lesbijskiej z początku XX wieku (Skorpion), czy obejrzymy filmy (Dziewczęta w mundurkach), tudzież zajrzymy w magazyny LGBT (niemiecka "Die Freundin") to jednak nie znajdziemy postaci malowanych aż tak grubą kreską. Dla mnie postać Karen to taki odwrócony typowy gej z produkcji TVN, pokroju Magdy M, czy BrzydUli. Stereotypowość tej postaci jest tak przejaskrawiona, że staje się nieznośna i dla osoby, która jest LGBT oglądanie czegoś takiego jest zwyczajnie nieprzyjemne, bo czyjaś orientacja seksualna, powiedzmy sobie szczerze jest średnim motywem na "comic relief". Tym bardziej, że "Król" miał zerwać z tym, co widzieliśmy dotychczas w polskich serialach. Tymczasem doskonale kopiuje motyw, który był wałkowany we wczesnych dwutysięcznych, tylko zamiast zniewieściałego do przesady geja, mamy zmaskulinizowaną do wymiotów lesbijkę. I nie zrozumcie mnie źle, gdyby ta postać miała jakiekolwiek inne cechy charakteru niż mówienie o własnej orientacji seksualnej, to odebrałabym dodanie jej jako coś fajnego i pozytywnego. Póki co mam po prostu duży niesmak.

Ale nie zebraliśmy się tutaj, żeby robić dogłębną analizę wątków LGBT w "Królu", ale żeby popatrzeć na damskie ciuszki. I z tymi jest... Lepiej niż w produkcjach, które do tej pory opisywałam, ale nie jest to nadal poziom światowy, czy europejski. Nadal mamy dość dyskusyjne zestawienia, dużo mody powojennej i szeleszczącego bistoru, chociaż nie rzuca się on w oczy tak, jak jaskrawe, wybitnie nieestetyczne zestawienia z seriali TVP.

Kobiet jest póki co niewiele i w przeciągu godziny raczej hasają one w tle, niż pojawiają się na pierwszym planie, stąd nie ma zbyt wiele materiału, ale to co jest to omawiamy. 



Ten kapelusz nie wygląda zbyt dobrze. Oczywiście w latach trzydziestych były słomkowe kapelusze, ale w zestawieniu z ciężkim płaszczem i letnią sukienką, wygląda to wszystko niezbyt realistycznie. 

Jest i nasza Karen. Karen wygląda po prostu fatalnie. Najgorsze jest tu cięcie włosów na wczesne lata dwutysięczne i coś, co dobrze wyglądało na Kelly Rowland, ale w 1937 roku nie wygląda wcale. Dodatkowo ten krawat... Który jest... no... Jak wiele krawatów w tym serialu, zdecydowanie nieepokowy. Spokojnie można było kobiecą postać ubrać po "męsku", ale nie wyglądałoby to tak topornie. Można było zdecydować się na bardziej sportowy styl. Tutaj mamy trochę ubrania jak dla małego chłopca na kobiecie... 
Gdyby nie PPS wszędzie powiedziałabym, że to jest kadr z filmu o strajkach i dobie PRLU. Te sweterki, żakiety, powojenne płaszcze... Nie widzę tu lat trzydziestych w ogóle. Szczególnie źle wygląda pani w chustce i swetrze. Totalnie nie ta epoka. 
Jak na 1937 rok to ta sukienka jest stanowczo za krótka. W latach czterdziestych by przeszła. 
Chyba w ogóle to są jakieś lata osiemdziesiąte, ale wzornictwo na upartego mogłoby się nadać. 
Fryzura Karen.... Boże jest tyle tutoriali jak ścinać włosy na lata dwudzieste/trzydzieste, jak robić odpowiednie fryzury, jak układać peruki... Ale to co tu widzimy, to zdecydowanie nie jest efekt oglądania tych tutoriali. Kelly Rowland... 

Tutaj znowu zestaw, który ni w ząb nie wygląda ani na żakiet ani na bluzkę z lat trzydziestych. Ten duży kołnierz i głęboki dekolt (w biurze dodajmy i u pani w średnim wieku) to zdecydowanie coś, co sprawdziłoby się w latach osiemdziesiątych. 
Na pierwszym planie przemykają sukienki z lat osiemdziesiątych, na pile znow krótka sukienka, której oversizowość raczej krzyczy latami powojennymi, ale na upartego można by to przepchnąć. 
Widać trochę lepiej sukienkę: odcięcie jest trochę ponad naturalną talią, tak jak powinno być w latach trzydziestych, za to wydaje mi się, że są tu jakieś poduszki w ramionach. Bez nich miałoby to bardziej epokowy wygląd. Ale ta sukienka nie jest zła. 

W tle mamy dość ładną granatową sukienkę, która wygląda jak powinna. Za to po prawej stronie odsłonięte ramiona i żadnych ramiączek, żadnego bolerka... Raczej nadałoby się to do lat pięćdziesiątych, na lata trzydzieste... niezbyt. 

Ta sukienka jest całkiem, całkiem, ale wydaje mi się trochę zbyt wycięta przez co ma bardzo współczesny wygląd. Może to rzecz z epoki, ale dość jednak szalona jak na warunki warszawskie. Uszłaby jako kostium w Hollywoodzkim filmie, ale chyba niekoniecznie na warszawskim bankiecie. Za to fryzura jest bardzo fajna. 
Tutaj jest piękna sukienka. Pierwszy stolik po prawej, dziewczyna w sukni z krótkimi rękawkami z lamy. Wygląda cudownie ta sukienka i szkoda, że nie trafiła na pierwszy plan. Trochę gorzej prezentuje się koleżanka w oversizowej bluzce... Trochę za bardzo 70s/80s. Za to lama i aksamit: miodzio. 

Domek na Prerii w kolorze lila. Kobieta siedząca tyłem w blado-fiołkowej sukience z bardzo wyraźnym, długim suwakiem. Lata siedemdziesiąte zdecydowanie. Nie tylko ze względu na pseudo-wiktoriański krój, ale przez suwak właśnie. W latach trzydziestych tak długiego i widocznego suwaka nikt by nie zamontował w stroju damskim. Uważano to za wulgarne!
Ten szlafrok i koszula nocna nie są złe i wyglądają trochę jak kostiumy Lilian Harvey z "Trzech ze stacji benzynowej" Jest ok. 

To wygląda już trochę gorzej: raczej jak bluzka z lat osiemdziesiątych, niż koszula nocna, a dwa to fryzura, która byłaby świetna w latach czterdziestych, ale 1937 rok to odrobinę za wcześnie. Ale naprawdę odrobinę. 
Czego tu nie ma? Groszki, zielony toczek i etola z lisa. Etola jest super sama w sobie i mam bardzo podobną z lat trzydziestych/czterdziestych. Toczek też nadaje się super do lat trzydziestych. Bluzka jest już problematyczna i najprawdopodobniej to coś współczesnego, albo lata osiemdziesiąte. Najgorsze jednak jest zestawienie tego wszystkiego razem. To ze sobą nie współgra zupełnie! 
Apaszka, żakiet i bluzka wyglądają zbyt współcześnie. Gdyby to ukryć za pomocą jednego epokowego to stylizacja doskonale by się obroniła. Swoją drogą nie rozumiem czemu po domu dużo osób chodzi w apaszkach?
Lata osiemdziesiąte. Jest tyle pięknych wykrojów na bluzki z lat trzydziestych. Tutaj ta oversizowość bardzo rzuca się w oczy. 

Znów bardzo współczesna koszula i apaszka po domu. Nie rozumiem? 
I jest ona! Królowa odcinka. Ta sukienka jest doskonała. Świetna, genialna. Wspaniała. Bez kitu i bez cienia szydery: to wygląda jak lata trzydzieste pełną gębą. To jest najlepsza sukienka w całym godzinnym epizodzie. Jest wspaniała. Nosiłabym, polecałabym każdemu, kto kocha lata trzydzieste, żeby nabył taką właśnie sukienkę. Jeśli w kolejnych epizodach będzie więcej takich krojów to jestem kupiona. 

I jeszcze zbliżenie na tą cudowną sukienkę. Takich sukienek potrzebujemy! Tego nam dajcie więcej! Sukienko, jesteś piękna. 

No comments:

Post a Comment