26.12.18

Mój Vintage - Niepozorna seledynowa

Wyjątkowo dzisiaj będzie o czymś nie z lumpeksu. Ta seledynowa sukienka została przeze mnie upolowana na Ebay, a jej koszt wyniósł szalone 4 funty brytyjskie. Licytujących musiały zniechęcić opisy: XXS, size 6 itp. Bo z tego co zauważyłam, to Brytyjki raczej nie rzucają się na małą odzież, co potwierdzają sklepy retro typu Collectif, Lindy Bop, Lady Vintage, w których najmniejsze rozmiary najzwyczajniej w świecie się nie sprzedają. Przez to rozmiarówka idzie w górę, a osoby takie jak ja nie mają czego szukać w retro butikach z Wysp Brytyjskich. Z drugiej strony to pozwala na upolowanie ładnego i taniego vintage z lat pięćdziesiątych w bardzo okazyjnej cenie. Czego przykładem jest opisywana sukienka.
    Sukieneczka z bawełny w kolorze seledynowym, w prześliczne hafty przedstawiające wielobarwne, pastelowe arabeski, ozdobiona dodatkowo niewielką, bawełnianą koroneczką. Przypomina nieco kreacje w stylu classic lolita, z tym, że w przeciwieństwie do współczesnych, japońskich, czy chińskich produktów, ma talię nieco niżej, przez co nie deformuje sylwetki, a podkreśla jej atuty - chociaż mogłaby być odrobinę ciaśniejsza w talii. Sukienka jest zapinana na długi, metalowy zamek z tyłu. Dół wykończono ręcznie, zapasy zabezpieczono dość prymitywnym zygzakiem. Sukienka niestety nie posiada żadnej metki. Raczej nie jest to domowa robota, bo wygląda o wiele za solidnie. 
   Podobnie jak w przypadku sukienek z Horrockses, tak i ta, wygląda praktycznie na nową i tylko zastosowane w niej rozwiązania techniczne, które widać na lewej stronie, a także bardzo wiekowy zamek, wskazują, że mamy do czynienia z czymś, co ma około 60 lat. Zastosowany materiał jest fenomenalnej jakości i naprawdę szkoda, że większość współczesnych, bawełnianych rzeczy, nijak ma się do tego, jak bawełna potrafiła wyglądać dużo, dużo wcześniej. Co z tego, że na metce mamy 100% bawełny, jak jej gramatura jest niewielka, a i sama jakość surowca pozostawia wiele do życzenia. Po paru praniach najczęściej coś takiego nie nadaje się do noszenia. Co nie znaczy, że jestem z tych, którzy twierdzą, że kiedyś to były czasy, teraz to nie ma czasów. Przetrwały najsilniejsze okazy, a to co było badziewne, albo lubiane przez noszących, uległo zniszczeniu. Ta sukienka ocalała i bardzo dobrze. 





5 comments:

  1. Uczciwy seledynek z ładnym kształtem dołu. Z tymi tyjącymi Brytyjkami jak najbardziej prawda - mój mąż (i ja pośrednio) właśnie niedawno się przejechał kupując mi po kilku latach kolejny pas z Kiss Me Deadly, ten sam rozmiar i fason, który kupiłam w 2014. Zacznijmy od tego, że miał w pasie 8-10 cm więcej, a potem napięcie rosło:( Pani przyjmująca reklamację odpisała m.in. "our sizing has become more generous over the years which reflects the size range of our customers and brings us in line with other brands." Zdjęcia poglądowe, jakby kto chciał, tutaj: https://wstroneretro.blogspot.com/2018/12/nowy-van-doren-czyli-wielkie-majty.html No i tak oto się dowiedziałam, czemu na stronach Kiss Me Deadly jest tak wiele dużych pań.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Taaa to samo miałam przy House of Foxy, gdzie miałam starszy model i był ok, a nowszy był o 10 cm za duży i jak się zapytałam, czy zamierzają uwzględnić mniejsze rozmiary, to napisali mi, że nie więc ode mnie mają "Lol, bye". Niestety większość marek traktuje klienta dość niepoważnie, oprócz Vecona Vintage, gdzie naprawdę podejście do kupującego jest first class, ale w brytyjskich butikach ze względu na to, że nie jestem "prawdziwą kobietą" i że "sizing is more generous" po prostu nie kupuję. Body positive w praktyce :P Szkoda, że to działa tylko i wyłącznie w jedną stronę.

      Delete
  2. Mnie - poza opisanymi przez Ciebie akcjami pt. "nie widzimy Cię i co nam zrobisz" - wkurza traktowanie klientki jak kretynki: "powiemy Ci, że nosisz M, a nie XL, to pokochasz siebie, nas, i wrócisz po więcej" (kobieta odpowiadająca na maila, zobaczywszy zdjęcie obu pasów, stwierdziła, że ten biały wygląda na większy o dwa rozmiary od czarnego...)

    ReplyDelete
    Replies
    1. To jest niestety mydlenie ludziom oczu i przez to potem kazdy ma inna wersje tego co to jest rozmiarowka SML - w tej chwili pisanie w sklepie SML po prostu sie nie sprawdza i trzeba ludziom dawac konkretne centymetry - z tym ze sporo osob nie zna swoich wlasnych wymiarow, co dla mnie tez jest jakims kosmosem.

      A twoja sytuacja to jest porazka tej marki na calej linii i totalnie zniecheca mnie do zakupow u nich, bo jedynie sprzeciwianie sie takim praktykom moze dac ludziom do myslenia, ze cos w ich strategii marketingowej nie dziala.

      Swoja droga super zabawne jest to, ze "kochamy wszystkie rozmiary" "kazde cialo jest piekne" i potem oszukiwanie, że XL = M. Czyli co, jednak nie tak "body positive" i jednak XL nie jest cool?

      Delete
  3. Nie podoba mi się ten kolor, chyba trochę za blado w nim wyglądasz. I rozmiar xxs? Taki istnieje i ktoś taki nosi?

    ReplyDelete