8.5.18

W T-barach przez Świat - IV - Gałów i Samotwór


Jak wspominałam Majówka była intensywna na skutek uroczego gościa ze Szczecina. Pewnego dzionka, kiedy pogoda zdawała się być dość niepewna postanowiliśmy pojechać na wycieczkę gdzieś bliżej. Wybrałyśmy Samotwór. Pałac w Samotworze był nam bardzo drogi odkąd tylko Kasieł miała o nim zajęcia, podczas których bardzo chwalono sposób, w jaki obiekt został zrewitalizowany. Poza tym to niezwykle urokliwie położone miejsce, przez które przepływa Bystrzyca. Ewentualnie jakoś ciągnie nas we wszystkie miejsca, w których bywał Manfred von Richthofen – co jest czystym przypadkiem.



Niemniej Samotwór od naszej ostatniej wizyty się zmienił. Brama była zamknięta i choć informacje o hotelu pozostały, to go zamknięto jakieś dwa lata temu. Właściciele wyjechali do Niemiec, a park otaczający budowlę stopniowo zarasta. Przykry widok. Do pałacu nie da się zbliżyć, jest odgrodzony licznymi tabliczkami z napisami: ZAKAZ WSTĘPU, TEREN PRYWATNY.  Po obiekcie wędrują tylko koty, karmione przez właścicieli pobliskiej stadniny.







Trochę zawiedzeni, stwierdziliśmy, że mamy dwie godziny do kolejnego autobusu i postanowiliśmy iść w nieznane: do Gałowa, zupełnie nie wiedząc co czeka nas po drodze. A czekały na nas śliczne jaszczurki, mimozy, kaczeńce, puchate drzewka i inne cuda natury. Za to w samym Gałowie zobaczyliśmy mały cud architektury. Pałac.










A właściwie jego ruiny.  Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to jego fundamenty i fragmenty murów, które są zdecydowanie starsze niż górna część obiektu. Jak się okazało pałac z XVIII wieku na dużo, dużo starszym założeniu. W miejscu obecnego pałacu stał dwór należący do znanego śląskiego rodu von Seidlitzów. Niestety padł on ofiarą wojny trzydziestoletniej. Pałac odbudowano na planie podkowy z okazałą wieżą. Uległ on znacznej przebudowie w wieku XIX, o czym świadczą liczne tablice z datami kolejnych renowacji, które przypadały właśnie na dziewiętnaste stulecie.
Pałac przetrwał w dobrym stanie wojnę, zorganizowano w nim mieszkania, w ruinę popadł, nie w PRL-u, ale w okresie transformacji, kiedy trafił w ręce prywatne. Właściciel najprawdopodobniej chce obiekt wykończyć. Przed planowanym remontem, w 1998 roku ktoś pałac podpalił i odtąd stoi i niszczeje. Niemieckojęzyczne napisy ktoś wyraźnie próbował zeskrobać, kartusze herbowe dawnych właścicieli z rodów von Seidlitz i von Roeder, zasłonił wielki banner, który zerwał się częściowo i śmiałek chcący się wdrapać na dość wysoką ścianę był w stanie ów banner podnieść i zobaczyć płaskorzeźbę za nim skrytą - tylko ostrożnie!!!!



Wydaje się, że obiekt jest nie do odratowania, a jeśli już to koszta odbudowy byłyby horrendalne. Został taki smutny strupek, powoli popadający w coraz większą ruinę.
Okolica pałacu także jest niezwykle zjawiskowa, w pobliżu znajduje się niewielki strumyczek z romantycznym mostkiem, a także liczne, pozarastane już stawy. Z pałacu doskonale widać renesansowy kościół z pięknymi sgraffitami, który niestety był zamknięty.

No comments:

Post a Comment