30.11.19

"Bitwa Warszawska" - co poszło nie tak z kostiumami?

Na temat "Bitwy Warszawskiej" powiedziano już naprawdę wiele złego. Nie da się ukryć, że nie jest to kino wybitne pod jakimkolwiek względem. Widzów zawiodły zarówno kwestie techniczne jak i sama niezbyt dobrze poprowadzona narracja oparta na wątku miłosnym na linii Natasza Urbańska - Borys Szyc. Szczególnie dostało się Urbańskiej. Nie jej wina do końca, że obsadzono ją w roli, do której kompletnie nie pasowała. Jednak zostawmy jej grę aktorską, czy dyskusyjną decyzję podczas castingu, a skupmy się na kostiumach i samej charakteryzacji.

Nie będę tutaj komentować umundurowania, czy odzieży męskiej, bo nie jestem w żadnym wypadku specjalistą. Jako, że w filmie nie ma zbyt wiele kobiecych postaci, to analiza dotyczyć będzie w dużej mierze tego, co widzimy na bohaterce granej przez Nataszę Urbańską, jak i na statystach. Zacznijmy od pierwszego zestawu, który zostaje nam zaserwowany, czyli dość współcześnie wyglądające bikini w towarzystwie całkowicie współczesnej fryzury i makijażu. W 1920 roku, nawet biorąc pod uwagę, że jest to ubranie sceniczne, nikt by w czymś takim nie wyskoczył. Takich staników wówczas nie było. Podobnie jak fryzury na mokrą Włoszkę i różowej szminki do ust. Jako gwiazda 80sowego teledysku to wygląda super. Jako artystka kabaretowa w 1920 roku... No nie.
 Kolejny zestaw, który zostaje nam zaprezentowany to trochę taki strój a la Gatsby. Sukienka z frędzlami i dużą ilością cekinów. Może uszłoby to jako luźna inspiracja jakbyśmy mieli do czynienia z połową lat dwudziestych, a nie ich początkiem. Jednak nawet wówczas sukienka ta wyglądałaby inaczej: nie miałaby podkreślonej talii!
 Top, który ma na sobie bohaterka ma jeszcze baskinkę i wygląda totalnie jak współczesny pin-up - coś takiego nie miałoby zbyt racji bytu w 1920 roku, tym bardziej, że widać wyraźnie, że jest to dzianinka z domieszką elastanu, dzięki czemu tak ładnie się opina - jednak tego jeszcze w 1920 roku nie znano.
 Mamy tutaj impresję lat osiemdziesiątych na temat lat dwudziestych z elastycznymi rękawiczkami bez palców i narzutką-motylkiem z cekinami. Raczej nie spotkalibyśmy czegoś takiego w 1920 roku. Mogłoby się pojawić jako inspiracja późniejszymi latami dwudziestymi.
 Ta kremowa suknia nie wyglądałaby bardzo źle, gdyby akcja filmu działa się w pierwszej połowie lat trzydziestych. Widać dość ciekawą klamerkę od paska podkreślającego talię... W 1920 roku jeszcze na takie rzeczy nie było mody! O jakieś 10-15 lat za wcześnie! Trochę kiepsko wyglądają za to aplikacje wokół dekoltu, które trochę pachną latami osiemdziesiątymi i dziewięćdziesiątymi i babcinymi sweterkami w odcieniu lila róż.
 Na widowni dzieje się jakieś piekło - mnóstwo kobiet jest ubranych w koszule nocne! Szczególnie widać to u pani w lewym, dolnym rogu. W 1920 roku tak cienkie ramiączka i taki krój dekoltu nie miałby racji bytu i uznanoby, że kobieta ta wyszła w domu w samej bieliźnie.
 Nie jest tu tak źle, gdyby nie koszmarny 80sowy kapelusz rodem z wyścigów konnych. Ewidentnie widać (szczególnie przy większym zbliżeniu), że mamy do czynienia z syntetycznym materiałem i nylonową woalką - wówczas jeszcze takich nie produkowano.
Bambosze na obcasku z futerkiem to raczej lata pięćdziesiąte, bądź czterdzieste. Do wczesnych lat dwudziestych nijak nie pasują.

Pomijając jednak kwestię ubrań, to co jeszcze bardziej rzuca się w oczy to makijaże i fryzury. A szczególnie te pierwsze. Makijaż w latach dwudziestych, a już w ogóle makijaż sceniczny zupełnie nie przypominał tego, co obecnie uznawane jest za atrakcyjne. Wręcz przeciwnie. Z naszej perspektywy wybielone twarze z mocnym makijażem oczu, sprawiającym, że wyglądało się jak po ciężkiej bójce, cienkimi brwiami i ustami pomalowanymi w łuk Kupidyna wyglądają skrajnie nieatrakcyjnie. Konturowanie jakie znamy było wówczas nieatrakcyjne, chyba, że w kinie ekspresjonistycznym :) Kobiece buźki miały być okrągłe. Spójrzcie na ten portret Thedy Bary i Poli Negri:
Theda Bara - źródło wikipedia.org
Pola Negri źródło: wikipedia.org
Ideał piękna uległ zmianie i to dość drastycznej. Jednak wielu twórców, głównie przez to, żeby nie odstraszać widzów taką charakteryzacją decyduje się na uwspółcześnienie w kwestii wyglądu aktorek. I to dla mnie zawsze wybrzmiewa dość nieznośnym fałszem i próbą zwabienia widzów na ładną buźkę. I zdecydowanie nie jest to wybieg naszych czasów. Tak kino działa od swojego początku, czego chyba najcudowniejszym przykładem jest "Przeminęło z Wiatrem", które odcisnęło wieczne piętno na tym jak postrzegamy modę doby wojny secesyjnej. Rekonstruktorki XIX-wieczne zapewne wiedzą o czym mowa (któż by nie chciał tej fantastycznej, jakże bardzo z końca lat trzydziestych XX wieku sukni z zielonych zasłon?). Całe kino kostiumowe przedwojenne jak i wojenne ("Das Herz der Königin" - z 1940 roku z Zarah Leander - obejrzyjcie koniecznie) uciekało się do tego samego zabiegu, który Jerzy Hoffmann zastosował w swojej "Bitwie Warszawskiej". Rezultaty były jednak różne i wydaje mi się, że naszej rodzimej produkcji nie wyszło to na dobre.

3 comments:

  1. Pewnie wiesz, ale myślę, że oceniasz:
    https://www.vogue.pl/a/marka-dla-katoliczek-co-powinno-byc-ukryte

    ReplyDelete
    Replies
    1. Byłam widziałam i się nawet popastwiłam nad moja "ukochana" marką :D

      Delete
    2. Miało być "docenisz", ofkors!

      Delete