27.3.19

Lista pięciu trudnych dodatków

Jakiś czas temu przybliżyłam Wam kilka porad odnośnie tego, jak wyglądać mniej więcej historycznie poprawnie. Ustaliliśmy, że nie każdemu musi chodzić o taki look, inni wolą iść w bardziej nowoczesne i swobodne podejście i nie ma w tym nic złego. Ale teraz pora na listę paru dodatków, które potrafią zepsuć Waszą vintage stylizację.
Epokowe boa

Oczywiście wszystko da się ograć, ale z niektórymi rzeczami jest trudniej. O to kilka moich typów:
1. Boa - o ile to nie lata siedemdziesiąte, a dwudzieste, to pas z intensywnie kolorowych piór nie jest dobrą opcją jeśli stawiacie na przedwojenne i wojenne stylizacje. Boa noszone były przed wojną głównie jako akcesoria sceniczne, jak już pojawiały się w stylizacjach wieczorowych czy balowych, to raczej były zrobione z piór strusich, nie zaś, tak jak obecnie z jakiegoś randomowego ptactwa o krótkich piórach w intensywnych, neonowych kolorach. Boa nie będzie wyglądało dobrze przy stylizacjach dziennych, trzeba naprawdę wiele uporu, żeby jakoś to ograć. Najlepiej jednak sobie to odpuścić.
2.Podobnie jak długie, czarne, satynowe rękawiczki ze sklepu karnawałowego. One pasują do określonych stylizacji - moim zdaniem najbardziej do małych czarnych z lat sześćdziesiątych. W większości innych przypadków często wyglądają nieco tandetnie - na lata dwudzieste i trzydzieste często są za obcisłe - żeby dobrze przylegały do dłoni, po wewnętrznej części rękawiczek na wysokości nadgarstka znajdowały się zatrzaski albo guziczki - elastan wówczas nie istniał. Tak jak wyżej, da się to ograć, ale w przypadku sukienek dziennych, jeśli nie idziecie w gotycyzujące i alternatywne klimaty, to rzadko kiedy się udaje. Lepiej zainwestować w epokową parę dziennych rękawiczek. Połączenie satynowych czarnych rękawiczek i długiej lufki z papierosem to jest tak ograny temat wszelakich retro sesji zdjęciowych, że proszę i apeluję: wymyślcie coś innego.
Rękawiczki w jaśniejszych odcieniach i z falbankami mogą być ciekawszym rozwiązaniem do Waszych stylizacji
3. Nakrycia głowy. Wielokrotnie widziałam świetnie ubrane dziewczyny i chłopaków, których stylizacje nieco psuły nowoczesne toczki na opasce z dużą ilością fantazyjnie ułożonej siatki, piórek i tiulu. To fajnie wygląda w przypadku brytyjskiej rodziny królewskiej, ale niekoniecznie pasuje do pierwszej połowy XX wieku. Dawne nakrycia głowy bywały bardzo wymyślne, ale nie wyglądały one w ogóle jak, to, co często nazywane jest retro fascynatorami. Niestety dają one bardzo weselny wygląd i niezbyt pasują do codziennych stylizacji. Jeśli możecie postawcie raczej na klasyczne formy kapeluszy, albo zaopatrzcie się w Etsy w oryginał z epoki. Będzie to doskonałe i efektowne dopełnienie Waszego stylu.
Taki fascynator sprawdzi się na weselu, ale niekoniecznie przy stylizacjach vintage
4. Gorsety na wierzchu. Gorsety w vintage, podobnie jak w XIX wieku, to część bielizny, której się nie eksponuje. Mimo zapewnień, że zniknęły w latach dwudziestych, to miały się bardzo dobrze, przybierając różne formy, w tym w latach pięćdziesiątych wchodząc w fazę, którą znamy i, z której wiele gorseciar korzysta do dziś (paradoksalnie mało kto chodzi w gorsetach będących kopiami XIX-wiecznych, czy tych z początku wieku XX - współczesnym, popularnym underbustom raczej bliżej jest do diorowskich, czy generalnie 1950sowych gorsetów, niż XIX-wiecznej bielizny). Dlatego też noszenie odzieży vintage, bądź szytej z wykrojów historycznych, plus zakładanie gorsetu na wierzch to raczej kiepski pomysł. Ciuchy te raczej projektowane były tak, by gorset szedł pod spód, dlatego na zewnątrz wygląda dość karykaturalnie. W przypadku zamiłowania do steampunku, gotyku, czy innych alternatyw, gorset na wierzchu jest jak najbardziej ok, przy vintage - nie. Dochodzi do tego dodatkowa kwestia: zakładając gorset na jakiś epokowy ciuch po prostu go niszczymy.
1950sowe gorsety
5. Etole. Etole są jak najbardziej epokowe i efektowne, ale... mało kto potrafi dobrze ich użyć. Zarzucenie etoli na satynową sukienkę nie sprawi, że będziemy wyglądać jak z lat trzydziestych, ale raczej jak diva śpiewająca smutne, radzieckie pieśni. Podobnie jak boa, nadużywanie etolek czy futrzanych kołnierzy daje dość tandetny efekt. Do tego satynowe, czarne rękawiczki, lufka, fascynator i tragifarsa gotowa. Jeśli chcecie pobawić się z futrzanymi vintage, to najlepiej przyglądać się zdjęciom z epoki żeby dobrze wyczuć jak i co ze sobą zestawić, żeby nie wyszła Studniówka 2019 u Gatsby'ego. 
Futrzane akcesoria na zdjęciu z epoki
- Ogólnym problemem wydaje mi się pewnego rodzaju polityka nadmiaru. Jeśli chcemy żeby coś było bardzo vintage, super retro, to najczęściej po prostu zarzucamy na siebie za dużo rzeczy, które wydają się nam pasować do pewnego wyobrażenia o przeszłości, które niekoniecznie jest zbieżne z prawdą historyczną. Jeśli na owej prawdzie nam nie zależy, to w sumie nie ma przeszkód, no chyba, że komuś nie pasuje taka, w pewnym stopniu przeładowana estetyka. Dodatkowo to nasze wrażenie często opiera się o to, co przyjmujemy w różnych tekstach kultury, które kształtują nasze wyobrażenie o minionych epokach. W ten sposób, o czym już pisałam, przyjęło się, że lata dwudzieste to muszą być sukienki  przed kolano z licznymi frędzlami. Jeśli dążymy do tego, żeby nasz vintage był w pewnym stopniu purystyczny, to owe wyobrażenia trzeba odmitologizować, z obrazów, które przez lata są wtłaczane i przyjmowane przez nasze głowy poprzez otwieranie się na nieco inne treści. Oczywiście nie trzeba tego robić. Ja też nie uważam, że zamykanie się w jakiś ścisłych ramach jest dość niedorzeczne, ale warto znać historię także od strony tego co i jak noszono. Podobnie jak w wielu innych dziedzinach zapoznanie się z podstawami sprawi, że podejście eksperymentalne nie będzie jedynie mniej lub bardziej udanym eksperymentem, ale świadomą próbą przełamywania pewnych schematów, bądź zabawy z konwencją, do czego zresztą gorąco zachęcam. 
Podobał się wpis? Co powiecie na kawę?

No comments:

Post a Comment