2.10.23

Dewajtis odcinek 3 - analiza kostiumów

 Nadszedł poniedziałek, mamy piękny, szary poranek, który wypada sobie rozjaśnić tym cudownym, słonecznym filtrem, który funduje nam "Dewajtis"

Zmian na lepsze za bardzo nie ma.

Zobaczmy zatem, co zaserwował nam odcinek nr 3


Ten stanik... On wygląda na coś bardziej podchodzącego pod secesję w sumie. To wiązanie jest dość kontrowersyjne. Udało mi się znaleźć jednak coś sznurowanego na przodzie z lat 1880. Wyglądało trochu inaczej.


I chyba nie było to zbyt popularne rozwiązanie.

Ta balowa suknia to kolejny dowód na to, że gdzieś dzwoniło, ale... nie do końca bardzo blisko. Dodajmy do tego, że te satynowe falbany w ruchu nie za dobrze się prezentują.
Wycięte dekolty i świecące materiały się zdarzały, ale sami widzicie na pierwszy rzut oka, że ramiączka z bufkami w kostiumie z Dewajtisa znajdują się jakoś niebezpiecznie nisko i przywodzą na myśl kultową kreację z Pretty Woman.

Tutaj dwie oryginalne kreacje z tego okresu. Są falbanki, są dekolty, są niskie ramiona, ale... ale...



Stylówka na Ozzy'ego Osbourne'a - o ile czepeczek wygląda z boku całkiem ok, tak ta bluzka to zdecydowanie zarzuca przełomem lat 80 i 90tych ale XX wieku.


Ta żółta abominacja krzyczy latami siedemdziesiątymi XX wieku, albo, jak to ładnie mi określono na privie: elfickim cosplayem. Nie obrażając elfów, oczywiście. Za to ciekawszy wydaje się płaszczyk Ozzy'ego. Coś tu świta latami sześćdziesiątymi XIX wieku. Co można uznać za ok, bo to starsza kobieta, żyjąca na prowincji, która może nie podążać za trendami. A i w 1880s luźniejsze kurteczki się zdarzały.

Tutaj frędzle w dużych ilościach.
Ta satyna w stroju żałobnym razi dość mocno sztucznym połyskiem. 

Za to tutaj jest ciekawostka - widzimy niedużą, patriotyczną broszkę, w stylu takich, jakie noszono po nieudanych powstaniach. Chociaż to na plus.

Żakiet trochę zapodaje dynastią. To wycięcie dekoltu jest bardzo XX wieczne, a całości dopełnia fryzura rodem z lat 1940tych XX wieku.

Znowu te nieszczęsne koszule. Spódnica daje epoką titanicową, początkiem XX wieku jak już. 
Oczywiście całość bez odpowiedniej bielizny, żeby nadać jakikolwiek, porządny kształt.

Strasznie długie są te spódnice i jedna chyba ma tiulową warstwę wierzchnią (widać prześwity). Do tego same sylwetki, wyglądają na późniejsze niź 1880s. Na deser plastikowe okna.


Tutaj jakieś reminescencje lat sześćdziesiątych XIX wieku i to w filtrze lat siedemdziesiątych wieku XX. Totalny misz-masz na tej ulicy. No i współczesna parasolka.

Ten smętny, przymarszczony bobek chyba miał robić za turniurę. Nie wyszło.

Suknia wieczorowa w ciągu dnia, bo czemu nie? A do tego toczek, który krzyczy latami 1930-50tymi. Ciężko...


Tutaj coś nawet zadzwoniło, ale całość rozwalona została przez kapelusz z wyścigów konnych i fryzurę, która nijak nie wygląda na wiek XIX. Dodatkowo sam żakiecik... No nie wiem, dla mnie to nadal trochę daje stylistyką Gunne Sax, ale może się czepiam i jestem wredna.

Całkowicie współczesny mejkap dopełnia dzieła zniszczenia.


Dla porównania oryginały z łączonymi tkaninami. 

30.9.23

Znachor - analiza kostiumów

 Tłum domagał się krwi, ale zamiast krwi będzie samo mięso.

Bo "Znachor" Netflixa jest produkcją wyjątkową. Zazwyczaj w polskim kinie i serialu, obserwujemy raczej pokraczne kostiumy, z czego tu radośnie się podśmiechujemy. A tutaj niespodzianka.

Nie dość, że ten film, któremu wróżono klęskę ze względu na to, że miał nie doścignąć poprzedniej (niepierwszej zresztą) adaptacji Jerzego Hoffmana, okazał się bardzo zgrabną, klimatyczną i przede wszystkim poruszającą produkcją. To jeszcze osoby odpowiedzialne za stronę wizualną tego spektaklu odwaliły naprawdę kawał dobrej roboty.

Do tego stopnia, że nawet polscy rekoni nie kręcą nosem. Niedawno nawet jedna z Krynolinek zachwalała i dawała pieczęć aprobaty.

Zanim jednak przejdziemy do kostiumów, to ode mnie parę pochwał za ingerencję w literacki oryginał i dodanie paru postaci (Zośka love), uwypuklenie kilku wątków (Marysia też love) i sprawienie, że opowiadana historia nie dość, że nadal grzeje serce, to jeszcze bardzo dobrze trafia do ludzi wychowanych w innych kulturach (chłopy płaczą!). To chyba znaczy, że nie trzeba wielkich, bogoojczyźnianych produkcji by sprzedać coś, co jest do szpiku kości polskie. Bo "Znachor" jest nasz w pełnej krasie. Także ten neftlixowy. Piękno krajobrazów, strojów regionalnych, wystrój chat, to wszystko, no i oczywiście fabuła, robią robotę. Dlatego, że ktoś pomyślał, przyłożył się, ewidentnie nie robił rzeczy na tzw. "odpie*dol". W tym wszystkim widać zamysł i staranność (czego za cholerę nie widać w "misyjnych" produktach serialopodobnych od TVP, czy nawet w pompowanym do granic absurdu "Królu" [choć tam coś próbowano. Inna sprawa, że w wielu elementach próby te skazane były na niepowodzenie]). Dostajemy w końcu film, na który nie trzeba kręcić nosem, zawieszać niewiary w świat przedstawiony, bo ten nie razi sztucznością i taniością. Dostępne środki użyto w możliwie najlepszy sposób. 

Swoją drogą - podoba mi się pokazanie chłopów w tym filmie. Poprzednie wersje "Znachora", jak i oryginał książkowy, skupiały się na tym, że chłopi są zabobonni i dość głupi. W najnowszej adaptacji mieszkańcy wsi to ludzie z głową na karku, myślący racjonalnie, a ich problemem nie jest wiara w czary i gusła, ale brak kasy na prawdziwe leczenie. I jest to kilka razy dość dobitnie podkreślone. Jedyne zabiegi paramedyczne, jakie się odczyniają, dzieją się w mieście, w Warszawie (w tej roli brawurowe Miasto Zgierz i podwórko na Dąbrowskiego :D), wśród biedoty - również zdesperowanej brakiem perspektyw na normalne leczenie.

Analizy chłopskich i regionalnych ubrań (pasiaczki kochane <3) nie robię, bo to głównie proste bluzki, spódnice i chustki. Na plus to, że są dość mocno przechodzone i nie rażą nowością. 

Jeszcze jeden smaczek: jedyne antysemickie uszczypliwości również padają z ust klasy wyższej, natomiast mieszkańcy wsi są z właścicielem austerii na spoko. To ciekawy zabieg w dobie narracji, że nie u nas to tylko niewykształceni i biedni nienawidzili Żydów. Aha, sure Jane. 

Bardzo mi się nie podobała ta zabobonność w książce Dołęgi-Mostowicza, który sam pochodził ze sfer wyższych i zwyczajnie opisywał chłopów po klasistowsku i Wilczur miał jakąkolwiek wartość dlatego, że był wykształconym doktorem, a nie dobrym człowiekiem. W filmie Netflixa z tej narracji zrezygnowano i uwaga spoiler, nasz główny bohater żeni się pod koniec z młynarzową. I gitara. 

Jeśli polskie kino kostiumowe/historyczne ma jakoś wyglądać, to życzyłabym sobie by wyglądało właśnie tak. Jeśli jeszcze nie widzieliście nowego "Znachora", to NATYCHMIAST MACIE TO ZROBIĆ!

A przy tym "Znachora" ogląda się naprawdę jak stary, polski film dobrej jakości. Nie śpieszy się za bardzo i nie jest głupkowaty. I serio, widząc po odbiorze wśród moich znajomych nie-z-Polski, jest dla naszego kina naprawdę bardzo dobrą promocją. Fajnie, jakby inni twórcy wzięli sobie to do serca i oszczędzili nam albo historii pt. Poland-bad, tudzież Poland-Messaiah! Można jakoś mniej z nadęciem, a lepiej.

Da się.

Ale, kończmy z tym, bo wszyscy jesteśmy tu dla kostiumów.

Odpowiada za nie Małgorzata Zacharska. Na swoim koncie ma też "Belle Epoque", które... wiecie, jakie było, ale najwidoczniej da się wyrobić. Albo nie wiem, 1930sy jej bardziej leżą. Niemniej, za "Znachora" szapo ba.

W pierwszych scenach filmu akcja dzieje się w roku 1920. W poczekalni kliniki, gdzie pracuje profesor Wilczur mamy parę bardzo ciekawych płaszczyków. Podobnie, jak na ulicach, w tle, statystki pomykają w naprawdę ciekawym odzieniu wierzchnim. Ciężko było mi je złapać, więc tym bardziej zachęcam do obejrzenia filmu. Tymczasem pierwszą stylizację, którą obserwujemy w pełnej krasie, to płaszcz i wdzianko żony Wilczura, która ucieka do swojego kochanka. Płaszcz jest mniam, wygląda właśnie na przełom 1910-20te lata, a pod nim czai się secesyjna suknia. Ujdzie, zważywszy, że pani profesorowa raczej od razu nie wskakiwałaby w najmodniejsze, krótkie stroje. Tym bardziej, że sama suknia jest tak piękna, podobnie jak nakrycie głowy. Płaszczyk widać dalej nieco lepiej i ma naprawdę wspaniały krój.


Przenosimy się 15 lat później i poznajemy dorosłą już Marysię. I Marysia jest absolutną królową, jeśli chodzi o kostiumy. Wszystkie jej kiecki są doskonałe. Mamy rok 1935 (widać to na paru napisach wykonanych kredą w kilku ujęciach). Sukienki są akurat jeśli chodzi o długość, krój i wzornictwo. Tutaj mamy dość standardową czarną sukienkę z ciekawym karczkiem i falbanką przy rękawach. Wygląda na oryginał, podobnie jak kapelusik.
O właśnie! Dodatkowy plus! Fryzury Marysi. Marysia nosi zazwyczaj koronę z warkoczy. Jest młodą dziewczyną, żyje na prowincji, wcale niekoniecznie musi do tego ścinać włosy. Na plus to, że nie chodzi wymalowana, co dodaje autentyzmu. Gdzie te wypindrzone panny z nowych "Chłopów" z laminacją brwi, przedłużonymi rzęsami i wymalowane jak na imprezę w Witoni? Ludzie, dajcie żyć. 
Marysia jest absolutnie cudowna. Więcej Maryś w filmach.



Następnie widzimy Marysię w tej cudnej sukience w kwiatuszki! Wygląda na oryginał z lat trzydziestych, a jeśli nie, to świetnie odwzorowano zarówno krój, jak i materiał. Sukienka ma trzy gipiurowe aplikacje przy dekolcie, do tego paseczek nieco ponad naturalnym wcięciem w talii (zgadza się!) do tego bohaterka sobie ją customizuje, co jak najbardziej jest zgodne z realiami. Kobiety nie miały tak wiele ubrań, jak obecnie. Do tego ich pranie było uciążliwe, dlatego, by ożywić sobie stylówki, doszywano kołnierzyki, czy ozdobne mankiety i usuwano je i wymieniano na inne, kiedy zaszła potrzeba. Tę sukienkę widzimy w paru scenach także z fartuszkiem, kiedy bohaterka idzie do pracy i zasuwa przy barze. Zresztą, fartuszki też wyglądają na epokowe.

Kolejna sukienka, w grochy, z kołnierzem także wygląda jak oryginał albo na bardzo dobrze wykonaną kopię z historycznego wykroju. Do tego kapelusik, który Marysia nosi w paru scenach na boku głowy. Wygląda to bardzo uroczo i dziewczęco, a jednocześnie nie pogwałca realiów. Brawo Marysia!
Swoją drogą, tak na marginesie. W paru scenach u chłopskich kobiet zauważyłam poprzecierane bluzki z niedużymi dziurkami, toteż zakładam, że oryginałów używano. A to, że są znoszone też działa dobrze na ogólny odbiór całości.
Kolejny krój idealny na 1935 rok. Nie wiem czy oryginał, ale wygląda bosko! Kołnierzyk, lekkie bufki, trochę dłuższa spódnica. Bardzo udana sukienka. Marysia zresztą chały nie nosi.

Przechodzimy do baronowej. Ta kiecka w kolorze lila chyba nie jest oryginalna, ale kojarzę wykrój, z którego mogła być robiona (niemiecki magazyn, wiosna 1935), bo zasadzałam się na zrobienie jej :D Na chęciach się skończyło. Co mi się nie podoba, ta jedna rzecz, co jestem na nie, to spinki u Izy Kuny - źle one się prezentują noooo - może trzeba było ich użyć, bo aktorce prostowały się włosy? (znam ten ból), może stał za tym jakiś artystyczny pomysł, nie wiem, ale one nie wyglądają dobrze. Parę osób czepiało się, że średnia ta fryzura jest, ale sądzę, że za inspo robiła tutaj Bette Davis. Dla mnie fryz uchodzi. Nie boli mnie.

Bette Davis dla porównania. 


Ta urocza dziewuszka pojawia się w jednej, krótkiej scence, ale nawet ona ma bardzo epokowy strój. I to chyba oryginalny. Widzę dyndający metalowy zameczek, dość częste rozwiązanie w odzieży dziecięcej z tego okresu. Miałam kiedyś w sklepie parę takich maluchów i zarówno wzorkami, jak i krojem wyglądały bardzo podobnie. Patrzcie, nawet dzieci da się dobrze ubrać do filmu! BRAWO!
Ta sukienka mi robi. Niestety widzimy ją w jednej scenie i to bardzo krótko. Ale ten kołnierz, krój do połowy łydki, a przede wszystkim baloniaste rękawy, zebrane przy długim mankiecie z serią guziczków. Bogactwo. Coś cudownego. 

Ej, czy to kiecka z Retromanii? Ola, odezwij się :D Cudowny jest ten kiec, ale bardzo trudno go uchwycić w całości. Krój doskonały, do tego ten śliczniutki kołnierzyk, powlekane guziczki, rękawki... No wszystko. Kwintesencja połowy lat trzydziestych. Widziałam bardzo podobne w niemieckich wykrojach i zawsze chciałam taką sukienkę mieć.


Trudno złapać ten zestaw, bo ciemnica, ale kremowy płaszcz z futrzanym kołnierzem i szerokimi rękawami jest niezwykle stylowy. Nie do końca leży mi toczek, ale ujdzie w tłumie. Musicie zobaczyć film, by podziwiać ten płaszcz w ruchu. Jest miau.


Te spinki to zło. Naprawdę. Zmieniłabym też piórko przy toczku i broszkę, ale pelerynka wygląda niezwykle godnie. 

Marysia po wypadku ma piękną, jedwabną chustkę w kwiaty, a do tego klasyczną sukienkę granatową w groszki. Prosta, acz bardzo ładna i nawet kiedy bohaterka leży w niej na trawie i szlocha, to kiec wygląda cudownie. Chyba to oryginał, ale jeśli nie, to naprawdę dobrze wykonana kopia.

Och boziu! Ten sukienko-płaszczyk. W jednym ujęciu widzimy jego tył. U mnie wywołał palpitacje serca. Jest niezwykle wdzięczny. Te rękawki, guziczki i ciekawie wykrojony dekolt, do tego niezbyt opięty przy tyle, a jednak nie deformujący sylwetki. No i ceglany kolor. Coś wspaniałego.


W ogólnym zestawieniu trochę wygląda ten zestaw newlookowo, ale kapelusz nadaje się też na lata trzydzieste, podobnie jak szerszy płaszcz. Te dwa przeszycia dają jednak bardziej przedwojenny feel, aczkolwiek futrzak trochę daje późniejszymi latami. Ale nie ma tragedii. Ujdzie.

Ta pani pojawia się przez kilka sekund, ale rozwala system wspaniałym kapeluszem, pięknym, szerokim, haftowanym kołnierzykiem i płaszczem. Wow!
Na marginesie, w wielu ujęciach pojawiają się oryginalne torebki. Baronowa ma cudną gobelinową, Marysia prostą skórzaną (widać jej środek!).

Ta stylówka! Ten płaszcz i piękny toczek, do tego strojna bluzka. Sylwetka przecudna. Jak Smosarska w jakimś romansidle. Widać pieniądz.

A tutaj widzimy fartuszek dokoptowany do sukienki i tę samą kiecuszkę już bez niego. Panel satynowy w jej pasie i lekka luźność, a także to, że w jednym ujęciu widzimy jak Ruta biegnie i widać dość dobrze metalowe zatrzaski, dają sygnał, że to oryginał. Doskonała, prosta sukienka z lat trzydziestych bez udziwnień. Kolejne brawo!

Niedawno miałam w sklepie podobną koszulę nocną w nieduże kwiatki i sukienkę z takimi własnie "dziurawymi" rękawami. Aż mi się smutno zrobiło, że je przehandlowałam. Koszula nocna Marysi jest ewidentnie tym, jak powinna wyglądać bielizna nocna w połowie lat trzydziestych. Kolejny, mniamniuśny kąsek. 

Na stacji mamy wiele statystek, a każda prześlicznie ubrania. Da się? Da się! I to w Polsce!


Ten płaszcz pojawia się przez kilka sekund, ale nigdy go nie zapomnę. Jest doskonały. ;_; Cud

A do tej kreacji po domu nie jestem przekonana do końca. Wzornictwo trochę daje latami siedemdziesiątymi, ale nie wiem... Może i by uszło? Mi nie do końca się to podoba.

Kiecka z tłoczonymi wzorkami, kapelusik i fryz, wszystko. Czysta doskonałość i szkoda, że nie widzieliśmy akurat tej sukienki więcej niż przez parę sekund, podczas rozprawy. Wspaniałość!
Marysiowy płaszczyk z przeszyciami przy szerokim kołnierzu. Podobne popularne były w niemieckich pisemkach o modzie w latach 1936-8. Śliczny jest swoją drogą!


Suknia ślubna Marysi wygląda na oryginał. W jednym ujęciu widzimy jej detale (cudowne marszczenia), do tego ten piękny, nieuwspółcześniony welon. Bardzo udane i bez glamoryzacji.

No i to na tyle, jeśli chodzi o "Znachora". 
Zachęcam Was raz jeszcze do obejrzenia i pocieszenia oczu. Naprawdę warto! 


Skriny rzecz jasna pochodzą z Netflixa.


25.9.23

Dewajtis - odcinek 2 - analiza kostiumów

 Poniedziałek!

Wracamy do "Dewajtisa", czyli naszej wspaniałej epopei w stylu bogoojczyźnianego cottagecore'u.

W tym odcinku, pokusiłam się o kilka porówniań z oryginalnymi kreacjami z lat osiemdziesiątych XIX wieku, kiedy to toczy się akcja adaptacji książki M. Rodziewiczówny. Zdjęcia pochodzą z kolekcji metmuseum i są w domenie publicznej. Swoją drogą met jest doskonałym miejscem do poszukiwania różnych ciekawostek modowych. Bardzo gorąco polecam.

Przejdźmy jednak do serialu.

Wracamy do naszych szalonych lat siedemdziesiątych XX wieku, z tą skądinąd piękną koszulą, która zdecydowanie wygląda na 110 lat młodszą, niż powinna być. 
Do tego kapelusik z mocno niefajnymi kwiatkami, który robiłby szał w latach 1940-60tych, ale niekoniecznie w 1880sach. Dla porównania parę kapelusików z 1880sów.



Są też paskudne kwiatuchy, ale trochę bardziej stonowane i nie dające tak mocno estetyką mid century kitsch. 


Ta kreacja, pomijając dużą ilość ewidentnie syntetycznych koronek, raczej przypomina późniejsze czasy, niż lata osiemdziesiąte XIX stulecia. Coś pachnie tu secesją, coś kostiumem teatralnym, luźnie inspirowanym, ale nie jest to do końca coś co nosiłaby stateczna pani w 1888 roku. Ok, można wziąć pod uwagę, że nasza bohaterka jest postacią negatywną i ma gdzieś żałobę po Bace, wówczas możnaby iść full retard i pozwolić sobie na jeszcze bardziej szałową kreację.

Przykłady wieczorowych sukni z tego okresu:



Gdzieś dzwoniło, ale kościół był dość oddalony. 


Nasz różowy, radosny sen. Coś w tym kształcie przypomina suknię spacerową, czy też tea gown, ale dobór koloru, toczek i samo kiepskie dopasowanie kostiumu tworzy dość kiczowaty efekt. Dla porównania zestaw z przełomu 1870/80sów

Można uznać, że jest to Europa Wschodnia, pod zaborami i nowinki modowe docierają z opóźnieniem, a sprawienie sobie nowej kiecki nie należy do rzeczy łatwych, ale ta bohaterka codziennie pokazuje się w nowym outficie.

Och, ta sukienka. Kiedy będziecie oglądać ją w ruchu, to rzuci się w oczy dość rokokowy tył. Do tego obszerna spódnica, niezbyt na lata 1880s czy 1890s. Myślałam najpierw, żeby podciągnąć to jakoś pod 1860s, ale też nie. Jest to jakiś dziwny miks. Gdyby założyć znów pewne przesunięcie czasowe i to, że nie ma dostępu do nowości, możnaby pokusić się o taki kształt z lat 1875-1880s. No i te włosy związać omggggg. Nie wiem czy aktorka uparła się na bieganie w rozpuszczonych, czy był to jakiś okrutny koncept, ale nie potrafię tego pojąć - to jest takie nieestetyczne.

Znowu gdzieś dzwoniło nawet jakoś kolorystycznie się udało, ale po drodze coś źle poszło. 




Ten zestaw. Jest okazja wieczorowa, a tutaj trochę wygląda to na suknię spacerową, ewentualnie tea gown popołudniowy, do tego ten nieszczęsny toczek się rozwalił, fryzura pod nim jest niestetyczna, koronki pod szyją prezentują się bardzo sztucznie, do tego marszcząca się bluzka wyglądająca bardzo syntetycznie i dziwna pseudo-turniura. Gratis: wydaje mi się, że przy zejściu z powozu powinien być dubel i nasza dama trochę z większą gracją powinna z niego wysiąść. Bo tak obserwujemy niepasujące buciki i WYZYWAJĄCE nogi. 

Zamiast tego zestawu można byłoby postawić na: 


Gdzieś dzwoniło, ale ten luźnawy żakiet, dodatkowo dość nietwarzowo się marszczący... Eh.



Powrót tej nieszczęsnej nylonowej parasolki i u dziewczyny w pastelach dodatkowo nylonowe rękawiczki. Pastelowe sukienki jak najbardziej występowały, ale ten kształt z pseudoturniurą, dość współcześnie wykrojonym żakietem, wygląda tanio i bardzo teatralnie.

Druga dziewczyna ma za to na sobie coś, co bardziej dzwoni koło 1860 lat - te lekko rozszerzane rękawy, pełniejsza spódnica - wydaje mi się to zrecyklowane z powstańczych retrospekcji.



Problem w tym serialu (jak i wielu innych) jest taki, że nawet jeśli coś przypomina epokowy strój w małym stopniu, to i tak ogólny efekt idzie w pizdu przez to, że sama sylwetka jest współczesna. Gorset i stelaże jednak ratują sytuację, nawet kiedy sam kostium nie jest wow.  





Ten szlafroczek... Ten szlafroczek. Ogólnie jest to bardzo ładny szlafroczek w azjatyckim stylu (żeby nie pisać orientalnym, bo to fuj!), ale bardziej przypomina czasy Poireta i początek XX wieku, a nie lata osiemdziesiąte XIX stulecia. Nie jest zły, ale nie sprawdza się na prowincji w 1880sach. Dla porównania kilka "sukni nocnych" z tych lat.



Style jak widać były różne, ale nie tak swobodne w pasie, do tego nawet pojawiał się indyjski, czy też perski paisley, więc jakieś wpływy wschodnie były, ale nie do tego stopnia, jak miało to miejsce później.


Ten żakiet gdzieś dzwoni, ale w połączeniu z fryzurą robi się bardzo new lookowo i na późne lata czterdzieste. W scenie tej jeszcze mamy żałobę po Bace, więc może jednak warto byłoby postawić na bardziej zachowawczą stylówkę:


Tutaj jeśli chodzi o strój żałobny zachowawczo jest, ale ten typ rękawów jakoś średnio ma się do lat 1880. Ale może się mylę. Za to broszka jest giga. 

Ok, ta suknia miała być z lat sześćdziesiątych XIX wieku... Pomijam już, że to najprawdopodobniej 1970s albo coś współczesnego, ale jeślki gdzieś by ją trzeba wepchnąć to raczej na secesję... I to mocno spreriowaną. 

Może barzej w tę stronę?

Na razie to wszystko, widzimy się za tydzień przy kolejnym odcinku.