tag:blogger.com,1999:blog-6574841337136675777.post3090951667549835194..comments2023-10-19T09:12:04.028+02:00Comments on Poli-Loli : O tym jak kino mnie zmęczyło i jak znów zaczęłam się nim cieszyćDextellahttp://www.blogger.com/profile/13224121575390302296noreply@blogger.comBlogger4125tag:blogger.com,1999:blog-6574841337136675777.post-9612492171584963442015-11-20T16:39:19.665+01:002015-11-20T16:39:19.665+01:00Rany, Czasem slonce, czasem deszcz to jest mega pa...Rany, Czasem slonce, czasem deszcz to jest mega padaka, przez ktora omijalam bollywoody szerokim łukiem. :D wiec rozumiem w pelni twoja ocene. Generalnie filmy romantyczne made in India sobie odpuszczam, za to masale są super. i kontrowersyjna opinia: uwazam ze Shahrukh Khan jest mega przereklamowany. Dextellahttps://www.blogger.com/profile/13224121575390302296noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6574841337136675777.post-8718588027453022492015-11-20T00:31:18.501+01:002015-11-20T00:31:18.501+01:00Historię moich odczuć względem indyjskich filmów (...Historię moich odczuć względem indyjskich filmów (których obejrzałam zawrotną ilość - pięć, ludkowie, pięć! - na przestrzeni siedmiu lat ^^;) można streścić w następujący sposób: od szczerze życzliwej pobłażliwości względem takiej-a-nie-innej konwencji poprzez osłabienie tej przychylności po dojście do wniosku, że nie ma po co męczyć się oglądaniem filmów, których oglądanie mnie męczy, a poza tym widzę w nich coraz mniej pozytywów. <br />Jakieś 10 lat temu obejrzałam "Czasem słońce, czasem deszcz" - przymknęłam oczy na rzeczy, które mnie raziły (typu sztuczność/teatralność aktorstwa, kiepskość dowcipów, naiwność rozwiązań fabularnych itp. itd.), bo oglądało mi się to całkiem dobrze i podobały mi się piosenki ("Say 'Shava Shava'" do tej pory mam na dysku i nie zamierzam usuwać).<br />W 2008 obejrzałam ichnią wersję "Dumy i uprzedzenia" z Aishwaryą Rai - i w tym wypadku akurat byłam mało pobłażliwa, bo ten film mi się autentycznie podobał.<br />W 2011 obejrzałam "Dona" oraz "Bunty'ego i Babli", i tu niestety było gorzej. Muzyka nadal mi się podobała, oglądało się jeszcze nienajgorzej, ale kiepskie żarty, naiwność akcji (nawet przy przyjęciu konwencji komediowej "Bunty'ego i Babli" lub tego, że główne założenie "Dona" było naiwne samo w sobie, tak samo jak w innych filmach takowe posiadające~) oraz takie-a-nie-inne aktorstwo (zwłaszcza Shah Rukh Khana jako tytulowego bohatera "Dona" - był wtedy niemiłosiernie irytujący; z drugiej strony ten sam aktor w tym samym filmie był dla mnie na swój sposób uroczy, gdy jako Vijay śpiewał piosenkę o lubianym przez siebie specjale kulinarnym) coraz mocniej zaczęły mnie denerwować.<br />Apogeum osiągnęło to w 2012, gdy obejrzałam "Jestem przy tobie" (tam dobił mnie głównie humor) i oceniłam ten film zdecydowanie najwyżej z całej piątki... co nie znaczy, że wszystko mi się nie podobało. Nawet polubiłam głównego "złego", a poza tym twórcy filmu dość nietypowo pokazali środkową część drugoplanowego wątku miłosnego (uczennica liceum robi się na bóstwo, by obiekt jej westchnień odwzajemnił jej uczucie, a gdy ten to czyni i zaprasza ją na bal, ta go odtrąca, bo zależało mu tylko na jej wyglądzie, a nie osobowości).<br />Dla mnie przeszkodą do niepokonania jest ewidentnie długość tych filmów: im dłużej trwa oglądanie takiego tworu, tym gorzej znoszę rzeczy, które nie przeszkadzają mi (przynajmniej tak bardzo) w krótszych formach - nie bez powodu z tych filmów najbardziej podobała mi się "Duma i uprzedzenie", która trwa niecałe dwie godziny~E. Eaglehttps://www.blogger.com/profile/13931611150148406302noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6574841337136675777.post-64089893833848174262015-10-18T18:48:04.951+02:002015-10-18T18:48:04.951+02:00Piękne czasy, właśnie narzekałyśmy z dziewczyną, ż...Piękne czasy, właśnie narzekałyśmy z dziewczyną, że jaka szkoda, że zamknięto nam bolly kino i że nasza faza naszła jak moda przeminęła. No niestety. Mi zaś fabuły takich produkcji wbijają się tak silnie w głowę, że nie ogladajac sarniego zniwa przez wiele lat jestem w stanie powtorzyc wiele z dialogow, za to jak zapytasz mnie o Do utraty tchu, to mimo, ze widzialam niedawno to nawet nie pamietam o czym bylo. Podobna pamiec mam do glupich gier komputerowych typu duke nukem, wolf 3D, w ktore grala moja matka grala jak bylam dzieckiem. :D ciekawa jestem ile mi zostanie po tych ostatnich seansach, ale czuje, ze trafily do dlugoterminowej pamieci.<br /><br />A na studia ta wiedza mi sie przyda ;) mam tyle pomyslow jak te watki socjologiczne (mnie jeszcze kreca religioznawcze) poumieszczac w roznych esejach.Dextellahttps://www.blogger.com/profile/13224121575390302296noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6574841337136675777.post-50265883433468576672015-10-18T18:28:52.107+02:002015-10-18T18:28:52.107+02:00Uwielbiam te francuskie smęty, sorry :D Czeską now...Uwielbiam te francuskie smęty, sorry :D Czeską nową falę też.<br /><br />Miałam kiedyś fazę na bolly, właśnie na te szalone produkcje z wąsatymi panami na zmianę walącymi z kałasza i śpiewającymi. Nie pamiętam tytułów, nawet fabuł :D W trakcie wielkiej mody, za moich czasów studenckich i licealnych było sporo takich małych przeglądów. To było jeszcze zanim ludzie tak łatwo ściągali sobie film i oglądali pozamykani w domach. Prawie jak w kinie, przeżycie wspólnotowe. Trochę jakby się było na takim placu zabaw nagle, świetna zabawa. I tak, masz rację, to jest samoświadome kino, nie tylko jarmarczna rozrywka. Swoją drogą, pod kątem socjologicznym to również jest ciekawe zjawisko. Od aktorów otaczanych jawnym kultem po traktowanie kina jak współczesną, postmodernistyczną właśnie mitologię. <br /><br />Płaszczyk <3Absyntowa Muchomorekhttps://www.blogger.com/profile/08812347222265863615noreply@blogger.com